Pisarz musi być blisko życia. Nie wierzę w literaturę, która bierze się z głowy. Ja sam w życiu wykonywałem kilkanaście zawodów: byłem budowlańcem, prowadziłem sklep, byłem dziennikarzem i pracowałem w firmie marketingowej, ale mimo tego, że świetnie zarabiałem, to spędziłem tam tylko rok.
Żeby tworzyć, trzeba coś przeżyć. To nie możliwe, by pisać zza biurka - opowiadał Mariusz Byliński, pisarz, który w piątek spotkał się z czytelnikami w Bibliotece Głównej Politechniki Opolskiej. Pisarz opowiadał o swoich podróżach, miłości do Grecji, tłumaczył też, dlaczego nie cierpi tzw. literatury wakacyjnej.
- Bo to sterta historii o mitycznej Toskanii, która odmieniła czyjeś życie, pełna przygód i romansów. Ja sam mieszkałem wiele lat w różnych miejscowościach wypoczynkowych i obserwowałem tam ludzi. Najczęściej samotne kobiety. Były smutne.
Pewnego dnia zrozumiałem dlaczego, bo porządkowały swoje życie. Wreszcie miały czas, by się nad sobą zastanowić. I my po to wyjeżdżamy na wakacje. Bo człowiek, który uporządkuje swoje wnętrze jest bardziej zsynchronizowany, czyli lepszy - mówił pisarz.
Jako autor debiutował w paryskiej "Kulturze". W roku 2003 opublikował wybór wierszy z lat 1990-2003 "Podróże lokalne", trzy lata później tomik "Park i piasek". Jest autorem scenariuszy teatralnych, esejów i tekstów piosenek. W 2010 roku ukazała się jego pierwsza powieść "Historia nie-skończona", kolejna to "Czerwona woda. Opowieść wakacyjna".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?