Marcin Przeciszewski: Polityka Kościołowi szkodzi

Fot. MM Warszawa
9 sierpnia 2010. Demonstracja przeciwko krzyżowi przed Pałacem Prezydenckim.
9 sierpnia 2010. Demonstracja przeciwko krzyżowi przed Pałacem Prezydenckim. Fot. MM Warszawa
Rozmowa z Marcinem Przeciszewskim, prezesem Katolickiej Agencji Informacyjnej.

- Według wrześniowego sondażu CBOS-u 54 procent Polaków pozytywnie ocenia pracę Kościoła, 35 procent ją krytykuje. Jeszcze w czerwcu pozytywnych ocen było o 10 procent więcej, nie mówiąc o początku lat 90. Wtedy dobrze o działalności Kościoła myślało niemal 90 procent społeczeństwa. Polacy oceniają Kościół najgorzej od 14 lat.
- Dziesięcioprocentowy spadek dotyczy zaledwie dwóch, trzech miesięcy. Mam nadzieję, że ten niski wynik się poprawi, ale jednocześnie wcale mnie on nie dziwi. W ostatnich miesiącach mieliśmy w większości mediów karykaturalny obraz Kościoła. Widzieliśmy niezwykle nagłośnioną sprawę krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Jedna strona sporu instrumentalizowała symbole religijne, a po drugiej stronie dochodziło do profanacji. Poprzez użycie w tym konflikcie krzyża Kościół został wciągnięty do czysto politycznej gry między PO i PiS-em o formy upamiętnienia zmarłego prezydenta i innych ofiar katastrofy smoleńskiej. Próby instrumentalizacji Kościoła zawsze kończyły się dla niego źle. Nie inaczej było tym razem. Społeczeństwo zareagowało niesmakiem i stąd taka reakcja w sondażach.

- Trudno oprzeć się wrażeniu, że Kościół słabo się przed tą instrumentalizacją bronił. Zabrakło odważnych gestów. Kiedy przed laty w Polsce wybuchła daleko większa wrzawa o list do biskupów niemieckich, prymas Wyszyński nie zawahał się zapytać milionowego tłumu stojącego pod Jasną Górą, czy przebacza i prosi o przebaczenie. Po krzyż przed pałacem posłano kilku młodych i całkowicie anonimowych księży.
- Rozumiem biskupa Nycza, który osobiście po krzyż nie poszedł. Organizatorom akcji chodziło o to, by autorytet Kościoła zaangażować jak najmocniej. Osobiste włączenie się biskupa warszawskiego w tę sprawę byłoby im na rękę. Inna sprawa, że przed instrumentalizacją bronić się niełatwo. Reakcje biskupów nie były może tak szybkie, jak wymaga tego rzeczywistość medialna, ale były. Kilkanaście dni po słowach prezydenta Komorowskiego, które uruchomiły lawinę sporu o krzyż, podpisano niełatwe porozumienie o jego przeniesieniu, z udziałem kurii warszawskiej. Potem episkopat wydał oświadczenie, że krzyż jest zakładnikiem działań politycznych, wreszcie rada biskupów diecezjalnych wydała apel do wszystkich głównych sił politycznych, by zamiast prowadzić walki uliczne, stworzyć komitet, który wypracuje rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkie strony. Tego oświadczenia nie powstydziłby się prymas Wyszyński.

- Tylko że nie przyniosło ono większego efektu.
- To jest dramat polskiej sceny politycznej, że choć apel był bardzo sensowny i racjonalny, nikt go nie podjął. W sytuacji, w której znaczna część społeczeństwa opowiada się za jakąś formą trwałego upamiętnienia ofiar, musi ono powstać prędzej czy później. Byłoby sto razy lepiej, żeby robić to w atmosferze dialogu, a nie walki. Tego dialogu zabrakło. Za to sytuację wykorzystała lewica spod znaku SLD, wyciągając z szafy wszelkie antyklerykalne i antykościelne demony, jakie istnieją w historii myśli lewicowej.

- Wszystko to prawda. Tyle że Kościół trochę sam się podłożył. Do opinii publicznej wymienione przez pana oświadczenia przebiły się słabo. Dużo lepiej zauważono, że w kontekście sporu o krzyż różni biskupi mówią różnymi głosami, zależnie od ich politycznych sympatii i antypatii. Zabrakło choćby wyrazistego stwierdzenia, że tzw. obrońcy krzyża nie są w rzeczywistości jego obrońcami.
- Będę się upierał, że w oświadczeniu prezydium episkopatu z 12 sierpnia napisano jednoznacznie, że nie tędy droga. Zgadzam się, że ile razy Kościół zapominał, że powinien trzymać od polityki na dystans, to zawsze, przynajmniej w nowożytnej Europie, tracił na tym. Tyle że linia Kościoła w Polsce jest jasna. Wyznacza ją konkordat, w którym napisano wyraźnie, że Kościół zachowuje pełną autonomię wobec państwa i sceny politycznej.

- Obaj wiemy, że praktyczne zachowania bywają inne. Powiedział o tym wprost biskup Pieronek w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", zarzucając episkopatowi, że jego większość jest zadymiona PiS-em.
- Po ostatniej kampanii prezydenckiej pojawiły się zarzuty, że Kościół zaangażował się po stronie kandydata PiS-u. Ale jak przeprowadzimy rzetelną analizę wypowiedzi i dokumentów, to widać z niej, że Episkopat Polski zachował neutralność i angażował się w kampanię nawet mniej niż dawniej. Stereotyp, że Kościół poparł Jarosława Kaczyńskiego, wyprodukowały elity PO, które szukały wytłumaczenia faktu, że ich kandydat wprawdzie wygrał, ale nie tak wysoko, jak oczekiwano. Zarzuty pod adresem Kościoła postawił zaraz po wyborach Sławomir Nowak, szef sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego. Inna sprawa, że skoro społeczeństwo jest w Polsce politycznie podzielone niemal pół na pół, to trudno się dziwić, że i Kościół jest politycznie podzielony. Zdarzyli się pojedynczy księża, którzy przesadzili z poparciem jednej strony, ale media natychmiast zwracały na to uwagę. Pasterze Kościoła zachowali neutralność. Episkopat poprzestał na apelu typu: idźcie głosować, bo to jest wasz obowiązek. Dotychczas biskupi zawsze przypominali, by iść do wyborów oraz by głosować na kandydatów reprezentujących wartości chrześcijańskie. Tym razem po raz pierwszy tej części apelu zabrakło.

- Opinii Polaków o Kościele nie poprawią na pewno informacje o sposobie działania Komisji Majątkowej. Skrupulatnie obliczono, że Kościół odzyskał majątek w wysokości 24 mld zł, czyli połowy dziury budżetowej. Suma robi wrażenie i słabo pasuje do ideału Kościoła ubogiego.
- Znowu poruszamy się w przestrzeni pewnych stereotypów, które warto rozbroić. Informacja, że Kościół w Polsce dostał równowartość połowy dziury budżetowej, rzeczywiście robi wrażenie. Ale trzeba koniecznie dodać do niej, że ten sam Kościół został przez reżim komunistyczny ograbiony najbardziej ze wszystkich podmiotów istniejących w naszym kraju, tracąc rozmaite dobra, budynki itd. One - wbrew stereotypowi - nie służyły temu, by księża pławili się w luksusie. Były zapleczem materialnym dla uprawianej przez Kościół w Polsce od setek lat i bardzo wysoko ocenianej działalności społecznej, edukacyjnej, kulturotwórczej i charytatywnej. Kościół po odzyskaniu niepodległości uważał, że wolna Polska przynajmniej część tych dóbr powinna zwrócić. Zawarty po 1989 roku kompromis zakładał, że Komisja Majątkowa oddaje Kościołowi nie wszystkie dobra, jakie utracił, ale wyłącznie ten majątek, który komuniści mu zabrali niezgodnie z ustanowionym przez nich samych prawem. I jest to naprawdę niewielka część zagrabionych dóbr.

- Tyle tylko, że wierni przywiązani - powtórzę - do idei Kościoła ubogiego reagują na te informacje tak, jak reagują. Statystyczny Polak rzuca w niedzielę na tacę niewiele ponad złotówkę.
- Więc przypomnę i to, że Kościół w Polsce opiera się finansowo niemal wyłącznie na ofiarach wiernych i wcale - wbrew pozorom - nie jest to norma europejska. W Czechach, na Słowacji i w innych państwach dawnego Cesarstwa Austro-Węgierskiego księża otrzymują pensje państwowe wypłacane z budżetu. W Niemczech państwowy fiskus angażuje się w ściąganie - i to bardzo skutecznie - podatku kościelnego, który tworzy bardzo duży kościelny fundusz. We Włoszech, na Węgrzech i w innych krajach niezależnie od jednego procentu, który podatnicy mogą wpłacać na rozmaite organizacje pożytku publicznego, kolejny procent można wpłacać na rzecz kościołów i organizacji religijnych. W Polsce takich możliwości nie ma. Zabiegi Kościoła o odzyskanie choć części utraconych dóbr jest elementem dziejowej sprawiedliwości.

- Wolałbym, żeby mój Kościół nie dochodził sprawiedliwości od państwa z pomocą byłych ubeków w roli pełnomocników. Takiego właśnie pełnomocnika zatrzymało kilka dni temu Centralne Biuro Antykorupcyjne.
- Ten człowiek nie był pełnomocnikiem Kościoła jako takiego, lecz kilku kościelnych instytucji, głównie zgromadzeń zakonnych z południa Polski, reprezentował je przed Komisją Majątkową. Jego obecność w tej roli przed Komisją Majątkową jest sprawą nieszczęsną. Jeżeli ten człowiek popełnił przestępstwa, za które został zatrzymany i o które go oskarżono, to zdecydowanie - zgodnie z prawem - powinien być rozliczony. Jestem pewien, że organy państwa mogą liczyć na istotną pomoc Kościoła w pełnym wyjaśnieniu tej sprawy, co zresztą kuria krakowska już oficjalnie zadeklarowała.

- W jakim stopniu na negatywne oceny Kościoła wpływają wciąż powracające informacje o pedofilskich skandalach?
- Wieści o takich skandalach czy jakichkolwiek przestępstwach czy nadużyciach, do jakich dochodzi we wspólnocie, której misją jest głoszenie moralności i propagowanie etycznych standardów, zawsze tej wspólnocie szkodzą. Możemy mieć nadzieję, że Kościół w Polsce miał o tyle dobrą sytuację, że przez dziesięciolecia, gdy problem pedofilii się pojawiał w zachodniej Europie i w USA, my byliśmy skoncentrowani na walce z komunizmem i na obronie wartości podstawowych i to trzymało nas, chrześcijan, także duchownych, w należytym porządku. Ale niezależnie od tego nie unikniemy prawdy o tym, że Kościół jest ze swej natury instytucją bosko-ludzką. Ten czynnik ludzki jest bardzo silny, a ludzie są grzeszni. I nie mówię tego wcale po to, by te grzechy bagatelizować. Ale na tym tle chcę przypomnieć bardzo jasną linię Kościoła i Ojca Świętego potwierdzoną ostatnio podczas wizyty w Wielkiej Brytanii. Benedykt XVI prowadzi w tej sprawie politykę jednoznaczną: zero tolerancji.

- Słowa papieża o tym, że ofiary pedofilii duchownych są męczennikami, wybiły na swoich czołówkach wszystkie światowe agencje. Ale myślę, że ludzie chcieliby też przeczytać, że sprawcy zostali wskazani, napiętnowani, ukarani przed sądem i trafili do więzień.
- Kościół nie ma więzień ani sądownictwa karnego. Ale deklaruje jednoznacznie, że sprawcy powinni zostać ukarani zgodnie z prawem kościelnym i świeckim. Jeden udowodniony zarzut pedofilii skutkuje zawieszeniem we wszystkich czynnościach związanych ze stanem kapłańskim. Sprawcy powinni nadto zostać osądzeni przez prawo obowiązujące w poszczególnych krajach. Taka jest obecnie linia Kościoła powszechnego. Jeśli takie przypadki ujawnią się na polskiej ziemi, jestem przekonany, że reakcja będzie właśnie taka.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska