Marcin Komenda, rozgrywający Stali Nysa: - Życzę sobie, by klubowi włodarze nie musieli już szukać dla mnie rolek [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Marcin Komenda (nr 5) w najbliższym sezonie PlusLigi będzie kapitanem Stali Nysa. Do pozostania w klubie przekonało go m.in. duże zaufanie, jakim jest darzony przez kolegów i działaczy.
Marcin Komenda (nr 5) w najbliższym sezonie PlusLigi będzie kapitanem Stali Nysa. Do pozostania w klubie przekonało go m.in. duże zaufanie, jakim jest darzony przez kolegów i działaczy. Wiktor Gumiński
- W poprzednim sezonie z naszym przyjęciem bywało różnie. Mam nadzieję, że teraz będziemy w tym elemencie prezentować się bardziej stabilnie, bo od niego zaczyna się cała gra. Powinni w tym pomóc nasi nowi zawodnicy - mówi Marcin Komenda, rozgrywający Stali Nysa, na nieco ponad tydzień przed startem rozgrywek PlusLigi 2021/22.

Nie czujesz choćby minimalnej nutki zawodu, że grasz teraz (rozmowę przeprowadziliśmy 17 września – red.) turniej towarzyski w Nysie, a nie szykujesz się z reprezentacją Polski do walki o medale mistrzostw Europy?
Lekki zawód na pewno odczuwam, bo ambicja nie pozwala mi, by w pełni zaakceptować taki rozwój wydarzeń. Takie jest jednak życia sportowca – nie zawsze układa się tak, jakby się chciało. Widocznie po prostu na ten moment nie zasłużyłem, by występować w mistrzostwach Europy. Kontynuuję zatem ciężką pracę po to, by w kolejnych latach nadal być rozpatrywanym w kontekście kadry narodowej. Trenuję z klubem i robię wszystko, byśmy jako zespół jak najlepiej wyglądali w nadchodzącym sezonie. Dobra postawa w lidze może zbliżyć do reprezentacji przecież nie tylko mnie, ale również innych chłopaków.

Kiedy nie otrzymałeś powołania na igrzyska olimpijskie, wzrosła w tobie nadzieja na występ w europejskim czempionacie?
Tak jak inni zawodnicy, którzy też nie pojechali do Tokio, nie wiedzieliśmy do końca, czego się spodziewać. Gdybyśmy zdobyli olimpijski medal, trenerzy być może inaczej podeszliby do mistrzostw Europy. Niestety, wynik na igrzyskach był niezadowalający, więc drużyna chciała się odbudować praktycznie w tym samym składzie, co jest zrozumiałe. Starałem się w ostatnich tygodniach cały czas robić swoje i czekałem na rozwój wypadków. Jeżeli dostałbym powołanie, bardzo bym się cieszył. Ono jednak nie nadeszło, więc myślę już tylko o sezonie klubowym.

Nie bałeś się, że przychodząc do Stali możesz wypaść z kręgu zainteresowań trenerów reprezentacji narodowej?
Nie miałem obaw. Wychodzę z założenia, że jeżeli sumiennie wykonuje się swoją pracę, to niezależnie od składu personalnego danej drużyny zawsze można dużo wyciągnąć dla siebie. Oczywiście, byliśmy beniaminkiem i czasami musieliśmy zapłacić frycowe. Mieliśmy dobre momenty, ale doświadczyliśmy też wielu bolesnych lekcji. Kilka razy mieliśmy rywali „na widelcu”, zabrakło nam tylko postawienia przysłowiowej kropki nad „i”. Z takich niepowodzeń jednak też można wyciągnąć dużo dobrego na przyszłość i mam nadzieję, że dzięki nim w najbliższym sezonie będziemy mocniejsi.

Mimo zajęcia przez Stal dopiero 13. miejsca, w Nysie chyba odzyskałeś radość gry w siatkówkę po trudnym okresie w Asseco Resovii Rzeszów.
Zgadza się, poprzedni sezon dał mi osobiście dużo radości. Oczywiście, zabrakło nam trochę zwycięstw, które jeszcze bardziej zbudowałyby morale i atmosferę w drużynie. No i te nieszczęsne dziewięć przegranych tie-breaków na dziewięć rozegranych … Gdybyśmy wygrali chociaż cztery czy pięć z nich, wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej. Mieliśmy wszyscy apetyty na nieco lepsze miejsce, ale koniec końców główny cel w postaci utrzymania został pewnie zrealizowany. Stąd też mentalnie transfer do Stali bardzo mi pomógł i teraz powinno być już tylko lepiej.

Wspomniane tie-breaki często wam się śniły?
Nasz wynik pod tym względem był naprawdę specyficzny. Nie wiem, czy kiedykolwiek w PlusLidze miała miejsce podobna sytuacja… W trakcie poprzedniego sezonu oczywiście mocno siedziało nam to w głowach i regularnie rozmyślaliśmy, dlaczego tak jest. To, że przegrywaliśmy te piąte sety, świadczyło jednak o tym, że po prostu byliśmy słabsi od rywali. Być może podchodziliśmy do nich po prostu zbyt nerwowo. Kolejne tie-breakowe niepowodzenia sprawiały, że coraz trudniej było nam rywalizować w każdej następnej decydującej partii. Mam nadzieję, że w najbliższym sezonie już przy pierwszej okazji przełamiemy tą wiszącą nad nami klątwę.

Czyli, mówiąc pół żartem, wygranie tie-breaka ucieszy was bardziej niż triumf 3:0 lub 3:1?
Bardzo przydałoby się nam zwycięstwo w tie-breaku, by udowodnić, że już wyrzuciliśmy z głów to, co wydarzyło się w poprzednim sezonie. Jednak każdy triumf oczywiście będzie cieszyć nas tak samo, niezależnie czy odniesiony w trzech, czterech czy pięciu setach.

Po sezonie dostałeś jakieś prezenty od klubu?
Nie przypominam sobie.

W rozmowie z nami Marek Majka (były prezes, obecnie dyrektor zarządzający Stali – red.) mówił, że bardzo przydałyby ci się rolki. W poprzednim sezonie sporo musiałeś nabiegać się za piłką.
(śmiech) Gdybym je otrzymał, na pewno podszedłbym do tego z właściwym dystansem. Rzeczywiście, przeciwnicy często wywierali na nas na tyle dużą presję zagrywką, że z naszym przyjęciem w minionych rozgrywkach bywało różnie. Mam nadzieję, że w najbliższym sezonie będziemy w tym elemencie prezentować się bardziej stabilnie, bo od niego zaczyna się cała gra. Przy dobrym odbiorze będzie nam też znacznie łatwiej o poprawę gry w ofensywie. Mówiąc z przymrużeniem oka, liczę na to, że za kilka miesięcy włodarze klubu już nie będą musieli szukać dla mnie rolek.

Jak często odczuwałeś frustrację po niedokładnych przyjęciach kolegów?
Czasami się ona rzeczywiście pojawiała, ale zwykle starałem się jej nie pokazywać. Oczywiście, zdarzyło się, że okazało się to silniejsze ode mnie i wyszła ona na zewnątrz. Generalnie jednak podchodzę do boiskowych spraw ze zrozumieniem, bo przecież nikt specjalnie błędów nie robi. Każdy z nas chce dla drużyny jak najlepiej, próbuje pomóc na tyle, na ile może. Często nie mogłem w pełni rozwinąć skrzydeł, ale nie miałem innego wyjścia jak dostosować się do tego, co działo się w danej chwili na boisku. Wielokrotnie udawało nam się wychodzić z opresji, ale liczę na to, że w najbliższych miesiącach przede wszystkim nie będziemy się w nich znajdować już tak często jak w poprzednim sezonie.

Kiedy zdecydowałeś, że zostajesz w Stali na kolejny rok?
Najważniejsze kwestie mieliśmy dograne już w trakcie poprzedniego sezonu i przed jego zakończeniem na sto procent wiedziałem, że zostaję. Dostałem w Stali bardzo duże zaufanie, czuję się tu doceniany. A że jestem osobą lojalną, to jak ktoś daje mi dobro, staram się odpłacić tym samym. Dobrze dogaduję się ze sztabem szkoleniowym, klub przedstawił mi też interesującą wizję na sezon 2021/22, więc nie potrzebowałem szczególnie dużo czasu do namysłu. To były dość łatwe rozmowy.

Nie poczułeś też jeszcze chyba w pełni klimatu nyskiej siatkówki. W poprzednim sezonie ani razu nie zagraliście przy komplecie publiczności.
Bardzo szkoda, bo nyscy kibice należą do ścisłej czołówki w Polsce. Nawet kiedy trybuny Hali Nysa mogły być wypełnione tylko w 25 procentach, to i tak atmosfera była bardzo gorąca, a my czuliśmy duże wsparcie. Dlatego nie mogę się doczekać, aż trybuny wypełnią się do ostatniego miejsca. Wtedy powinniśmy dostać dodatkowych sił, a rywale mogą mieć miękkie nogi. Liczę bardzo na to, że nam i naszym kibicom na przeszkodzie nie staną już pandemiczne obostrzenia.

Często rozmawiałeś w Nysie o siatkówce poza halą?
Zdarzało mi się na mieście rozmawiać z kibicami. Zawsze były to miłe, sympatyczne spotkania, nigdy nie doświadczyłem jakiejkolwiek nieprzyjemności. Jestem otwarty na wymianę spostrzeżeń z osobami, które obserwują nas z boku. Od kogoś, kto nie jest wewnątrz drużyny, również można usłyszeć wartościowe opinie bądź spostrzeżenia.

Byłeś zaskoczony, że zostałeś wybrany nowym kapitanem Stali?
Jakoś szczególnie zdziwiony nie byłem. Cieszę się, że drużyna w tajnym głosowaniu powierzyła mi tak odpowiedzialną funkcję, to dla mnie powód do dumy. Zarazem wychodzę jednak założenia, że jeśli zespół ma w składzie mądrych graczy, a tak jest w Stali, to tak naprawdę każdy jest „małym” kapitanem i dokłada cegiełkę do tego, by poszczególne mechanizmy dobrze funkcjonowały. Wszyscy zawodnicy są u nas ważni i chciałbym, żeby tak właśnie się czuli.

Dlaczego i o ile Stal będzie w tym sezonie lepsza niż w poprzednim?
Wzmocniliśmy się na wszystkich pozycjach, na które przyszli do nas latem nowi siatkarze. Ponadto każdy z graczy, którzy zostali w klubie, jest bogatszy o roczne doświadczenie w PlusLidze i poczynił w tym czasie postęp, co powinno już w najbliższym czasie procentować. Patrząc po dotychczasowych treningach i sparingach, wygląda na to, że szczególnie obiecująco wygląda linia przyjęcia. W tym elemencie powinniśmy funkcjonować znacznie lepiej. Nie narzucamy sobie sztywnych celów, jeżeli chodzi o konkretne miejsce bądź liczbę punktów. Skupiamy się na tym, by grać po prostu dobrą siatkówkę, bo wtedy automatycznie pojawią się też korzystne wyniki. Chcemy zawsze opuszczać halę po meczu z poczuciem, że daliśmy z siebie wszystko. Jeżeli tak będzie, na koniec sezonu powinno to również znaleźć oczekiwane odzwierciedlenie w ligowej tabeli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska