Woda z Małej Panwi wdarła się do centrum Zawadzkiego, bo w sąsiednich Żędowicach i Kielczy wały nie wytrzymały naporu wody. Puściły, więc rzeka zaczęła płynąć w kierunku miasta szukając nowych korytarzy.
- Wystarczyło kilka minut, żeby rzeka zalała całą ulicę - mówi Tomasz Brzeziński z Zawadzkiego. - Musieliśmy uciekać z naszego domu.
Mała Panew wylała w Zawadzkiem, ale równie dobrze mogła podtopić Kolonowskie. Wystarczyło, że wały puściłyby w innym miejscu.
- Straty spowodowane przez żywioł mogły być mniejsze, gdyby Mała Panew była do tego odpowiednio przygotowana - uważa Cecylia Cieślik, sołtys Kielczy. - Tymczasem rzeka jest kompletnie zaniedbana. Za wał w naszej wsi robi kupka ziemi, która ledwo sięga do kolan. Jak takie brzegi mają zatrzymać rwącą rzekę? - pyta retorycznie.
- To nawet nie są wały, tylko usypane sterty gruzu i śmieci - dodaje Jan Guzy. - Nikt o nie nie dba. latem rosną tutaj kilkumetrowe chaszcze. Żeby zabezpieczyć nasz dobytek, sami podnieśliśmy trochę drogę przed domami. Ale tutaj potrzebne są wały z prawdziwego zdarzenia.
Za utrzymanie rzeki odpowiada opolski inspektorat Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. Wały mają natomiast kilku właścicieli. Są wśród nich RZGW oraz Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Opolu. Część jest także w prywatnych rękach.
Co o wałach na Małej Panwi mówią eksperci i jak można uchronić miejscowości w gminie Zawadzkie przed podtopieniami - czytaj w czwartek w tygodniku strzelecko-krapkowickim, który jest bezpłatnym dodatkiem do "Nowej Trybuny Opolskiej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?