Mariusz Patelski: W Jełowej Hitler potwierdził swe plany

fot. Krzysztof Świderski
Na stacji w Jełowej pociąg Hitlera stał przez 3 dni. To tu w dniach 9-11 września 1939 roku odbyła się jedna z najmniej znanych konferencji wojennych "złotych bażantów" III Rzeszy.
Na stacji w Jełowej pociąg Hitlera stał przez 3 dni. To tu w dniach 9-11 września 1939 roku odbyła się jedna z najmniej znanych konferencji wojennych "złotych bażantów" III Rzeszy. fot. Krzysztof Świderski
- Europa pozwalała Hitlerowi na taktykę salami wobec Czechosłowacji, aż połknął ją całkiem. Można przyjąć tezę, że Zachód odetchnąłby z ulgą, gdybyśmy oddali Rzeszy Gdańsk, może i cały "korytarz"- mówi dr Mariusz Patelski, historyk z Uniwersytetu Opolskiego.

- Jest 9 września 1939 roku. Od ponad tygodnia trwa agresja III Rzeszy na Polskę. Na stację kolejową wjeżdża pociąg wiozący Hitlera. Co tu robił?
- Jełowa nie była oczywiście wsią mającą jakieś znaczenie militarne. Hitler, jako wódz naczelny armii niemieckiej, zbliżał się do linii frontu, by propagandowo zaznaczyć swoją obecność wśród żołnierzy. Taktyka znana od lat i stosowana przez wielu przywódców podczas wojen. Ale jest bardzo mocno prawdopodobne, że na stacji w Jełowej doszło do konferencji, na której określono strategię dalszego postępowania wobec Polski.

- Na jedynym zachowanym zdjęciu obok Hitlera stoją Goering i Ribbentrop. Są też generał Keitel i admirał Canaris. Śmietanka reżimu...
- Pociąg o kryptonimie "America" - nazwa nie pochodziła od nazwy kontynentu, lecz od nazwy miasteczka, opodal którego Hitler walczył podczas pierwszej wojny światowej - stoi na stacji trzy dni. W tym czasie Hitler rozważa propozycje dalszych działań, jakie składają mu ludzie z jego świty. Decyzja jest ogromnie ważna, bo Rzesza jest formalnie w stanie wojny z Francją i Anglią, a sojusznik Hitlera - Stalin - wciąż nie wypełnia zobowiązań wobec fuehrera. Armia Czerwona stoi z bronią u nogi i nie atakuje Polski. Najwyżsi dowódcy niemieccy są zaniepokojeni.

- Czym? Przecież są w ciągłej ofensywie...
- Ale światowa opinia publiczna jest oburzona kolejną agresją Hitlera. I Stalin o tym wie. Jak najbardziej rasowy polityk - czeka zatem. Czeka i liczy, że może zwłaszcza Francja rzuci się na III Rzeszę od Zachodu. Tym bardziej, że doskonale wie z danych wywiadowczych, że Niemcy mają tam siły nieomal symboliczne.

- Hitler trzy dni stoi ze swą świtą w Jełowej i prowadzi dyskusje. Co proponują wodzowi jego ludzie?
- Uczestnikiem konferencji jest też płk Lahousen, adiutant szefa wywiadu Canarisa. On robi notatki z konferencji, do których później swoje uwagi dopisze sam Canaris. Jest to jak dotąd jedyny pisemny ślad tej konferencji. Otoczenie Hitlera ma dla niego trzy propozycje dalszej strategii wobec podbijanej właśnie Polski. Pierwsza to mechaniczny podział kraju między Rzeszę a Sowiety wzdłuż linii Narew-Wisła-San. Czyli likwidacja państwa i przypieczętowanie umówionego wcześniej IV rozbioru między Ribbentropem a Mołotowem. Drugą forsuje minister spraw zagranicznych III Rzeszy, właśnie Ribbentrop. On sugeruje, by utworzyć jakieś okrojone państewko polskie, zmuszone do ścisłego sojuszu z Niemcami.

- Ten handlarz win, z którego poziomu umysłowego śmiała się Europa, miał diaboliczny plan?
- Może podpowiedział mu go instynkt kupiecki. Ribbentrop zapewniał Hitlera, że Francja i Anglia nie wypowiedzą wojny. I pomylił się. Dlatego ze wszystkich sił chciał doprowadzić teraz do pokoju z mocarstwami. Uważał, że warto dać opinii Zachodu alibi: patrzcie - myśmy tylko Polakom odebrali część naszych terytoriów, ale wielkiej krzywdy im nie zrobiliśmy, a wtedy Zachód odpowie: rzeczywiście, nic się wielkiego nie stało, faktycznie nie ma się o co bić. Słusznie nie chcieliście umierać za jakiś tam Gdańsk.

- A trzeci wariant strategii wobec Polski?
- Był bardziej skomplikowany. W jego myśl, za zgodą Rosjan, miało powstać odrębne ukraińskie państwo z terenów Galicji i obszarów tak zwanej "polskiej Ukrainy". Przy czym Ukraińcy mieli zrezygnować z Ukrainy sowieckiej, a OUN zająć eksterminacją Żydów i Polaków.

- Zatem jesteśmy w Jełowej, a Hitler musi podjąć decyzję. Nie ufa Stalinowi?
- Żaden z nich nie ufał drugiemu. Choć wzajemnie się inspirowali. Gdy Hitler zrobił czystkę w S.A., Stalin w Armii Czerwonej. Gułag i obozy koncentracyjne to w końcu odmiany tej samej polityki i ideologii. Więc w Jełowej Hitler decyduje się na grę va banque, ale też zgodną z jego filozofią polityczną i rasową. Uznaje, że całe te kombinacje z wszelkiej maści podludźmi nie mają sensu. Że trzeba uderzać, nacierać, przeć na wschód i rozszerzać aryjską przestrzeń życiową. Co więcej - potwierdza swoje tezy wygłoszone w przemówieniu tuż przed wojną, że ważnym celem kampanii jest zniszczenie szlachty i duchowieństwa jako warstw przywódczych narodu polskiego. Koncepcje Ribbentropa i Canarisa ostatecznie idą w zapomnienie.

- Akurat w Jełowej jego rasowe obsesje osiągnęły apogeum?
- Jak mówiłem, nie mamy niestety protokołu konferencji, a zwłaszcza zapisu dyskusji. Jedyne co wiemy o niej, pochodzi z zeznań i notatek pułkownika Lahousena, sądzonego po wojnie w Norymberdze. Część historyków stawia tezę, że Hitler popełnił kardynalny błąd, bo zamiast próbować wykorzystać nienawiść Ukraińców do systemu sowieckiego i uczynić ich swoim sojusznikiem w batalii ze Stalinem, potraktował ich jako podgatunek ludzki, tym samym zmusił do oporu. Z drugiej strony rasowe obsesje Hitlera były dość niekonsekwentne: wszak zgodził się na utworzenie państw słowackiego i chorwackiego...

- Gdyby wtedy, w Jełowej, Hitler zgodził się na wariant utworzenia kadłubowego państwa polskiego - pana zdaniem miałoby ono szansę powstać?
- Mówiąc wprost: Hitler nie dał nam szans na kolaborację, dlatego mogła powstać miła dla naszych serc patriotycznych sentencja, że nasz naród nigdy nie wydał Quislinga i Petaina, ale...

- ...?
- Przed wojną byli w Polsce politycy, którzy rozważali możliwość prowadzenia daleko idącej współpracy z Niemcami na każdym polu. Tuż przed wojną gen. Jordan Rozwadowski wydał memoriał, w którym prognozował, że spodziewaną wojnę z Rzeszą będziemy toczyć osamotnieni, mimo zawartych sojuszy obronnych z mocarstwami, oraz proponował, by armia polska razem z Wehrmachtem wzięła udział w antysowieckiej krucjacie na wschód, by wyzwalać podbite tam narody. Był też były premier II RP, Leon Kozłowski, który słusznie czy nie - został w końcu zaocznie skazany na karę śmierci przez sąd polowy Armii Andersa za próby sformowania kolaboracyjnego wobec III Rzeszy rządu polskiego. Można by wymienić jeszcze wiele osób i środowisk, których stosunek do współpracy z III Rzeszą był co najmniej pozytywny. Ale powtarzam: skoro ostatecznie w Jełowej Hitler potwierdził, że wojna na wschodzie ma być wojną totalną, obliczoną nie na jakieś zdobycze terytorialne, ale na biologiczne wyniszczenie przeciwnika, nie było od tego momentu już żadnego miejsca na politykę.

- Gdyby wtedy w Jełowej Hitler nie zachował się jak szaleniec owładnięty żądzą mordu?
- Historia pokazuje, że w Europie panowała wtedy dość daleko posunięta tolerancja dla - nazwijmy to - korygowania granic metodami zbrojnymi. Nie udawajmy świętoszków: nasze wojska też wkroczyły na Zaolzie, by bronić tam polskiej ludności. Europa pozwalała Hitlerowi na taktykę salami wobec Czechosłowacji, aż połknął ją całkiem. Można przyjąć tezę, że Zachód odetchnąłby z ulgą, gdybyśmy oddali Rzeszy Gdańsk, może i cały "korytarz". W polityce nie ma wiecznych przyjaciół - są tylko wieczne interesy.

- Nie dość, że Jełowa miała pecha być miejscem takiej narady, to jeszcze dotarł pan do dokumentów świadczących, że akurat z Rejencji Opolskiej wyszło druzgocące uderzenie wojsk niemieckich na Polskę...
- W trójkącie wsi Bodzanowice, Laskowice i Olesno Niemcy zgromadzili XVI Korpus Pancerny, który dysponował około tysiącem czołgów, podczas gdy cała nasza armia miała ich osiemset na całej długości frontu. Ta pięść pancerna wbiła się między armie "Łódź" i "Kraków" i parła na Warszawę, aż natknęła się na Wołyńską Brygadę Kawalerii pod Mokrą. To tam rozegrała się jedna z najsłynniejszych bitew wojny na terytorium polskim.

- Wróćmy jeszcze na dworzec w Jełowej: Dlaczego wódz III Rzeszy poruszał się pociągiem, a nie w kolumnie opancerzonych samochodów, której łatwiej zapewnić bezpieczeństwo?
- To nie był zwykły pociąg. Nawet na tym słynnym zdjęciu z dworca w Jełowej widać, że jest to istna superforteca - potężnie opancerzona, z wagonami spełniającymi wszelkie funkcje, od sal konferencyjnych po nieomal mieszkania sypialne. Pociąg mógł odeprzeć nalot lotniczy, gdyż w kilku miejscach miał zamontowane działka przeciwlotnicze. Choć trzeba przyznać, że inni dygnitarze III Rzeszy mieli jeszcze okazalsze zestawy. Wyposażenie pociągu Goeringa ponoć przytłaczało przepychem. No ale to był morfinista, więc może miał bujniejszą fantazję od Hitlera...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska