Małżonkowie, rodzice, pracodawcy. Szpiegujemy na potęgę

Redakcja
Dlaczego Polacy lubią się śledzić?
Dlaczego Polacy lubią się śledzić?
Robią to nie tylko podejrzliwi małżonkowie, ale również rodzice - śledząc dzieci i nianie, czy pracodawcy - obserwując podwładnych. Techniki szpiegowskie wykorzystują nawet studenci.

To, że monitorowane są całe dzielnice i miasta - nie dziwi nikogo. Polacy zakładają jednak własne, prywatne monitoringi, sięgając przy tym po profesjonalne gadżety szpiegowskie.

- Zdarza się, że ktoś, idąc do notariusza albo na jakieś spotkanie biznesowe, wstępuje do sklepu po długopis szpiegujący, z dyktafonem lub minikamerą, chce mieć spotkanie udokumentowane - mówi Maciej Nowaczewski z firmy Spy Shop, handlującej szpiegowskim sprzętem.

Oko na nianię

Marta i Wiesław z Opola postanowili zatrudnić opiekunkę do dziecka.

- Mąż cały czas pracował, ja też musiałam wracać z urlopu wychowawczego do firmy - mówi Marta. - Synek ma niespełna dwa lata, do żłobka się nie zakwalifikował, dziadków ma na drugim krańcu województwa, zresztą schorowanych. Pozostało nam zatrudnić nianię.

Wybrali panią z polecenia wydanego przez zaprzyjaźnioną parę, która już odchowała malucha i puściła go do przedszkola. Znajomi chcieli pomóc w znalezieniu pracy opiekunce. Niania miała same dobre recenzje, ale przecież ostrożności nie za wiele.

- Mało to historii o nianiach grzebiących w kosmetykach i biżuterii należących do pracodawców oraz palących papierosy przy dziecku albo przyjmujących gości? Kupiliśmy zegar ścienny z minika-merą, zakupu dokonaliśmy poprzez internetową stronę jednego ze sklepów detektywistycznych - mówi Wiesław.
- Prosta instrukcja obsługi po polsku, koszt niewielki - niecałe 120 złotych.

Zegar zawisł w mieszkaniu - to kawalerka z otwartą kuchnią, więc pokazywał niemal każdy kąt.

- Pozwala na przesyłanie obrazu na komputer, jaki mam w pracy - mówi Wiesław. - Podglądamy, co się dzieje w domu po pierwsze z ostrożności, a raz - gdy tęsknimy za małym i chcemy zobaczyć, jak sobie raczkuje, bawi się...

Jak na razie "przyłapali" nianię na podjadaniu dziecku biszkopcików. Niania nie ma zielonego pojęcia o "oku".

Sport narodowy

W naszym kraju w ciągu roku podwoiło się zainteresowanie technikami szpiegowskimi oraz wszelkimi nowinkami rodem z filmów o Jamesie Bondzie.

Największą popularnością cieszą się podsłuchy telefonów komórkowych (39 proc.), minikamery (27 proc.) oraz lokalizatory GPS (14 proc.) wynika z raportu sieci sklepów Spy Shop, jednej z wiodących firm w handlu szpiegowskim sprzętem. Dlaczego Polacy tak chętnie śledzą się nawzajem?

Właściciel firmy przewozowej z Opola najpierw zainwestował w urządzenia śledzące trasy jego busów. Od tego czasu koszty benzyny zmalały o 30 procent. Teraz ten sam właściciel kupuje urządzenia śledzące aktywność na służbowych komputerach

- A czemu tak chętnie siedzą w oknach i obserwują ulicę, podwórko, albo spoglądają przez judasz w drzwiach i obserwują korytarz bloku, przytykają ucho do ścian sąsiadujących z mieszkaniem lokatora obok? Tacy po prostu jesteśmy, a zmieniają się jedynie możliwości techniczne, nic dziwnego, że ludzie chcą z nich korzystać - mówi Maciej Nowaczewski.

Praktycznie każdy Polak ma dostęp do sprzętu pozwalającego między innymi śledzić czyjeś rozmowy, trasę jazdy samochodem, zapiski na komputerze, aktywność w internecie. Sprzęt można kupić w profesjonalnym sklepie albo też - odpowiednio taniej - na straganie czy w zestawach majsterkowiczów w sklepach z zabawkami.

Najtańszy zestaw do podsłuchu można w Opolu kupić za 28 złotych. Taki tani - bo trzeba go złożyć z części umieszczonych w celofanowym woreczku, według załączonego schematu. - Długo nie podziała - ostrzega sprzedawca na ruskim targu - 5 godzin. Zestaw zasilany jest bateriami typu paluszek.
Zestawy można zrobić samemu wedle instrukcji znalezionej w internecie, a najtrudniejszą sprawą w całym przedsięwzięciu wydaje się obsługa lutownicy. Tyle że zasięg takiej zabawki "zrób to sam" nie jest wielki - do 100 metrów.

Kogo nie satysfakcjonuje prymitywny sprzęt z minionej epoki - korzysta z profesjonalnych sklepów, gdzie można kupić urządzenia o niemal nieograniczonym zasięgu (uzależnionym od zasięgu sieci komórkowej) i mikroskopijnych wymiarach.

Rodzic czuwa

- W minionym roku szczególnie zwiększyło się zainteresowanie telefonami komórkowymi z oprogramowaniem Spyphone, które ma możliwość zarówno podsłuchiwania otoczenia, jak i podsłuchiwania samych połączeń - mówi Maciej Nowaczewski. - Złożyło się na to wiele przyczyn, szczególnie zagrożenie przestępczością wśród nieletnich. To głównie rodzice kupują takie szpiegujące telefony swym dzieciom na prezent, chociażby z okazji Pierwszej Komunii.

Smartphone pozwala na wiele: funkcja GPS lokalizuje telefon i jego (np. małoletniego) właściciela. Zapobiegliwy rodzic może też dostawać powiadomienie SMS-em o tym, że jego dziecko właśnie rozpoczęło rozmowę telefoniczną i włączać się wówczas niepostrzeżenie w tok rozmowy. Ot, trochę sobie posłucha, o czym dziecko mówi z rówieśnikami. Czy są to niewinne rozmowy, czy też ich treść może niepokoić.

Wreszcie - można śledzić SMS-y oraz przeglądane przez telefon strony internetowe. Można też wykorzystać telefon do tzw. podsłuchiwania otoczenia.

- Czyli przysłuchiwać się rzeczywistym rozmowom toczonym przez dziecko podczas jakichś spotkań - wyjaśnia Nowaczewski.

Takie cudo kosztuje nawet 5 tysięcy. Ale rodzice kupują zgodnie z zasadą, że bezpieczeństwo dziecka nie ma ceny.

Hitem branży podsłuchowej są wszelkie gadżety pozwalające na kontrolowanie niań. Nowaczewski potwierdza, że sprawdzają się minikamery wmontowane w zegarki i budziki, które śledzą poczynania niani w domu. Są też breloczki przyczepiane do kluczy od mieszkania, wręczanych opiekunce. Nadajnik GPS pozwala zlokalizować nianię z dzieckiem i dać rodzicom pewność, że dziecko jest prowadzone na spacer na plac zabaw, a nie do fast foodu.

- Nie dziwi mnie to, bo tyle było doniesień o nieodpowiedzialnych opiekunkach dzieci, że warto zastosować dostępne metody inwigilacji opiekunek - twierdzi pan Maciej.
Porównując pierwsze trzy kwartały 2012 z wynikami z analogicznego okresu w roku ubiegłym, widać, że dwukrotnie wzrosło zainteresowanie minikamerami, z 13,64 proc. do 27,24 proc., kosztem klasycznych podsłuchów

- Rodzice stanowią większość moich klientów jesienią, gdy zaczyna się rok szkolny. Wręczają wtedy dzieciom "śledzące" je telefony komórkowe. Chcą nie tylko mieć kontakt z pociechą, ale i wiedzieć, czy dotarła na zajęcia po lekcjach albo o czym mówi na dużej przerwie. Kolejna fala rodzicielskich zakupów następuje przed wakacjami, ma związek z pierwszymi samodzielnymi wyjazdami pociech - mówi Andrzej Antonuk, prowadzący sklep ze sprzętem detektywistycznym, działający także na Opolszczyźnie.

Egzamin z kamerką

Ze szpiegowskich nowinek technicznych korzystają studenci oraz pracodawcy, a także aktorzy i znani z telewizji prezenterzy. Dla nich ten sprzęt stanowi element warsztatu zawodowego.

- Znany aktor czy prezenter prowadzący kosztowny event nie powinien ciągle zerkać w kartkę, to nie jest profesjonalne - mówi Nowaczewski. - Często przy tych okazjach pracuje w parze. Sam ma mikrosłuchawki w uchu, które mają cielisty kolor i są praktycznie niewidoczne, na szyi - pętlę bluetooth, a w kieszeni telefon połączony z telefonem partnera. Osoba czuwająca nad przebiegiem prezentacji może znajdować się nawet na końcu świata, byleby był tam zasięg telefonu. Słucha prezentacji i w odpowiednim momencie podpowiada lub prostuje błąd.

Mikrosłuchawki cieszą się też powodzeniem u biznesmenów robiących ważne kontraktowe prezentacje, a także u studentów podczas sesji egzaminacyjnych. A jeśli egzamin jest pisemny, można wykorzystać jeszcze minikamery wmontowane w długopis. W końcu stypendia naukowe są całkiem pokaźne, inwestycja może się więc zwrócić.

- Nie oceniamy w sensie moralnym tych poczynań, ale faktem jest, że czasem student idzie na sesję nie tylko dobrze przygotowany merytorycznie, ale i sprzętowo - przyznaje Nowaczewski.
Studenci i naukowcy piszący prace dyplomowe też zaglądają do sklepów ze sprzętem szpiegowskim. Kupują spyloggery oraz keyloggery, które rejestrują każde uderzenie w klawiaturę, robią zrzutki ekranowe i kopie zapasowe plików poza dyskiem komputera. W przypadku awarii dysku - można odzyskać efekty pracy.

Bus monitorowany

Z technik szpiegowskich skrzętnie korzystają pracodawcy. Śledzą aktywność swych pracowników w internecie (czy wykorzystują sieć dla potrzeb służbowych i prywatnych), montują w pokojach minikamery, a w samochodach służbowych GPS-y.

- Spotkałem się też z tym, że właściciel firmy kupował wytypowanym pracownikom bardzo dobre telefony szpiegujące - mówi Antonuk. - Nie wiem, czy chciał podsłuchiwać podwładnego, bo mu nie ufał, czy też tak wysoko cenił pracownika, aby dać mu telefon bezpieczny - bo w razie zagubienia czy zniszczenia z takich telefonów szpiegowskich łatwo jest odzyskać dane. Pamiętajmy, że teraz telefony komórkowe działają niczym bardzo zaawansowane komputery personalne. Na takich telefonach są często przechowywane dane bardzo istotne z punktu widzenia firmy.

Andrzej Antonuk z Opola wspomina klienta, który był właścicielem firmy przewozowej. - Miał bodaj siedem busów. Kupił zestawy GPS do trzech z nich i natychmiast potwierdziły się jego obawy, że pracownicy używają aut do celów prywatnych, tankując jednak służbową benzynę. Dokupił GPS-y do pozostałych busów, a zużycie benzyny w firmie spadło o niemal 30 proc. Zakup sprzętu szpiegującego zwrócił się więc w dwa miesiące! Ostatnio ten pan kupił u mnie spylogger.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska