Mamy najmniej przedszkoli i żłobków

Redakcja
Dzieci z przedszkola nr 25 w Opolu. Pod względem dostępności tych placówek na tle kraju Opolszczyzna wygląda zupełnie nieźle.
Dzieci z przedszkola nr 25 w Opolu. Pod względem dostępności tych placówek na tle kraju Opolszczyzna wygląda zupełnie nieźle. Sławomir Mielnik
Polska ma najmniej miejsc w przedszkolach i żłobkach z wszystkich krajów Unii. W Opolu 400 rodziców odeszło z kwitkiem, w Kędzierzynie-Koźlu - 200.

Pani Izabeli z Kędzierzyna-Koźla udało się zapisać dziecko do przedszkola. Przyznaje jednak, że nie było łatwo.

- Pierwszeństwo miały dzieci z rodzin, w których oboje rodzice pracują - tłumaczy kobieta. - Ja dopiero pracy szukam. Aby przyjęto moje dziecko musiałam przedstawiłam fikcyjne zaświadczenie o zatrudnieniu, które wypisała mi prowadząca firmę koleżanka.

Do takich "sztuczek", często łamiąc przy tym prawo, uciekają się rodzice, aby zapewnić opiekę swoim pociechom. Z danych Komisji Europejskiej wynika, że Polska jest pod tym względem najgorsza w Unii. Miejsc w przedszkolach jest u nas tylko dla 60 procent dzieci w wieku od 3 do 6 lat, choć odsetek ten powinien wynosić 90 procent. Jeszcze gorzej jest ze żłobkami. W Polsce są one gotowe zapewnić opiekę zaledwie 3 procentom maluchów, a unijna średnia to 33 proc.

Pod względem dostępności tych placówek Opolszczyzna w skali kraju wygląda całkiem nieźle, ale i tu dla wielu dzieci zabrakło miejsc. W Kędzierzynie-Koźlu 197 rodzicom nie udało się zapisać swoich dzieci do przedszkoli. Z tego aż połowę stanowią maluchy z rocznika 2010, czyli trzylatki.

- Do września ta liczba trochę się zmniejszy, bo niektórzy rodzice, którzy zapisali dzieci, zrezygnują. Ale dla wszystkich na pewno nie starczy miejsc - przyznaje Aleksandra Felsztyńska z Miejskiego Zarządu Oświaty i Wychowania w Kędzierzynie-Koźlu.

W Opolu do przedszkoli nie przyjęto aż 400 dzieci.

W Kluczborku tzw. uczęszczalność do tych placówek wynosi 89 procent i jest podobna do wielu innych opolskich miast. - W tym roku wszyscy chętni rodzice zapisali swoje dzieci - podkreśla Elżbieta Pietrzykowska, wicedyrektor Administracji Oświaty w Kluczborku. Gorzej jest z oddziałami wczesno-przedszkolnymi, które pełnią rolę żłobków. W Kluczborku uczęszcza tam zaledwie 8,7 procenta 2-latków.

Za kilka dni w Sejmie odbędzie się głosowanie nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Zakłada on, że wszystkie dzieci w wieku od 3 do 5 lat będą miały zapewnione miejsca w przedszkolach. Rząd chce, aby problem z 4-latkami był rozwiązany już w 2015 roku, a z 3-latami najpóźniej w 2017. Miejsc w przedszkolach ma przybyć m.in. po wprowadzenia obowiązku szkolnego dla 6-latków.

Ale to nie wszystko. Ministerstwo Edukacji Narodowej chce również, aby rodzice płacili maksymalnie 1 zł za każdą godzinę opieki nad dzieckiem ponad bezpłatną pięciogodzinną podstawę programową. Resztę kosztów ma za nich ponieść państwo. Te zmiany miałyby obowiązywać już od 1 września.

- W tym roku samorządy otrzymają łącznie 504 miliony zł na ten cel - informuje Paulina Klimek, rzecznik prasowy Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Oznacza to, że dotacja na ten okres wyniesie 414 złotych w przeliczeniu na każde dziecko objęte wychowaniem przedszkolnym.

- Pieniądze z dotacji będą przeznaczone przede wszystkim na obniżenie opłat dla rodziców w ostatnim kwartale 2013 roku - dodaje Paulina Klimek. - W roku 2014 dotacja przedszkolna wyniesie już 1,6 miliarda złotych, co w przeliczeniu na każde dziecko oznacza 1242 złote.

Samorządowcy twierdzą, że plan zapewnienia miejsc w przedszkolu wszystkim dzieciom do 2017 roku jest realny. - To się da zrobić - uważa Marian Wojciechowski, wójt Reńskiej Wsi. - Dziś wiele gmin zamyka szkoły, albo nosi się z takim zamiarem. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zamienić je w przedszkola. W ten sam sposób można rozwiązać problem braku pracy dla kadry pedagogicznej.

Nieco mniej entuzjastycznie włodarze gmin patrzą jednak na obniżenie stawek opłat do złotówki. Boją się, że to oni do tego dopłacą.

- Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby jakaś rekompensata pokryła całość nakładów poniesionych przez nasz samorząd - mówi Alina Pawlicka-Mamczura, rzecznik opolskiego magistratu.

W Opolu już policzono, ile takie nowe zasady będą kosztować miasto. Jeśli rząd spełni obietnice i przyzna wyrównanie w wysokości 414 zł na jedno dziecko, to samorząd i tak będzie na minusie 400 tys. zł w skali roku. A jeśli rząd nie da dotacji - czego nie można wykluczyć - wówczas miasto dopłaci aż 1,7 mln zł.

Klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości domaga się wprowadzenia swoich poprawek do projektu nowelizacji ustawy o systemie oświaty. - Uważamy, że zaproponowana ustawa ma jedynie poprawić wizerunek rządu Donalda Tuska i wynika bardziej ze spadków sondaży, niż chęci pomocy samorządom i rozwiązania problemu - mówi Sławomir Kłosowski, szef PiS na Opolszczyźnie.

PiS chce, aby już od tego roku zapewnić miejsce w przedszkolach dla wszystkich 3- i 4-latków. Chce też, aby już teraz (a nie jak chce rząd od 2015 roku) z dopłat państwowych mogły korzystać również przedszkola niepubliczne. To one mają być chwilowym remedium na brak państwowych placówek.

- My mamy narodowy program budowy przedszkoli - dodaje Kłosowski. - Wskazujemy w nim źródła finansowania z pieniędzy unijnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska