„Oferujemy państwu gorzałkę, wyprodukowaną z dostarczonego przez państwa surowca. Owoców z własnego ogrodu, przygotowanych zgodnie z podanymi wskazówkami - tak w internecie reklamuje się po polsku jedna z czeskich przygranicznych palirni, czyli destylatorni domowej gorzałki. - Nasza gorzelnia znajduje się tylko kilka kilometrów od granicy, która od przystąpienia obu naszych państw do EU nie stanowi żadnego ograniczenia we wzajemnym ruchu osób, towarów i usług”.
W Polsce destylowanie alkoholu jest ciągle karane.
Natomiast w sąsiednich Czechach w specjalnych domowych niewielkich firmach - palirniach można z przywiezionego zacieru z owoców wyprodukować tylko na potrzeby własne do 30 litrów czystego alkoholu na osobę.
Nie można tego odsprzedawać, choć wiadomo, że część klientów to robi.
Oficjalnie też czeskie destylatornie nie mogą obsługiwać Polaków, ale przyjeżdżają z czeskimi znajomymi, którzy podają swoje dane osobowe, albo wręcz wymyślają na poczekaniu jakieś czeskie nazwisko.
Zgodnie z przepisami, do Polski możemy legalnie przywieźć do 10 litrów czystego alkoholu, nawet bez znaków akcyzy.
I tu jest pewien problem organizacyjny, bo Czesi destylują co najmniej 150 litrów zacier za jednym razem, z czego powstaje około 15 litrów alkoholu.
Kto nie chce ryzykować kontroli, musi więc gdzieś przechować u Czechów 5 litrów i wwieźć je do Polski kolejnym razem.
Jak to się robi
Najbliższe domowe destylatornie w Czechach znajdują się w Petrovicach koło Złotych Hor i Czeskiej Wsi.
Za wyprodukowanie 1 litra czystego alkoholu zapłacimy około 250 koron (czyli około 42 zł), w czym jest już podatek akcyzowy.
Do palirni przywozimy wyprodukowany osobiście zacier z owoców (jabłek, gruszek, brzoskwiń, moreli, śliwek, czereśni).
Pokrojone owoce muszą fermentować 6-10 tygodni w pojemnikach bez dostępu powietrza, ale z korkiem do fermentacji.