Mama leje po twarzy, tata pasem po nogach

sxc.hu
sxc.hu
Dla Polaków klaps to wciąż podstawowa metoda wychowawcza. Paragrafy, na podstawie których miano karać za bicie, okazują się przepisami martwymi. - Bo, niestety, prawo nie buduje naszej świadomości - mówi opolski psycholog Wacław Mitoraj, zajmujący się problematyką przemocy w rodzinie.

Statystyki

Statystyki

Dziewięciu na dziesięciu uczniów klas I-III szkół podstawowych akceptuje przemoc. Z kolei połowa gimnazjalistów uważa, że bicie jest metodą wychowawczą (badania fundacji Ad Vocem)

Co piąty Polak uważa przemoc w rodzinie za normę, a jedna czwarta czuje się zwolniona z obowiązku reagowania na przemoc, uznając, że sprawca może mieć rację. 17 proc. badanych uważa, że - reagując na akty przemocy - można jeszcze bardziej zaszkodzić osobie pokrzywdzonej. 13 proc. uznaje, że to prywatna sprawa tej rodziny.

(Badania instytutu SMG/KRC przeprowadzone na zlecenie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej).

Zakazy jednoznaczne bicia dzieci, także tzw. klapsów, wprowadzono w czasie, gdy w Polsce było głośno o kolejnych przypadkach dotkliwego pobicia nawet bardzo małych dzieci, także ze skutkiem śmiertelnym.

Zapisy niepozostawiające wątpliwości, że klaps jest zakazany znalazły się w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy oraz w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym. W listopadzie głośno było o przypadku z Zielonej Góry, kiedy to mama, będąc w markecie, dała klapsy niegrzecznemu dziecku sprawiającemu kłopoty, a tata zagroził, że w domu - jeśli dzieciak się nie uspokoi - powtórzy lanie. Widziało to wielu robiących zakupy, ale tylko jedna klientka zdecydowała się zadzwonić na policję, a ta faktycznie interweniowała i sprawa trafiła do sądu. Taki wypadek jest jednak pojedynczy w skali kraju. Za klapsy wciąż się nie karze, stosuje się je za to powszechnie.

"Mam 16 lat. Dostałam od rodziców. Mama lała po twarzy. Tata paskiem dokładał po nogach. Potem wrzeszczeli, że jak będę już pełnoletnia, to będę robić co chcę, zachowuję się gorzej niż chłopak i jestem ladacznicą. Za co? Byłam z chłopakiem na WOŚP. Nienawidzę ich."

Zgodnie z przepisami kodeksu karnego uderzenie jest przestępstwem, naruszeniem cielesności (np. artykuł 217 KPK - Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku).

Artykuł 217 okazuje się jednak przepisem mało praktycznym: - Wiąże się z pewnym proceduralnym problemem, bo dotyczy przestępstwa ściganego z oskarżenia prywatnego - mówi prawnik Olga Procha z Fundacji Dzieci Niczyje. - A to oznacza, że z powództwem powinien wystąpić rodzic, czy też inny opiekun dziecka.

Wiadomo, że rodzic, który uderzył dziecko - sam na siebie nie doniesie. Mało prawdopodobne też, aby matka występowała przeciw ojcu, babcia przeciw synowi, ojciec przeciw mamie. Jeśli się tak dzieje, to w przypadkach drastycznych, kiedy długotrwałe naruszanie nietykalności, okładanie klapsami zamieniło się w znęcanie, bywa, że ze szczególnym okrucieństwem.

Nawet jeśli w złości inni opiekunowie chcą zeznawać przeciwko bijącemu rodzicowi na podstawie artykułu 217, po krótkim czasie - wycofują się z tego zamiaru - dodaje prawnik.

"A ja pochodziłem z dobrego domu, wykształceni rodzice itp.

A dostawałem lania (nie klapsy) do 18. roku życia!!!!!!!!

Zawsze wiedziałem za co, bo byłem raczej niegrzeczny i niedobry, był przypadek dwóch lań jednego dnia.

Wyglądało to tak, że najpierw była rozmowa, potem musiałem iść do swojego pokoju, przygotować kabel i położyć się nago na łóżku, przychodził ojciec i bił po dupie."

- Odkąd zakazano klapsów, odbieramy coraz więcej telefonów z pytaniami od świadków takich zdarzeń: sąsiadka widziała bijącego rodzica na podwórku, sąsiad - na klatce schodowej. Tłumaczymy, że to niezgodne z prawem, ale opiekun drugi powinien zgłosić sprawę i iść z nią do sądu. Innych kroków nie podejmujemy, nie zawiadamiamy prokuratury, bo prokurator interweniuje w przypadku czynów o znacznej szkodliwości społecznej - wyjaśnia Olga Procha .

Jest jeszcze jedna niedogodność związana z przepisem 217 - dodaje Ewa Kosowska-Korniak z biura prasowego Sądu Okręgowego w Opolu. - Wszczynając sprawę, trzeba ponieść koszty sądowe. To też przeszkoda, powstrzymująca przed działaniem. Sprawy z powództwa prywatnego dotyczą więc raczej zniesławienia osób dorosłych, a nie uderzenia dziecka. W naszym okręgu nie słyszałam, aby z artykułu 217 ktoś skarżył za uderzenia dziecka.

Prokuratura najczęściej wszczyna sprawy w przypadku znęcania się nad dzieckiem (paragraf 207). Rok temu było w opolskich sądach tych spraw 394, w 2010 - 343. Rośnie ilość spraw o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem: z 1 - w 2010 roku, do 4 - w 2011. Znęcanie oznacza między innymi świadome, długotrwałe poniżanie, zadawanie cierpień fizycznych i psychicznych, stosowanie gróźb i wykorzystanie oczywistej przewagi. Pobicie 4-latka gumowym klapkiem tak, że na jego pośladkach pozostały siniaki - nie zostało przez opolski sąd zakwalifikowane jako znęcanie (było przecież jednorazowe), lecz jako naruszenie czynności narządu ciała. Dopiero na podstawie takiego artykułu uznano winnym tatusia. Ten zresztą nie widział w swym zachowaniu wobec bezbronnego dziecka nic złego, był przekonany, że zastosował słuszną karę, przyczyniał się do dobrego wychowania chłopca.

"W wieku 16 lat za papierosy dostałem 20 razy kablem, aż pojawiła się krew. W wieku 18 lat ostatni raz dostałem za wagary. KOCHAM rodziców i wiem, że zasłużyłem na kary (może nie na takie mocne). Teraz mam dwójkę dzieci, 5- i 2-latka, i dostały parę razy po małym klapsie."

Psychologowie nie widzą tymczasem różnicy między klapsem a znęcaniem się nad dzieckiem. - Dziecko wobec dorosłego jest bezbronne, a dorosły winien otoczyć je miłością, opieką i zrozumieniem. Klaps nie jest wyrazem miłości, nawet jeśli sami przed sobą się tak usprawiedliwiamy. On powoduje poważne rany. Powstają one w dziecku w wyniku poczucia krzywdy, niezrozumienia sytuacji, przekonania o niesprawiedliwości - mówi Wacław Mitoraj. - Klaps nie wychowuje, on tylko uczy ucieczki przed kolejną tego rodzaju karą.

Klapsy są tymczasem bardzo często początkiem zła, które kwalifikowane jest jako znęcanie. Rodzice czy opiekunowie nie zaczynają bolesnego "wychowywania" od razu od pobicia tak, że dziecko nie może na przykład iść do szkoły - tak mocno jest poranione. Zaczyna się od klapsa, potem następuje bicie pozostawiające liczne siniaki. Jest też rzucenie w malucha nożem, grożenie siekiera. Pomysły na te metody wychowawcze to cytaty z aktu oskarżenia z akt sądu w Strzelcach Opolskich. Tato przekonywał, że tak m.in. wychowuje synów.

- Zaczyna się od klapsa, który tak naprawdę nie służy wychowaniu dziecka, lecz ulżeniu własnym frustracjom, niepowodzeniom, poczuciu życiowej porażki - wyjaśnia psycholog. - Krótki akt agresji przynosi ulgę. Skoro tak, to powtarzamy tę agresję coraz częściej. Z dnia na dzień akty agresji są coraz silniejsze, coraz bardziej dotkliwe dla "karanego", coraz bardziej dla niego niebezpieczne fizycznie i psychicznie. Małe agresje już nie wystarczają. Dlatego powtarzam podczas terapii, że już pierwsze akty agresji powinny być powodem ich reakcji, zgłaszania się choćby do ośrodka terapeutycznego.

"Chyba lepiej jest, gdy dziecko czuje respekt przed rodzicem niż rodzic przed własnym dzieckiem. Oczywiście nie jestem za tym, żeby bić dzieci, używając przedmiotów takich jak pasek czy kabel, ale klaps nic nie zaszkodzi."

12-letni chłopiec spod Krapkowic był bity od lat. Agresja taty przybierała na sile. Bywało, że chłopak miał ciało sine, więc ze wstydu, aby pedagodzy niczego nie zauważyli, nie szedł do szkoły. Mama - świadoma tego, co się stało - wypisywała mu zwolnienia. A jeśli już szedł do szkoły - to na lekcjach wychowania fizycznego ćwiczył w dresie, z długimi rękawami i spodniami.

Ojciec tymczasem wymyślał coraz to nowe metody wychowawcze: kazał znosić z pola ciężkie kamienie albo trzymać ciężary w wyprostowanych, uniesionych do góry rękach.
- To trwało nawet 20 minut - przyznaje mama. - Widziałam to.

Tato kazał też synowi położyć dłonie na stole. Następnie przyniósł siekierę i zagroził, że odrąbie chłopcu palce.

- Wszystko to były kary za złe zachowanie - tłumaczył w zeznaniach. Przekonywał, że przecież w ten sposób wychowywał swego krnąbrnego syna.

Aby mieć więcej powodów do "wychowawczych" działań, nakazał też rodzeństwu chłopaka donosić na niego. Ci informowali o jego rzekomych przewinieniach, często zwalając na brata własne winy. Powodów do znęcania się nad chłopakiem przybywało, a środki wychowawcze były coraz bardziej wyrafinowane.

- Masz tu lepiej niż ja w domu - powiedział kiedyś chłopak do... psa znajomej, a ta to przypadkowo usłyszała.

Mama (ją też mąż "karał") nie interweniowała. Na policję sprawę zgłosiła babcia, gdy chłopak o wszystkim jej opowiedział (wcześniej niczego nie wiedziała, tak przekonuje).
- Dlaczego mamy nie reagują w takich sytuacjach zgodnie ze swym instynktem macierzyńskim nakazującym chronić potomstwo? Bo w określonym układzie rodzinnym uważają, że przeciwstawienie się przemocy spowodowałoby eskalację agresji i cierpień na całą rodzinę. Być może mają już takie doświadczenia - mówi Wacław Mitoraj. - Ale brak reakcji zaraz na początku pojawienia się zjawiska, nie powstrzyma większej agresji w przyszłości.

"Byłam bita w dzieciństwie. Ręką i skakanką. Niby zawsze było wiadomo za co, wiadomo, jak człowiek mały, ma różne głupie pomysły. Teraz mam 23 lata i nie mogę patrzeć na skakankę - nigdy nie mogłam. Od razu się trzęsę, jak ją widzę."

Dzisiejsi 40- i 50-latkowie nie byli wychowywani bez pasa.
- Sam dostałem od rodziców. Na moich oczach nauczycielka uderzała kolegę wskaźnikiem drewnianym, aż wskaźnik się złamał - mówi Wacław Mitoraj.

Przyznaje, że nie ustrzegł się zastosowania klapsa wobec własnego dziecka. Choć jest przekonany, że wychowywać należy i można bez takich środków.

- Ale przekonanie o tym nas wszystkich - to praca na pokolenia - dodaje. - Sprawy wcale nie ułatwia wszechobecna agresja, także w grach komputerowych i w telewizji, w mass-mediach.
Dzieci karcone fizyczne mogą w przyszłości, jako dorosłe, stosować te same metody wychowawcze - podkreślają psychologowie. Najprawdopodobniej przyjmą w życiu jedną z dwóch postaw: - Albo wszystko zdobywa się przemocą. Albo należy przejść przez życie pokornie, pozwalając nawet na znieważanie się. Żadna z tych postaw nie jest właściwa - kończy psycholog.

- Kiedyś chłopiec mi powiedział, że jak dorośnie, to zabije tatę, ale tak, by tatę mocno bolało, za karę, za to, co mu robił - mówi tymczasem świadek w jednej ze spraw o znęcanie się przez rodzica nad dzieckiem.

W tekście wykorzystano cytaty z akt spraw dotyczących znęcania się i naruszenia cielesności dzieci, a także z forów organizacji zajmujących się przemocą w rodzinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska