Targi nto - nowe

Marzenia przede wszystkim

Szel
Na razie pani Marta sama testuje nowy fotel fryzjerski. Niebawem jego zalety sprawdzą klientki.
Na razie pani Marta sama testuje nowy fotel fryzjerski. Niebawem jego zalety sprawdzą klientki.
Marta Kozioł-Galant wraz z mężem finalizują przygotowania do otwarcia własnego zakładu fryzjerskiego. Od dziesięciu lat było to jej życiowym marzeniem.

Są osoby, które stworzone zostały do tego, by pracować u kogoś - mówi Marta. - Nie lubią ponosić odpowiedzialności za dziesiątki drobnych i większych spraw związanych z organizacją i funkcjonowaniem firmy. Wolą stanąć przy swoim stanowisku pracy, wykonać powierzoną im pracę, a następnie pójść do domu i mieć spokojną głowę. Ja jestem innym typem. O własnej firmie marzyłam, odkąd tylko rozpoczęłam pracę. Uważałam jednak, że na to, aby być "na swoim", trzeba mozolnie pracować i "nazbierać" sobie stałych klientek, które pójdą za mną do nowego miejsca. Ostatnio byłam kierowniczką zakładu fryzjerskiego, którego właściciele nawet nie mieszkali w Opolu. To pozwoliło mi nabrać doświadczeń innego rodzaju. Pomyślałam sobie, że jeśli potrafię poprowadzić zakład pod czyimś szyldem, to równie dobrze będę to mogła robić na własny rachunek. Dojrzewałam więc do tej decyzji nie tylko od strony psychologicznej, ale nabierałam umiejętności i odkładałam na ten cel fundusze.

Z doświadczeń Marty wynikało, że jednym z warunków decydujących o powodzeniu przedsięwzięcia jest położenie lokalu. Wymarzyła sobie więc, że powinien być albo na ul. Reymonta, albo na Kołłątaja. Jego wielkość określiła na początek na jakieś 50 metrów kwadratowych.
Wraz z mężem pilnie studiowali ogłoszenia w gazetach o wynajmie pomieszczeń nadających się na działalność gospodarczą.
- Ofert, które wydawały nam się stosowne na zakład fryzjerski, było sporo - opowiada Grzegorz, mąż Marty. - Ale większość właścicieli żądała zbyt wysokiego czynszu oraz solidnej kaucji. Wreszcie - dzięki pośrednikowi - udało nam się nawiązać kontakt z osobą, która dopiero remontowała pomieszczenia na wynajem. Dogadaliśmy się z nią i podpisaliśmy umowę na pięć lat. Teraz wspólnie czuwamy nad remontem.
Wystrój salonu Marta ma pod powiekami. Projekt urządzenia wymyśliła sama. Pomarańczowo-srebrna kolorystyka powinna podobać się klientkom. Z Włoch sprowadzone fotele będą równie wygodne co efektowne. Lustra wykona rzemieślnik w kraju, a całość ma robić tzw. wrażenie i zachęcać do skorzystania z usług.

Luksusowe wyposażenie pochłonęło jednak gromadzone oszczędności. Małżonkowie zdecydowali się nawet sprzedać samochód, by rozruszać własny biznes. Ale i tak obliczyli, że funduszy im zabraknie.
- Odwiedziliśmy powiatowy urząd pracy, pytając o możliwość uzyskania pożyczki na założenie własnego warsztatu pracy, ale przy omawianiu warunków okazało się, że potrzeba czterech żyrantów, a my nie znaleźlibyśmy chętnych do poręczenia większej kwoty - mówi Marta. - W Fundacji Rozwoju Śląska warunki były korzystne, ale na pieniądze trzeba trochę poczekać, a my jesteśmy "na końcówce" załatwiania spraw i chcemy możliwie najszybciej uruchomić salon.
W tej sytuacji rozpoczęli pielgrzymkę po bankach. W większości tych, które odwiedzili, okazało się, że nie udzielają one pożyczek na rozpoczęcie działalności, tylko na rozwój. Z największą życzliwością pani Marta i jej mąż spotkali się w Banku Zachodnim WBK. Postanowili wziąć kredyt w wysokości 20 tys. zł. Ale nadal mieli problem z żyrantami; jednym zdecydowała się być moja ciocia, drugiego jednak nie znaleźli... I wtedy trafili do Opolskiego Funduszu Poręczeń Kredytowych. Wprawdzie również dowiedzieli się, że fundusz nie daje poręczenia dla tych, którzy dopiero rozpoczynają działalność gospodarczą, ale na szczęście do OFPK poszła z nimi osoba, która załatwiała ich sprawę w banku.

- Zaczęliśmy wspólnie przekonywać tych, od których zależne jest otrzymanie poręczenia, że ten nasz interes na pewno się powiedzie - opowiada pani Marta. - Bardzo skrupulatnie analizowano mój biznesplan, zadawano dodatkowe pytania i proszono o uzupełnienie go. W końcu jednak zapadła pozytywna decyzja, co bardzo nas ucieszyło. Specjalnie nie zdziwiły nas te "schody" przez które musieliśmy dochodzić do kredytu, ponieważ wcześniej załatwiali go znajomi, więc byliśmy przygotowani zarówno na to, że spraw nie załatwia się "od ręki", jak również na nieżyczliwość urzędników. Jednak podsumowując ten okres dochodzenia do własnej firmy, musimy przyznać, że my nie spotkaliśmy się w żadnym urzędzie z celowym utrudnianiem życia.
Marta od razu zatrudni w firmie dwie fryzjerki. Tworzy więc miejsce pracy nie tylko dla siebie. W przyszłości zamierza rozszerzać usługi. Mąż uczęszcza obecnie na kurs masażu, więc kiedy już nabierze umiejętności i doświadczenia, w salonie zaproponuje klientkom masaż, zatrudni też kosmetyczkę. Zakład będzie się nazywał "Klub Gallant?s" (drugi człon od nazwiska), bo - jak mówi Marta - do klubu się należy, a ona liczy właśnie na stałe klientki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska