Marzę o medalu w Londynie

Tomasz Muszyński
- Normalnie chodzę na zajęcia, bez żadnych przywilejów - mówi  Barłtomiej Bonk, członek kadry polskich sztangistów.
- Normalnie chodzę na zajęcia, bez żadnych przywilejów - mówi Barłtomiej Bonk, członek kadry polskich sztangistów. Tomasz Muszyński
Rozmowa z Bartłomiejem Bonkiem, studentem Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu, najlepszym sportowcem Opolszczyzny w 2010 roku.

- Na wstępie gratulujemy zdobycia tytułu najlepszego sportowca Opolszczyzny! Jak rozpoczęła się pana przygoda ze sportem?
- Wszystko zaczęło się w wieku 13 lat, kiedy pierwszy raz poszedłem na siłownię. Działo się to w takim małym miasteczku, Sępólnie Krajeńskim w województwie kujawsko-pomorskim. Spodobało mi się to. Po pół roku treningów pojechałem na mistrzostwa Polski gdzie zająłem 6. miejsce. Po ogólnopolskiej olimpiadzie młodzieży trener powołał mnie do reprezentacji narodowej seniorów i jako 17-latek pojechałem w wakacje na obóz kadry. Później trener Szewczyk spytał mnie, czy nie chciałbym przyjść do opolskiego klubu Budowlani i tak trafiłem do Opola.

- Studiuje pan w Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji. Dlaczego wybrał pan tę uczelnię.
- Głównym powodem była moja żona (śmiech), która kończyła tutaj studia magisterskie na zarządzaniu. Namawiała mnie, bym również studiował, a gdy znalazła się odpowiadająca mi specjalność, czyli "marketing sportowy", rozpocząłem naukę.

- Istnieje opinia, że sporty siłowe uprawiają osoby, które niekoniecznie przywiązują wagę do swojego wykształcenia.
- Coś w tym jest, aczkolwiek zdarzają się też przypadki, że zawodnicy z kadry narodowej po jakimś czasie rozpoczynają studia, bo wiedzą, że kariera sportowa dobiega końca i trzeba coś robić dalej.

- Jak się panu studiuje?
- Dobrze. Wiadomo, że weekendy są trudne, bo od 8 do 20 trzeba być na zajęciach. Ale jak trzeba, to trzeba. Obecność na nich jest ważna, bo wtedy jest dużo łatwiej na egzaminach.

- A matematyka nie jest problemem?
- Matematyka to jest troszkę inny temat (śmiech). Tutaj będę musiał poświęcić trochę więcej czasu i jakoś sobie poradzić, tak jak w poprzednim semestrze.

- Czy wśród pana wykładowców zdarzają się kibice sportowi i może pan np. liczyć na ich zrozumienie?
- Nie wiem dokładnie. Być może są. Poza dziekanem Tadeuszem Pokusą nikt mi jeszcze nie mówił o tym, że gdzieś mnie widział na zawodach. Ja sam też nie mówię, że jestem wyczynowym sportowcem. Normalnie chodzę na zajęcia, bez żadnych przywilejów.

- W perspektywie ma pan igrzyska olimpijskie w Londynie. Jak przygotowania pogodzić z nauką?
- Trzeba sobie jakoś radzić. Póki co nawet dobrze mi to wychodzi. Przed samymi igrzyskami może być różnie. Na pewno będę się starał przyjeżdżać na większą część zjazdów. Być może skorzystam z indywidualnej organizacji studiów. Wszystko zależy od terminów moich obozów oraz od terminów zjazdów. Zdobycie medalu na igrzyskach to moje największe sportowe marzenie.

- Czy myślał pan o tym, czym się zajmie po zakończeniu kariery?
- Wydaje mi się, że zostanę przy sporcie. Być może będę działaczem? "Papiery" trenera mam już zrobione. Studiuję także marketing sportowy. Sport to coś co mnie interesuje, coś co kocham.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska