Małgorzata Wysdak: - Uczyć odkrywania świata

fot. Witold Chojnacki
Małgorzata Wysdak: Ta kostka z tysiąca perełek sprawia, że dziecko rozumie, co znaczy liczba 1000.  Materiały Montessori pozwalają maluchowi ją zobaczyć.
Małgorzata Wysdak: Ta kostka z tysiąca perełek sprawia, że dziecko rozumie, co znaczy liczba 1000. Materiały Montessori pozwalają maluchowi ją zobaczyć. fot. Witold Chojnacki
- Nie podoba nam się szkoła, w której wyścig szczurów zastępuje kreatywność - mówi Małgorzata Wysdak, prezes Stowarzyszenia "Pro liberis Silesiae".

Małgorzata Wysdak jest germanistką i metodykiem nauczania języka niemieckiego. Uczyła tego języka w szkole podstawowej i średniej. Obecnie wykłada w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Opolu.

Stowarzyszenie "Dla dzieci Śląska", jak tłumaczy się jego łacińską nazwę, powstało rok temu. Jaki jest jego cel?
- Chcemy wspierać różnego rodzaju ciekawe inicjatywy oświatowe. W stowarzyszeniu są nauczyciele i pedagodzy pracujący we wszystkich typach opolskich szkół. To grupa znajomych i przyjaciół, dla których nauczycielstwo jest pasją i powołaniem. Nie podoba nam się szkoła, która nie rozwija horyzontów dzieci, która wbija w schematy i za najważniejszy cel uważa przygotowanie do egzaminów. Szkoła, w której panuje wyścig szczurów zamiast kreatywności, gdzie nie pozwala się dziecku na odkrywanie świata i fascynację nauką. Większość członków Stowarzyszenia to nauczyciele języków obcych. Szukamy ciekawych metod nauczania, dzielimy się doświadczeniami.

Jak należy uczyć języka obcego, by lekcje były ciekawe i efektywne?
- Obecnie trendem jest uczenie języka przez różnego rodzaju treści, a nie jako samego języka. Moim studentom, którzy szykują się do pracy w szkole, zawsze powtarzam, że bycie językowcem daję ogromną wolność, bo można wybierać różne dziedziny, o których mówi się w tym języku. Np. można pójść z dziećmi na spacer i poznawać okolicę w języku obcym - rozmawiać o drzewach, liściach, sadzić kwiatki. To samo można zrobić na geografii czy matematyce. Chodzi o to, by dziecko uczyło się języka wszystkimi zmysłami i poprzez różne treści. To znacznie ciekawsze, niż uczenie się regułek i słówek, ścisłe trzymanie się podręcznika i programu nauczania. Język to okno na świat, wejście w inną kulturę, otwarcie się na innych ludzi. Nowe metody nauczania pozwalają to lepiej zrozumieć.
Dlaczego wciąż tak wiele naszych szkół uczy metodą książka - tablica - notatka?
Nauczyciel bardzo często powiela wzorce, których sam doświadczył będąc uczniem. Dlatego uczulamy naszych studentów, by obserwowali samych siebie, zwłaszcza w sytuacjach stresowych, bo wtedy właśnie najczęściej wpadamy w znane nam schematy.

Największy nauczycielski grzech?
- Blokowanie możliwości rozwoju poprzez wtłaczanie w utarte schematy - wymaganie, by wszystkie dzieci w klasie robiły to samo w tym samym czasie i w tym samym tempie. Dziecko, które przychodzi do szkoły jest z natury zaciekawione, cieszy się nauką. Ale te cechy po pewnym czasie mogą zostać w nim zabite przez nudę i rutynę. A przecież jest mnóstwo nowych metod nauczania, które rozwijają.

Jakie to metody?
- Np. metoda projektu, wykraczająca poza jeden szkolny przedmiot. Teraz, jesienią, można np. zrobić projekt “od ziarnka zboża do chleba". Pokazać jak zboże rośnie, jakie są rodzaje zboża, skąd się bierze mąka, a skąd chleb. Można pójść do rolnika, albo do muzeum etnograficznego, by zobaczyć, jak to kiedyś wyglądało. Żeby nie było tak, że dla dziecka chleb jest albo z Tesco albo z Reala. W jednej ze szkół opolskich realizowano projekt “Paul Klee" i okazało się, że dzieci tak zafascynowała sztuka abstrakcyjna, że wielkanocne jaja wolały zdobić w stylu tego artysty, niż tradycyjnie.

Co jeszcze innego można zaproponować dzieciom, by lekcje je fascynowały?
- Uczenie przez zmysły. We współczesnym świecie jesteśmy nieustannie bombardowani różnymi bodźcami. Nauka jedynie przez wzrok się nie sprawdza. Kiedy czegoś można posmakować, dotknąć, posłuchać - mocniej się to utrwala w pamięci. Jeszcze inna metoda to “praca na stacjach", która polega na tym, że dziecko ma do wykonania kilkanaście różnego rodzaju zadań, które w sumie pozwalają wielowątkowo ogarnąć jakiś temat. Ale stosowanie tych metod wymaga ogromnego nakładu pracy nauczyciela, zarówno co do koncepcji, jak i materiałów dydaktycznych, które trzeba samemu zebrać lub zrobić.

Skąd pani bierze te metody, o których większość nauczycieli może nawet nie słyszała?
- To moja pasja. Po studiach uniwersyteckich, kiedy stanęłam przed dziećmi w klasie, miałam wiele obaw, czy potrafię uczyć. Metodyki uczono nas teoretycznie. Zaczęłam więc sama szukać. Często sięgam do źródeł zachodnich, gdzie jest wiele fascynujących metod.

Od kilku dni pani Stowarzyszenie prowadzi szkołę podstawową w Raszowej. Co oferujecie swoim uczniom?
- W pierwszej klasie wprowadzamy elementy pedagogiki Montessori, której jednym z naczelnych haseł jest "pomóż mi zrobić to samemu" - co oznacza duży nacisk na samodzielność dziecka w zdobywaniu umiejętności i wiedzy. Jesteśmy otwarci na wszelkie nowoczesne metody europejskie, które sprawią, że nauka w tej szkole będzie przyjemnością. Chcemy też poszerzać horyzonty naszych uczniów przez teatr, plastykę, muzykę, wyjazdy do muzeów. Mamy nadzieję tak wychować dzieci, by w przyszłości stały się twórcami rzeczywistości, a nie tylko jej biernymi odbiorcami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska