Marcin Kornak: Zatrzymać prawicowy radykalizm. Póki nie jest za późno

fot. Archiwum
Czymś jednak nienaturalnym i groźnym wydaje nam się fakt istnienia w Polsce całego "szarego przemysłu”, fabrykującego rozmaite nazistowskie symbole - mówi Marcin Kornak.
Czymś jednak nienaturalnym i groźnym wydaje nam się fakt istnienia w Polsce całego "szarego przemysłu”, fabrykującego rozmaite nazistowskie symbole - mówi Marcin Kornak. fot. Archiwum
Rozmowa z prezesem Stowarzyszenia "Nigdy więcej" i redaktorem naczelnym magazynu pod tym samym tytułem.

- Czy prawicowy radykalizm jest rzeczywiście tak wielkim zagrożeniem? Nie nadajemy gestom i słowom znudzonej smarkaterii przesadnego znaczenia?
- Dość często spotykamy się z takimi pytaniami. Są ludzie, którzy wprost radzą, by tych - ich zdaniem - wygłupów nie przeceniać. Więcej - jest dość popularna opinia, że dopiero reakcje na podobne incydenty są tym, czego ich autorzy pragną. Słowem - najlepszą w opinii tych ludzi metodą na pozbycie się prawicowej ekstremy byłoby jej zamilczenie na śmierć.

- To zły pomysł?
- Zależy, o jakim poziomie ekstremizmu mówimy. Czym innym jest sytuacja, gdy nastolatek namaluje sprayem swastykę na murze, a czym innym, gdy przesiąknięci ideologią takich grup ludzie zasiądą w ławach poselskich, by stanowić prawo w kraju. Tylko że wtedy jest już tylko pora na rozdzieranie szat i biadolenie, że w odpowiednim czasie było się pasywnym czy wręcz pobłażliwym dla głupich wyskoków.

- Neonaziści powoli wślizgują się do klasy politycznej?
- Nie pamięta pan wychowanków Młodzieży Wszechpolskiej, którzy jeszcze całkiem niedawno pełnili wysokie funkcje rządowe? Którzy objęli ważne posady w kierownictwie telewizji publicznej? Przecież nie znaleźli się tam przypadkiem i nie wdarli na salony władzy przemocą. Wcześniej kształtowali swoje poglądy w swych grupach, potem uczyli uprawiania realnej polityki, wreszcie skorzystali z koniunktury, by wywindować się do politycznego mainstreamu. Dopiero po czasie media zaczęły publikować ich zdjęcia, na których bez żenady wykonywali gesty hitlerowskiego po zdrowienia.

- Dopóki nie negują holocaustu, co jest prawnie zabronione, ich obrońcy powiedzą, że zwyczajnie poszukują prawdy.
- Metodą atakowania ludzi, których uznają za odmiennych, więc niewartych szacunku? Metodą skandowania rasistowskich haseł na stadionach, wykonywania obelżywych gestów pod adresem ludzi o innym niż biała kolorze skóry? Czy na tym miałoby polegać szukanie prawdy? Poza tym prawnie zakazane jest też pochwalanie ideologii faszystowskiej i znieważanie ludzi np. ze względu na ich narodowość.

- Wydał pan "Brunatną księgę", opisującą przypadki skrajnie agresywnych zachowań ugrupowań radykalnie prawicowych, łącznie z zabójstwami, jakich dopuścili się ludzie zarażeni w tych kręgach nienawiścią i nietolerancją. Dostrzega pan skłonność do przemocy tylko po prawej stronie. Lewa jest niewinna?
- Po pierwsze, to z przypadkami agresji ze strony skrajnie prawicowych bojówek zetknąłem się, znam ich poglądy i przekonania, zatem jeśli o czymś mam mówić i pisać, to wolę o tym, na czym się znam. Nie widzę powodu, by ktoś miał nie opisać nagannych zachowań bojówek lewicowych, o ile takie istnieją, o ile rzeczywiście odwołują się do przemocy i ją stosują.

- Przeprowadziliście akcję mającą na celu wyeliminowanie z największego polskiego portalu handlowego ofert sprzedaży wszelkiego typu symboli nazistowskich. Czemu nie zwróciliście uwagi na oferty sprzedaży koszulek z portretem Stalina czy Guevary? To jacyś lepsi bandyci?
- Powtarzam: nie zauważyłem w Polsce jakichś znaczących przejawów przemocy ze strony ugrupowań lewicowych. Co nie oznacza, że ktoś, kto się z nimi zetknął, nie powinien zareagować jak my na neonazizm. Nigdy za wiele organizacji pokazujących palcem ksenofobię, rasizm, brak poszanowania praw innych ludzi. Zresztą w naszym piśmie publikowaliśmy wystarczająco, jak sądzę, wiele tekstów na temat na przykład czystek etnicznych aranżowanych przez bolszewików czy całkiem współczesnych analiz podobnych zjawisk choćby tylko na terenie byłej Jugosławii.
- Wciąż mam kłopot z oceną, czy prawicowy radykalizm jest realnym zagrożeniem, czy efektem burz hormonalnych wśród młodych ludzi.
- Mieliśmy już do czynienia z morderstwami, gdzie motywem sprawców była właśnie nienawiść do ludzi określanych w pismach neonazistowskich mianem mniej wartościowych. Są to przypadki udokumentowane nie tylko przez nas, ale też przez wymiar sprawiedliwości. Gdy kilka lat temu na jednego z poprzednich prezydentów Niemiec przygotowano zamach terrorystyczny, okazało się, że materiał wybuchowy oraz praktyczna wiedza o konstrukcji bomby pochodziły z Polski. Warto o tym pamiętać, gdy wysuwa się tezy o smarkaterii bawiącej się w neonazizm. Bagatelizowanie problemu jest jak nieleczenie kataru. Gdy przerodzi się w zapalenie płuc, kuracja jest już bardzo skomplikowana, a czasem nieskuteczna.

- Nie staram się dowieść, że problem nie istnieje. Na Górze Świętej Anny ponurą tradycją stały się manifestacje skrajnie prawicowych ugrupowań skandujących hasła-przestępstwa. Z drugiej strony, w pewnym miasteczku holenderskim byłem w siedzibie partii neonazistowskiej, pełnej swastyk i portretów Hitlera. Znajomi Holendrzy tłumaczyli mi, że to wprawdzie plugawi wariaci, a jednak obywatele mający prawo do głoszenia swych poglądów. Mówili, że wolność jest także dla wrogów wolności.
- Czymś jednak nienaturalnym i groźnym wydaje nam się fakt istnienia w Polsce całego "szarego przemysłu", fabrykującego rozmaite nazistowskie symbole, odznaczenia, wydającego książki i broszury jeszcze jakiś czas temu sprzedawane na bazarach tuż przy naszej granicy Niemcom owładniętym tęsknotą za "dawnymi, dobrymi czasami". Coś, co w większości europejskich krajów jest nie do pomyślenia, u nas było prężnie rozwijającym się biznesem. Czy to nie ponury paradoks, że akurat Polska, tak ciężko doświadczona przez nazizm, stała się jednym z potentatów eksportujących tę truciznę? A istnienie całej neonazistowskiej sceny rockowej też można uznać za swoisty wypadek przy pracy?

- Nie - widziałem na You Tube fragmenty wrocławskiej imprezy muzycznej, podczas której wokalista wykrzykiwał obelgi i groźby pod adresem Żydów, a sala jednoczyła się z muzykami, wznosząc ramiona w hitlerowskim pozdrowieniu.
- Jeśli się nie mylę, takie publiczne pochwalanie rasizmu, nawet jeśli była to impreza - nazwijmy to - zamknięta, jest naruszeniem obowiązującego w Polsce prawa. Gdy jest rozpowszechniana w internecie, to tym bardziej. Czy tak trudno sobie wyobrazić, co czuje młody człowiek po wyjściu z takiej imprezy, gdy w kiosku obok może kupić broszurę "Poznaj Żyda", a potem idzie na stadion piłkarski, gdzie czarnoskórych zawodników obrzuca się bananami?

- Można ocenić skalę zagrożenia skrajnie prawicowym terrorem? Są jakieś badania, analizy?
- Rocznie w naszej "Brunatnej księdze" opisujemy około stu incydentów, jakich dopuszczają się ludzie spod neonazistowskich znaków i symboli. I są to nie tylko, wydawałoby się, banalne już przypadki stadionowej czy ulicznej przemocy, ale także morderstwa i pobicia.

- Kim są ludzie tworzący wasze stowarzyszenie?
- Wolontariuszami wywodzącymi się z najróżniejszych środowisk, którzy nie godzą się na obojętność wobec wzbierającej fali zagrożenia. Wszystko zaczęło się w latach dziewięćdziesiątych, gdy na przykład w Warszawie praktycznie strach było urządzić jakikolwiek koncert, imprezę czy manifestację, by nie narazić się na ataki ze strony bojówek skrajnej prawicy. Wielu ludzi uznało wtedy, że nie kontrprzemoc, ale otwarte mówienie i dokumentowanie tych ataków może być naszą najlepszą obroną.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska