Po pracy szybko zrobiliśmy małe zakupy - opowiada Violetta Nabrdalik. - Kupiłam ser na sernik i pierogi ruskie. Chcę pokazać dziennikarzom z Holandii, jak się je robi. Ale żeby zdążyć, muszę przygotować coś już jutro - choćby farsz do pierogów i ser na ciasto. No, a tuż po powrocie do domu wysiałam marchewkę i pietruszkę. Czas był na to najwyższy.
Grzegorz, mąż pani Violetty, naciął wczoraj drewna, a po południu zawiózł starszą z córek, Martę, na lekcję angielskiego do Kędzierzyna-Koźla. Sam w tym czasie był u dentysty.
Kilka osób już gratulowało rodzinie z Większyc, że to ich wybrali czytelnicy "NTO" i holenderscy dziennikarze na bohaterów reportażu.
- Jeden z uczniów przyznał mi się, że wysłał na nas sms-a, bardzo entuzjastycznie gratulował mi też kolega z pracy - mówi Grzegorz Nabrdalik, nauczyciel przedmiotów zawodowych w Zespole Szkół w Komornie. - Ludzie się cieszą, że przy okazji naszej przygody z mediami będzie się mówić i pisać o Większycach.
Marta po szkole i nadobowiązkowym kursie angielskiego miała odrobinę luzu - tata pozwolił jej zagrać na komputerze.
- W poniedziałek skończyłam 12 lat, więc do szkoły zaniosłam batoniki i czekoladę dla pani - chwali się jubilatka. - Od rodziców dostałam spodnie dzwony, a od kuzynów i dziadków torebkę, śliczne figurki rodziny jeży, de-
zodorant, portfel i dużo słodyczy.
Małgosia o 17.30 poszła z mamą do kościoła na próbę spowiedzi (dom Nabrdalików stoi w Większycach tuż przy nowym kościele). Gosia w tym roku przystępuje do komunii. Pierwszą spowiedź będzie miała dzisiaj. Rachunek sumienia obiecała zrobić tuż przed snem...
Pokażemy zwykłych ludzi
Rozmowa z Monique Gisbertz, dziennikarką holenderskiej telewizji publicznej NOS
- Rodzina, którą wskazali czytelnicy "NTO" również wam spodobała się najbardziej. Czego chcielibyście się od nich dowiedzieć o przeciętnej polskiej familii?
- Chcielibyśmy towarzyszyć im podczas posiłku, popytać o to, jak spędzają wolny czas. Jeśli to możliwe - będziemy im towarzyszyć podczas zakupów i przy przygotowywaniu jakichś typowo polskich potraw. Zapytamy ich też o ich lęki i nadzieje związane z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Zależy nam, by zachowywali się jak najbardziej naturalnie, dlatego ekipę, która będzie robić materiał, ograniczymy do minimum i użyjemy do zrobienia programu małej, prawie niewidocznej kamery.
- W Opolu jesteście od wczoraj. Zainstalowaliście już swoje objazdowe biuro w autobusie przy byłej restauracji Hanka. Zostaniecie w mieście do niedzieli. Co będziecie tu robić?
- Założyliśmy, że w naszych programach nie będzie polityki i nudy z nią związanej. To ma być program robiony wśród zwykłych ludzi. Chcemy pokazać naszym rodakom codzienność przeciętnych Polaków. Za kilka tygodni wszyscy będziemy w Unii, więc dobrze jest wiedzieć, jacy jesteście. Holendrzy boją się taniej siły roboczej z Polski, dlatego dużo będziemy rozmawiać o pracy, bezrobociu i migracji zarobkowej. Pojedziemy też do Katowic, żeby tam zrobić reportaż o górnictwie. Odwiedzimy Wrocław. Na pewno pokażemy też krótki reportaż o waszych drogach. Na trasie Ryga - Opole nieźle nas wytrzęsło... A kolejne tematy na pewno pojawią się w trakcie wizyty.
- Kiedy programy z Polski pojawią się w holenderskiej telewizji?
- Na bieżąco będziemy wysyłać montowane w naszym biurze na kółkach materiały i na bieżąco będą one emitowane w NOS. Natomiast w sobotę o 19.30 nadamy z Opola półgodzinny program na żywo.