Marycha w ogródku. Koszykarze z Nysy uprawiali konopie

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Znany koszykarz, absolwent katowickiego AWF-u, syn jeszcze bardziej znanego i zamożnego nyskiego przedsiębiorcy, ryzykując więzienie, uruchomił nielegalną plantację konopi.

Maciej L., 26-letni mieszkaniec Nysy, i rok młodszy Piotr M. przyjaźnili się od dawna. Razem prowadzili niewielką firmę, razem grali w koszykarskiej drużynie AZS Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie. Kiedy w połowie maja policyjna ekipa Centralnego Biura Śledczego komendy wojewódzkiej i powiatowej wpadła do niewielkiej osady Kolonia Kokot pod Prudnikiem, też byli razem. Doglądali w domu uprawy konopi indyjskich. 26 krzewów dochodzących do 1,5 metra wysokości i 146 donic z sadzonkami w piwnicy. Obaj tłumaczyli się, że to hodowla na własne potrzeby, ale policjanci oszacowali, że można było z tego wyprodukować narkotyki warte 130 tys. zł.

- Zarząd klubu zawiesił obu w prawach zawodnika - mówi Adam Wrona, trener koszykarzy. Piotr M. nie trenował od grudnia z powodu kontuzji. Maciej L. grał prawie do końca sezonu w kwietniu, ale nikt w klubie nic podejrzanego nie zauważył. Władze AZS-u są zażenowane zachowaniem zawodników, którzy przynieśli klubowi sporo wstydu. - Do dziś nikt nas oficjalnie nie powiadomił o sprawie. Zawodnicy też się nie kontaktowali - mówi trener.

Opuszczona osada
Na tego rodzaju działalność Kolonia Kokot ma położenie wprost idealne. Z poniemieckiej osady wyprowadziła się przed laty większość mieszkańców. Zostało dwóch starych kawalerów zajętych zbieraniem złomu. Ktoś z sąsiedniej wsi dogląda jeszcze jednego domu. Reszta budynków stoi i niszczenie. Nikt nie chce się sprowadzić do wioseczki wśród pól, bo nie można tu nawet dojechać po asfalcie. Przed rokiem jeden z opustoszałych domów kupił pan S. z Nysy. Wyremontował go trochę, wymienił dach, stawił nowe okna. Zawiesił na nich rolety, choć na takim odludziu nikt do okien nie zagląda. Nikogo do środka nie wpuszczał. Ludziom z pobliskiej wioski zapowiedział, że chce uruchomić na podwórzu produkcję ekopaliwa ze słomy. Młodzi koszykarze, którzy często przyjeżdżali samochodem do Kolonii, mówili do niego "wujku". Poza tym nikt obcy nie zaglądał do remontowanego domu. Prokuratura do tej pory nie postawiła starszemu mężczyźnie żadnego zarzutu. - Badamy ten wątek sprawy - ucina krótko prokurator. Natomiast Maciejowi L. grozi do 10 lat za uprawianie konopi i handlowanie narkotykami. Piotr M. może spędzić w więzieniu do 8 lat pod zarzutem uprawiania konopi i kupowania specjalistycznych urządzeń do ich hodowli. Wpadli prawdopodobnie na samym początku rozkręcania swojego interesu.

Wystarczy zadzwonić
Czasy wygrzebywania ziaren konopi z karmy dla chomików czy papug już minęły. W internecie roi się od sklepów oferujących sprzedaż holenderskich ziaren przeróżnych odmian. Handel nasionami jest prawnie dozwolony. Dopiero wsadzając ziarno do ziemi, popełniamy w Polsce przestępstwo, za które możemy trafić na trzy lata za kratki. Dlatego w regulaminie sprzedaży internetowe sklepy piszą, że towar służy wyłącznie w celach kolekcjonerskich. I że sprzedający nie ponosi żadnej odpowiedzialności za sprzedany towar.

Wystarczy zadzwonić na podany numer komórki, napisać maila albo zalogować się na stronie. Kilka dni później listonosz przyniesie bąbelkową kopertę, a w niej staranie zapakowane ziarna. Wybór ogromny. Odmiany autdoorowe, do hodowli w ogrodzie, na świeżym powietrzu, w cenie od 80 zł za 10 sztuk. Nasiona indoorowe - do uprawniania w przygotowanym pomieszczeniu, pod lampami, z klimatyzacją, w cenie od 40 zł. I nasiona odmian autoflowering, które według zapewnień sprzedawców rosną wszędzie, niezależnie od cyklu oświetleniowego. Cena od 100 zł. Według reklamy mały krzak daje 20-25 gramów suszu. Plony z dużego krzaka to 30-50 gramów marihuany. Faktyczne plony policjanci szacują jednak na niższym poziomie, a odmiany uprawiane na zewnątrz często zupełnie się nie udają. Na naszym lokalnym rynku kulka, czyli gram marychy, w detalu kosztuje 7 - 15 złotych, zależnie od jakości. Jeden krzak daje zyski rzędu kilkuset złotych. Tymczasem ziarno kosztuje kilkanaście złotych. W urządzenia do poważniejszej produkcji trzeba zainwestować nawet 10 tysięcy. Największym stałym wydatkiem jest opłata za energię. Pod Kluczborkiem jeden z plantatorów przy okazji narkotyków dorobił się zarzutu kradzieży energii elektrycznej przez przerobioną instalację. Natomiast sprzedaż nawet hurtowych ilości nie jest problemem. W ubiegłym roku CBŚ namierzyło pod Opolem hurtownika, który miał w domu 4 kilogramy suszu, 14 tys. w gotówce i ani jednej roślinki.

Coraz więcej detalistów
W 2007 roku na terenie całej Opolszczyzny policja ujawniła 15 mniejszych i większych plantacji konopi indyjskich. Rok później takich spraw było 11. W ubiegłym roku ujawniono 24 nielegalne plantacje marihuany. W tym roku do końca maja wpadło w województwie 6 większych upraw.

Profesjonalna hodowla często zaczyna się od kupienia domu na uboczu, na spokojnej wiosce i przygotowania pomieszczeń. Niekiedy do zainstalowania wentylatorów trzeba aż robić w stropach dziury. W razie wpadki nieruchomość zawsze można potem odsprzedać. W listopadzie ub. roku duża uprawa wpadła pod Nysą. Policja zaskoczyła podczas zbiorów 55-latka z Nysy i 32-latka z Łodzi. Mieli 900 krzewów i 30 kilogramów suszu. O tym, że plantacje stają się bardziej profesjonalne, świadczy statystyka zarzutów kupowania urządzeń do hodowli konopi - lamp, wentylatorów, namiotów, elektroniki do sterowania klimatem. Przed dwoma laty opolska policja nikomu nie stawiała takiego zarzutu. Rok temu dwóm osobom. W tym roku jednej.

- Nie jesteśmy w stanie oszacować tzw. ciemnej liczby plantacji konopi, nie ujawnionych przez policję - mówi nadkomisarz Maciej Milewski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej w Opolu - Jak widać ze statystyki wpada ich więcej, ale to nie musi oznaczać wzrostu liczby plantacji. Po prostu nasze metody pracy są coraz bardziej skuteczne. Uczymy się, doskonalimy sposoby namierzania takich hodowli, lepiej współpracujemy z policją innych krajów.

- Coraz częściej ujawniamy plantacje małe. Detalistów hodujących kilka roślin na własne potrzeby - komentuje kryminalny z jednej z komend powiatowych - Przed rokiem nie mieliśmy żadnej takiej sprawy. W tym roku już 6. Podejrzewam, że to wynika głównie z chęci oszczędzenia. Własne zioła są tańsze niż kupowanie gotowej "kulki". Może do tego też dochodzić ciekawość, młodzieńcza chęć eksperymentowania. Niektórzy chcą też uniknąć wiązania się z dilerem, choćby dla własnego bezpieczeństwa, bo jest to jakiś kontakt z przestępczym półświatkiem.

Zatrzymany w grudniu 2009 w Kluczborku 22-letni Kamil G. miał w domu specjalną szafę wyłożoną folia aluminiową, z wentylatorami i sztucznym oświetleniem. W tej minicieplarni trzymał doniczkę z dorodnym 70-gramowym krzakiem. W marcu koło Baborowa 22-letni mężczyzna wpadł, bo za bardzo hałasował w piwnicy. Ktoś z sąsiadów chciał go uciszyć i wezwał policję. Ta odkryła w piwnicy cztery sadzonki konopi indyjskich. W sierpniu ub. roku w Zawadzkiem matka zadzwoniła na policję, że 18-letni syn suszy w piekarniku jakieś podejrzane zielska. Chłopak sam wskazał uprawę z 24 roślinami. W lipcu ub. roku na działce w Namysłowie policjanci znaleźli 9 krzewów różnej wielkości. 54-letnia właścicielka ogródka broniła się, że uprawiała je z ciekawości, bo chciała zobaczyć jak kwitną. Nie wiedziała, że jest to zabronione.
Kara? Spalenie towaru
Policjanci zaangażowani w sprawę koszykarzy nie kryją żalu do prudnickiego sądu, że odmówił tymczasowego aresztowania podejrzanych. Sąd uznał, że nie ma obawy mataczenia z ich strony, bo złożyli w czasie przesłuchania obszerne wyjaśnienia.

- Oni nie robili tego dla własnej "rozrywki", ale traktowali produkcję jako stałe źródło dochodów - komentuje jeden z policjantów. - Sąd powinien zgodzić się na proponowany przez nas areszt, bo te narkotyki trafiały gdzieś dalej, do hurtowników, dilerów. Po wyjściu podejrzanych na wolność cała ta siatka dostała cynk o akcji policji i spokojnie się rozpłynęła. Sprawa jest spalona.

- Jeśli w grę nie wchodzą dziesiątki kilogramów wyprodukowanych narkotyków i handel na dużą skalę, sądy orzekają wyroki pozbawienia wolności w zawieszeniu - mówi anonimowo jeden z prokuratorów. - Tymczasem kara w zawieszeniu nie spełnia zadania i główną uciążliwością staje się jedynie spalenie "towaru". Tymczasem wiadomo, że marihuana trafia głównie do młodych odbiorców, do szkół, a w kodeksie karnym podawanie narkotyków nieletnim jest zbrodnią, karaną więzieniem od 3 lat wzwyż! Moim zdaniem ludzie, którzy uprawiają konopie przemysłowo, na sprzedaż, powinni być surowo karani.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska