- 1 marca Pola skończyła dwa latka. Dzień później była kolejna rocznica – choroby Marty - choć tamten dzień akurat wolelibyśmy wymazać z pamięci – mówi Maciej Branicki, mąż 37-latki z Brzegu. – Walczymy o nią już ponad dwa lata. Dziewczynki (Pola ma starszą siostrę, 7–letnią dziś Ulę) tak bardzo za nią tęsknią…
Pola urodziła się 1 marca 2018 roku, przez cesarskie cięcie. Była zdrowa i silna, więc Braniccy byli przekonani, że zaczyna się jeden z najpiękniejszych rozdziałów w ich życiu. Dzień po porodzie Maciej, przed pójściem do pracy, odwiedził w szpitalu swoje dziewczyny, zrobił szczęśliwej Marcie zdjęcia z Polą. Później nic już nie było tak samo.
Marta straciła przytomność. Okazało się, że od urodzenia żyła z tykającą bombą w głowie. Pęknięte naczynie krwionośne spowodowało duże spustoszenie. Kobieta przez 10 dni była w śpiączce, a lekarze mówili, że trzeba przygotować się na najgorsze.
I wtedy zdarzył się cud. Młoda mama zaczęła wracać do życia. Po kilkunastotygodniowym leczeniu i rehabilitacji została wypisana do domu. Osiem miesięcy po udarze - gdy wydawało się, że najgorsze jest już za nimi - stan Marty jednak gwałtownie się pogorszył. Kobieta przestała przełykać, odkrztuszać, była żywiona za pomocą sondy.
O dramacie rodziny pisaliśmy w styczniu 2020. Nadzieją dla brzeżanki była rehabilitacja w prywatnym ośrodku w Krakowie, ale rodziny nie było stać, by ją sfinansować. Historia młodej mamy poruszyła naszych czytelników i to m.in. dzięki ich pomocy Marta w maju mogła wyjechać do Krakowa.
- Pierwszy miesiąc był bardzo trudny. Intensywna rehabilitacja sprawiła, że organizm nie nadążał, był niedotleniony – wspomina Maciej Branicki. - A później zdarzyło się coś niesamowitego i Marta wystartowała z kopyta. Zaczęła sztywno trzymać głowę, choć wcześniej tylko leżała. Przełyka jogurt, czy zmiksowane truskawki, choć wcześniej nawet łyk wody był wyzwaniem. Z okazji Dnia Ojca napisała swojemu tacie życzenia na tablicy i to był dla nas szok…
7-letnia Ula i 2-letnia Pola codziennie rozmawiają z mamą za pomocą komunikatora, odwiedzają ją też w ośrodku. – Pola nigdy nie poznała zdrowej, pełnej energii Marty, ale jest z nią bardzo zżyta. Wskakuje na łóżko, tuli się do mamy, śpiewa sto lat… Marta wtedy promienieje – mówi mąż 37-latki.
Miesięczny pobyt w prywatnym ośrodku kosztuje bagatela 27 tys. złotych. Do tego dochodzą inne wydatki, m.in. specjalistyczne żywienie. – Marta ma zostać w Krakowie jeszcze przez trzy miesiące. Ale po powrocie do domu, aby utrzymać efekt, nadal będzie musiała być rehabilitowana – mówi mąż mieszkanki Brzegu. – Musimy też dostosować mieszkanie do jej potrzeb, głównie łazienkę, tak aby żona miała dostęp do prysznica. Pracuję by utrzymać rodzinę, ale to i tak kropla w morzu.
Sił Marcie i jej bliskim dodają przyjaciele. To oni walczą o każdą złotówkę, by zobaczyć kobietę tak promienną i roześmianą, jak przed chorobą. Kryzysy przychodzą m.in. wtedy, gdy złośliwi komentują, że Braniccy dorobili się na tym nieszczęściu. "Życzliwi" nie wiedzą zapewne, że bez pokrycia w fakturach za leczenie, fundacja nie rozliczy ani złotówki.
Powrót Marty do zdrowia można wesprzeć za pomocą platformy Siepomaga.
Wpłat dokonacie też tradycyjnym przelewem: Fundacja Siepomaga, ul. Za Bramką 1, 61-842 Poznań. Nr konta: 89 2490 0005 0000 4530 6240 7892. Tytułem: 21397 Marta Malak-Branicka. Dla przelewów z zagranicy: IBAN: PL89249000050000453062407892 Kod BIC/SWIFT: ALBPPLPW