Masakra na ulicy Kosmonautów w Kędzierzynie-Koźlu. Ta sprawa wstrząsnęła Opolszczyzną

Tomasz Gdula
Mordercy podstępem zwabili przedsiębiorcę do mieszkania. Tam skatowali go "bejsbolem" i udusili. Opolszczyzna była zszokowana brutalnością mordu i faktem, że zwyrodnialcom pomagał policjant.

Arkadiusz W. był obrotnym człowiekiem - handlował telefonami komórkowymi już w czasach, gdy nie wszyscy odróżniali je od krótkofalówek. Wraz z żoną Beatą mieszkał w Kędzierzynie-Koźlu, mieli dwójkę dzieci - sześciotygodniowego synka i czteroletnią córeczkę.

Pan Arkadiusz był bardzo ostrożny od czasu, gdy 25 listopada dwóch oprychów groziło mu nożem i próbowało uśpić przy pomocy gąbki nasączonej gazem. Nie miał już wątpliwości, że jacyś gangsterzy chcą zająć jego miejsce na coraz bardziej lukratywnym rynku komórek.

Był piątek, 4 grudnia 1998, Arkadiusz W. wraz z żoną i dziećmi urządzali nowe mieszkanie. Cieszyli się tymi chwilami, jak każde małżeństwo, które wije własne gniazdko. Około godz. 15.00 ktoś zadzwonił po Arkadiusza i ten wyszedł z domu. - Na chwilę - zapewnił Beatę, wsiadając do swojego białego audi.

Około godz. 18.00 na komórkę przedsiębiorcy zadzwonił znajomy - byli umówieni na spotkanie. Zamiast głosu kolegi usłyszał strzępy rozmowy obcych ludzi, nieświadomych, że telefon się włączył. Mówili o panu Arkadiuszu, o przewożeniu go, padła nazwa ulic Powstańców i Kosmonautów.

- Beata została natychmiast powiadomiona o tej dziwnej rozmowie - relacjonował dziennikarzom szwagier Arkadiusza W. Około godz. 19.00 rodzina zawiadomiła policję o zaginięciu i prawdopodobnym porwaniu biznesmena.

Policja i krewni Arkadiusza W. poszukiwali go w całym mieście.
- O pomoc poproszono nawet radiestetkę - zdradził w toku śledztwa Władysław Uksik, ówczesny komendant policji w Kędzierzynie-Koźlu.

Do wieczora poszukiwania nie dały żadnego rezultatu. Nocą znajomy pana Arkadiusza próbował zlokalizować jego audi dzięki zapasowemu kompletowi kluczy. Chodził wzdłuż garaży przy ul. Powstańców (jej nazwa padła w zasłyszanej przez komórkę rozmowie morderców) i w pewnym momencie rozległo się kliknięcie centralnego zamka, a w szczelinach drzwi jednego z garaży widać było pomarańczowy błysk świateł.

Z prasowej relacji komendanta Uksika: - Policjanci otworzyli kłódkę, ale stojące wewnątrz audi było puste. Kłódka wróciła na miejsce, a okolicę poddano obserwacji. Druga grupa policyjna obserwowała ul. Kosmonautów, lecz bez rezultatu.

Zmęczeni i pełni najgorszych przeczuć krewni Arkadiusza W. około szóstej rano następnego dnia wrócili z bezowocnych poszukiwań do domu. Dwie godziny później Beata W. została wezwana na komisariat i tam poznała tragiczną prawdę o losie męża.

Bili, a potem udusili

Po opuszczeniu domu Arkadiusz W. trafił do mieszkania na ósmym piętrze punktowca przy ul. Kosmonautów 5 w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszkał tam 20-letni Damian B.

- Musieli się znać, bo Arek po napaści z końca listopada sam do obcego człowieka by nie poszedł - opowiada znajomy przedsiębiorcy.

Gospodarz nie podjął go jednak herbatką, tylko brutalnie zaatakował pięściami. Pomagał mu 19-letni Leszek G. Arkadiusz W. próbował się ratować, użył broni gazowej, ale napastnicy okazali się silniejsi. Gdy go obezwładnili, zaczęli kijem bejsbolowym masakrować głowę i okolice podbrzusza. Skatowany kilkudziesięcioma ciosami i zalany krwią biznesmen stracił przytomność.

Oprawcy związali go w tzw. kołyskę i chwilę później z zimną krwią udusili przy pomocy kabla.

Zaraz potem przystąpili do zacierania śladów. Owinęli ciało Arkadiusza W. w dywan i korzystając z pomocy znajomego znieśli je z ósmego piętra do piwnicy. Chwilę potem wsiedli w stojące pod blokiem audi ofiary i pojechali na ul. Powstańców, gdzie znajduje się duży kompleks garaży. W jednym z nich Damian B. i Leszek G. ukryli wóz. Następnie taksówką wrócili do zbroczonego krwią mieszkania w punktowcu przy Kosmonautów 5.

Około pierwszej w nocy, gdy policjanci i rodzina w całym mieście rozpaczliwie szukali Arkadiusza W., mordercy wydobyli jego owinięte w dywan zwłoki z piwnicy i wrzucili do pożyczonego dużego fiata. Tym razem pomagał im kierowca - 19-letni Antoni U. Udało im się, gdyż policjanci rozpoczęli obserwację tego miejsca dopiero chwilę później.
Przestępcy ruszyli w kierunku zalewu w Pławniowicach, tam chcieli zatopić ciało. Po drodze zmienili plany - wrzucili je do rzeczki w okolicach Ujazdu i zawrócili w kierunku Kędzierzyna-Koźla. Na rogatkach miasta fiat 125p odmówił posłuszeństwa, więc porzucili go przy jednym z pawilonów handlowych osiedla Sławięcice. Wezwali taksówkę, która przywiozła ich do centrum.

Około piątej nad ranem policjanci na ul. Kosmonautów zatrzymali dwóch podejrzanie wyglądających przechodniów. Jeden z nich zaczął uciekać, lecz stróże prawa zdołali go pojmać. Drugi nie stawiał oporu. Kilka godzin później za kratami był także kierowca dużego fiata, Antoni U.

Wkrótce 20-letni Damian B. i 19-letni Leszek G. usłyszeli zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, a Antoni U. (19 lat) - pomocnictwa w morderstwie.
- Takiej zbrodni jeszcze u nas nie było - mówił wstrząśnięty wydarzeniami Henryk Mrozek, prokurator rejonowy w Kędzierzynie-Koźlu.

W ciągu kilku dni policja dotarła do dziewięciu osób, które były zamieszane w makabryczną zbrodnię lub powiązane ze sprawcami. Okazało się, że morderstwo zlecił Marek B., 29-letni szef grupy przestępczej handlującej narkotykami i bronią. Jej członkami były głównie osoby młode w wieku 18-20 lat. Wkrótce do oskarżonych dołączył policjant Mariusz K., który zacierał ślady zbrodni.

"Kara śmierci dla morderców"
Taki i podobne transparenty niosła kilkusetosobowa grupa młodzieży, która 9 grudnia 1998 roku zorganizowała w Koźlu pierwszy na Opolszczyźnie milczący marsz przeciw przemocy. Uczniowie szkół średnich wyrazili w ten sposób sprzeciw wobec brutalizacji życia - nie mogli zrozumieć i pogodzić się, że mordercami Arkadiusza W. okazali się ich rówieśnicy.

- Jesteśmy wszyscy, podobnie jak wy, bardzo wstrząśnięci, zbulwersowani tym morderstwem - powiedział prezydent Kędzierzyna-Koźla Jerzy Majchrzak, przyjmując od szefa młodzieżowej rady miasta Adama Zagajewskiego petycję w sprawie walki z narastającą falą przemocy. Równolegle z marszem odbywał się pogrzeb Arkadiusza W.

Śledztwo w sprawie okoliczności jego śmierci i późniejszy proces zszokowały rodzinę biznesmena nie mniej jak samo morderstwo. Zwyrodniały morderca Damian B., osoba znana na osiedlu MDM z "bujania się" tu i tam oraz handlu m.in. podejrzanie tanimi dżinsami znanych marek, po znalezieniu się za kratami zaczął sypać kumpli. Chcąc uniknąć kary, składał zaskakujące zeznania, z których wynikało, że Arkadiusz W. zginął w wyniku porachunków gangsterskich. Damian B. powiedział śledczym, że wszystkie osoby zamieszane w zbrodnię, włącznie z ofiarą, należały do mafii narkotykowej.

- Rozprowadzał gorszy i tańszy towar niż my. Psuł rynek i dlatego zginął - twierdził B. podczas śledztwa i procesu.
- Nie wiem, dlaczego go zabili, to był porządny człowiek - zaklinała się Beata W., wdowa po panu Arkadiuszu. Proces oprawców męża stał się dla niej bolesnym doświadczeniem, lecz niezłomnie walczyła o oczyszczenie męża z oskarżeń miotanych przez mordercę. - Arek nie był w żadnej mafii ani nie miał długów, to raczej jemu ktoś mógł być coś winien - zaklinała się ze łzami w oczach.
Wdowa Wygrała

Ostateczny wyrok w tej bulwersującej sprawie zapadł 13 maja 2002 przed Sądem Apelacyjnym we Wrocławiu.

- Mafii kędzierzyńskiej nie było - stwierdził sędzia, uniewinniając większość oskarżonych od zarzutu udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i tym samym pośrednio oczyszczając Arkadiusza W. od oszczerstw mordercy. - Znaczna część aktu oskarżenia opierała się na pomówieniach Damiana B., głównego oskarżonego - stwierdził sędzia, podtrzymując wydany rok wcześniej w Opolu wyrok 25 lat więzienia dla B. Leszka G. wrocławski sąd skazał na 15 lat, mimo że w pierwszej instancji dostał on 25 lat. - To nie G. zabił, chociaż godził się z tym, co robił Damian B - brzmiało uzasadnienie.

Były policjant Mariusz K. za utrudnianie śledztwa i przekroczenie uprawnień dostał rok i 10 miesięcy odsiadki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska