Przed wyjazdem na igrzyska olimpijskie zapowiedział, że po powrocie z Londynu zaszyje się w knieje. Bo Marcin Możdżonek kocha przyrodę i uwielbia z nią obcować.
- W dzieciństwie dużo czasu spędziłem na wsi, na łonie natury - wyjaśnia nowy środkowy Zaksy. - Jestem z Olsztyna, a w samych granicach administracyjnych tego miasta jest dziewięć jezior i bardzo dużo lasów. Mieszkam tam między dwoma jeziorami i w sąsiedztwie lasu. Z przyrodą jestem za pan brat, bardzo ją lubię i cenię. Jak tylko czas mi na to pozwala, to spędzam czas wędkując, chodząc na grzyby, czy jeżdżąc na polowania.
Przynieś, wynieś, pozamiataj
Na myśliwskie trofea przyjdzie jednak poczekać. Na razie Marcin zgłębia tajniki łowiectwa i pomaga doświadczonym leśnikom.
- Jestem stażystą, czyli praktykantem przy starszym myśliwym - wyjaśnia zawodnik. - Taki przynieś, wynieś, pozamiataj, ale każdy od czegoś musi zacząć. Moje zajęcia w lesie to budowa ambon, paśników, doglądanie różnych obiektów w łowisku, dokarmianie zwierząt. Jako stażysta nie mogę strzelać, ale nie spieszę się do tego. Na wszystko przyjdzie czas. W myślistwie nie chodzi głównie o to by strzelać. Chodzi o kontakt z naturą, pomaganie zwierzętom, poznanie natury, dbanie o nią, nabieranie szacunku do przyrody i czerpanie przyjemności z samego przebywania w lesie.
W lesie lubi także zbierać grzyby. I nie przeszkadza mu fakt, że w czasie największego wysypu tych owoców lasu ma sporo zajęć w klubie.
- Sierpień i wrzesień to okres przygotowań do sezonu, ale zdarzają się dni wolne, albo wykorzystuje poranki - mówi zawodnik. - W tym roku w Olsztynie byłem parę razy na grzybach, a w Kędzierzynie poznaję dopiero lasy z naszym fizjoterapeutą.
Natura to także woda i jej skarby: - Wędkowanie to wypoczynek, a jak uda się coś złowić to także - później - doznania kulinarne. Smażone ryby to sam smak! - opowiada popularny "Możdżi". - W tym roku byłem tylko trzy razy na rybach. Bez wyjątkowych zdobyczy, raczej standardowo: płoć, karaś, karp, amur, leszcz.
W menu siatkarza, podobnie jak w życiu, na plan pierwszy wysuwają się dobra natury: - Bardzo lubię potrawy z dziczyzny. Są smaczne i niestety niedoceniane. A jest to mięso bardzo zdrowe, nie ma cholesterolu. Walory smakowe są nie do przecenienia, polecam każdemu.
Stres na jaki jest poddany przez cały rok, grając pod presją w klubie i reprezentacji, najlepiej łagodzi samotnością i naturą.
- To mi bardzo pomaga ochłonąć i się wyciszyć - mówi siatkarz. - Niestety, życie nie jest bezstresowe, a my mamy tego stresu bardzo dużo i czasami trzeba poszukać tego zaworu bezpieczeństwa i spuścić nadmiar złych emocji. Z Bełchatowa miałem dużo bliżej do swojego rodzinnego miasta i dość często tam jeździliśmy. A najlepiej wypoczywam w domu. Najbardziej lubię swoje rejony warmińsko-mazurskie: lasy i jeziora. Mamy domek nad jeziorem i bardzo często tam siedzimy i odpoczywamy. Zauważyłem, że w Kędzierzynie - choć to młode i przemysłowe miasto - jest bardzo dużo zieleni. Mieszkanie mam z widokiem na las. Dookoła jest bardzo zielono i to mi się podoba.
Do Kędzierzyna-Koźla przyjechał z narzeczoną Hanią. Co ciekawe, jego dziewczyna też lubi postrzelać… ale na sportowej strzelnicy.
- To takie nasze wspólne hobby - mówi gracz Zaksy. - Sam jestem w klubie strzeleckim w Olsztynie i często razem jeździmy na strzelnicę.
Zafascynowanie przyrodą sprawia, że Marcin prywatnie jest spokojnym człowiekiem.
- Jest wyciszony, stonowany, spokojnie podchodzi do życia - uważa Paweł Papke, jeden z filarów kędzierzyńskiego Mostostalu z czasów największych sukcesów naszego klubu. Potem był m.in. atakującym AZS-u Olsztyn, gdzie grał razem z Możdżonkiem. - To pozytywny i otwarty człowiek.
"Możdżi" od najmłodszych lat sprawdzał się w sporcie. Próbował różnych dyscyplin.
- Grałem w piłkę ręczną i koszykówkę - mówi kapitan reprezentacji Polski. - Bardzo mi się podobała zwłaszcza koszykówka, ale pewnego razu poszedłem spróbować pograć w siatkówkę. Dość późno, bo dopiero w połowie ósmej klasy szkoły podstawowej. Poszedłem z tego względu, że ta dyscyplina w Olsztynie ma bardzo bogate tradycje. Spodobało mi się i tego wyboru nie żałuję. Bardzo lubię siatkówkę, ponieważ jest jedną z najtrudniejszych gier zespołowych. Bardzo trudna technicznie, wymaga umiejętności, współpracy z innymi zawodnikami. Trzeba włożyć dużo pracy, żeby dobrze grać. Jeżeli nie wytrenuje się pewnych rzeczy, to potem na boisku się ich nie wykona.
Wujek Marcin jest wielki
A Marcin wytrenował bardzo dobrze siatkarskie elementy. Z racji wzrostu gra na środku bloku i na swojej pozycji jest mistrzem.
- To jeden z najlepszych blokujących świata. A do tego człowiek nietuzinkowy, fajny gość - krótko charakteryzuje naszego siatkarza "Papkin". - Spotykamy się regularnie, bo Marcin jest ojcem chrzestnym mojej młodszej córki, półtorarocznej Martynki. Jest więc mocno związany z moją rodziną. Często do starszego 6-letniego syna mówię: "Szymon jedz więcej, to będziesz taki duży jak wujek Marcin". A on odpowiada: "nie chcę być tak duży, bo wujek Marcin musi się wszędzie schylać".
- Schylać się faktycznie muszę, ale aż tak źle z tym wzrostem w życiu mi nie jest. Wręcz przeciwnie, dobrze się z nim czuję - śmieje się jeden z najwyższych siatkarzy PlusLigi, mierzący dokładnie 212 cm. - Jedyny problem, ale w czasach szkolnych, to zdobycie ubrań i butów. Jednak obecnie, w dobie internetu, wszystko można zamówić, także w moich rozmiarach. Oczywiście kwestia za krótkich łóżek w hotelach, czy ciasnoty podczas podróży samolotem zawsze się pojawia, jednak traktuje to na zasadzie anegdot, niż życiowych problemów.
Rozpisze sobie bardzo długi urlop
W pewnym momencie siatkarz próbował także łączyć granie z nauką. Jego konikiem jest prawo.
- Chciałem nawet ukończyć studia prawnicze i poczyniłem w tym kierunku kroki, ale połączenie zawodowego grania w siatkówkę i studiów prawniczych jest niemożliwe - uważa zawodnik. - Z braku czasu nie udało się skończyć roku. Za nieobecności nie byłem w stanie zaliczyć niektórych przedmiotów. A po karierze pewnie będzie za późno. Te studia wymagają czasu, a potem dochodzi aplikacja.
Być może po karierze Marcin Możdżonek nie podejmie już studiów prawniczych. Jedno jest pewne - weźmie długi urlop regeneracyjny.
- Pierwszy rok po karierze odpocznę od wszystkiego, bo rozłąka z rodziną, częste wyjazdy, obciążenie psychiczne i fizyczne jakiemu jesteśmy poddawani są duże. Dlatego jakiś dłuższy urlop się przyda - przekonuje środkowy Zaksy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?