Marcinkiewicz: - Już myślę o Rio de Janeiro

Marcin Sabat
Marcin Sabat
Radosław Marcinkiewicz
Radosław Marcinkiewicz Klubowe
Rozmowa z Radosławem Marcinkiewiczem, zapaśnikiem stylu wolnego Orła Namysłów, brązowym medalistą Igrzysk Europejskich w Baku w kategorii 86 kg.

Kobiety lubią brąz, a mężczyźni?
Jak najbardziej, zwłaszcza z takiej imprezy jak Igrzyska Europejskie. Każdy kolor krążka cieszy bardzo, choć pewnie fajniej by było, gdyby to był srebrny albo złoty. Ja mam brąz i to dla mnie ogromna satysfakcja.

Trzecie miejsce w Baku odbiera Pan jako życiowy sukces?
Choć mam już 29 lat to jak na razie to moje największe osiągnięcie na takiej imprezie, wszak walczyli wszyscy najlepsi w Europie. W przeszłości sukcesów trochę zanotowałem, ale zawsze czegoś brakło w najważniejszym starcie. Teraz się udało.

Po takim występie odważniej można myśleć o przyszłorocznych igrzyskach światowych w Rio de Janeiro.
Myślę o nich już od jakiegoś czasu, a występ w Azerbejdżanie i sukces jaki odniosłem zdecydowanie dają jeszcze większą motywację do pracy oraz dodają pewności siebie. Przekonałem się, że trud włożony w każdy trening oraz kolejne zawody daje efekt, zwłaszcza, że to był najważniejszy moment. Z pewnością zyskam psychologicznie. Przekonałem się, że można wygrywać z bardzo mocnymi zapaśnikami i nigdy nie stoi się na straconej pozycji. Trzeba wierzyć i dać z siebie wszystko, a wtedy człowieka może spotkać nagroda.

W Baku półfinałowy rywal Abdulraszid Sadulajew był jednak poza zasięgiem…
Na tym turnieju był klasą samą dla siebie, choć ma tylko 19 lat. Zdecydowanie dominował na macie od początku rywalizacji i można powiedzieć, że w kategorii 86 kg był on i reszta zapaśników, którzy mogli walczyć tylko o srebro. Z drugiej strony pozostaje mi pewien niedosyt, gdyż miałem już okazję z nim walczyć na mocnym turnieju w Polsce. Przegrałem wówczas tylko jednym punktem 2:3, więc w innym dniu mogłem z nim powalczyć skuteczniej. W Baku Rosjanin szybko zyskał przewagę techniczną i musiałem odrabiać starty. Zaryzykowałem i otworzyłem się, a on to perfekcyjnie wykorzystał. Walka moim zdaniem nie była aż tak bardzo jednostronna jak sugeruje wynik 10:0, który nie do końca był adekwatny do poziomu prezentowanego przez obu zawodników.
Starcie o brązowy medal z Nurmakuomedem Kuadijewem i zwycięstwo dały chyba podwójną satysfakcję. Po pierwsze odwrócił Pan losy tego starcia, w którym rywal prowadził już 3:0, a poza tym zapaśnik gospodarzy jak już walczył o medal to w Baku najczęściej zwyciężał.
Rzeczywiście Azerzy w dniu mojej walki mieli aż cztery szanse na brązowy medal i tylko mi udało się wyjść z pojedynku o medal zwycięsko. Kuadijew to solidny zawodnik, ale wiedziałem, że jest w moim zasięgu. Zacząłem co prawda trochę asekuracyjnie i zostałem ukarany za pasywność, a potem dałem się zaskoczyć, ale w drugiej rundzie zmieniłem nieco styl walki. Starałem się być od początku agresywny, realizowałem założenia oraz wskazówki trenera z przerwy i się opłaciło. Do końca wierzyłem w powodzenie, zainicjowałem trzy akcje, co ważniejsze skończyłem je i mogłem się cieszyć. Radość była nie do opisania.

Zwłaszcza, że poprzedni rok nie był specjalnie udany ze względu na kłopoty zdrowotne. Nie zwątpił Pan w najgorszym chyba momencie dla sportowca, kiedy przegrywa ze zdrowiem.
Wiara była cały czas, przez moment nie byłem zrezygnowany, tylko cierpliwie pracowałem i wracałem do formy. Właśnie wiara i upór były moim zdaniem decydujące dla zdobycia medalu w Baku. Poza tym myślę, że pomogło też trochę szczęście, gdyż wcześniej kilka razy go zabrakło. Od najmłodszych lat pewnie kilkanaście razy byłem pretendentem do medalu, a kończyło się na piątym miejscu, albo trafiałem na najlepszego zawodnika w kategorii i odpadałem lub brakło właśnie tego szczęścia.

Jak "od kuchni" wyglądała impreza w Baku?
Wszystko było na najwyższym światowym poziomie: organizacja, zaplecze, wioska, wyżywienie, czy sale treningowe. Główna arena naszych zmagań była imponująca. Nie miałem okazji do zwiedzania i goszczenia na innych arenach, gdyż przez cztery dni solidnie trenowałem, potem miałem start i wracałem do Polski. Ale skoro w zapasach było tak rewelacyjnie, to pewnie ogólnie poziom przygotowania był znakomity.

Jakie plany ma Radosław Marcinkiewicz? Na mistrzostwach Polski walczył Pan w wyżej kategorii wagowej, czy to zapowiedź zmian?
Po rozmowie z trenerem uznaliśmy, że tytuł mistrza kraju mogę zdobyć zawsze, ale w tym roku najważniejsze są igrzyska w Azerbejdżanie i mistrzostwa świata. Dlatego startowałem w ciężej wagowo grupie, aby trochę się sprawdzić. Zostaję jednak przy 86 kg i już za tydzień mam zawody w Rosji. Po nich czeka mnie zgrupowanie w Spale przed wrześniowymi mistrzostwami świata. Wakacji nie będzie, ale mam nadzieję, że warto będzie się poświęcić. Mistrzostwa świata to dla nas pierwsza eliminacja do igrzysk w Brazylii i chciałbym zameldować się w czołowej piątce, aby jechać do Rio de Janeiro. Mam nadzieję, że odpocznę dopiero po powrocie z Brazylii, a może spełnię tam marzenie o medalu. Jak mówiłem mężczyźni też lubią brąz, więc chętnie za rok znów założę krążek w tym kolorze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska