Wczoraj informowaliśmy o oskarżeniu Jana K. z Nysy o przemyt z Polski do Czech 11 pojemników z materiałami promieniotwórczymi. Z informacji Opolskiej Delegatury Urzędu Ochrony Państwa wynika, że Polak należał do grupy przestępczej o rozbudowanej strukturze i międzynarodowym charakterze. Działali w niej obywatele z Polski, RFN, Czech, Słowacji, Rosji i Białorusi, a pośrednio lub bezpośrednio w przestępczą działalność zamieszanych było 50 osób.
- Informacje te zgromadziliśmy w toku swoich działań operacyjnych, ale nie zdołaliśmy ich spożytkować procesowo, z braku wystarczających dowodów - mówi Małgorzata Kalinowska, rzecznik prasowy Opolskiej Delegatury UOP.
Jak ustalili funkcjonariusze UOP głównym kierunkiem działania grupy był obrót materiałami radioaktywnymi, metalami ziem rzadkich, takimi jak rubin, ofm i kaliforn. Grupa handlowała też materiałami strategicznymi, głównie czerwoną rtęcią oraz kamieniami szlachetnymi i dziełami sztuki. W sumie zawarła transakcje rzędu kilkuset tysięcy dolarów.
- Grupa poprzez sieć pośredników z Polski, Ukrainy, Rosji i Białorusi zdobywała surowce pochodzące z demobilu Armii Radzieckiej, które następnie były przemycane z ogromnym zyskiem do Czech, Słowacji, Niemiec i Szwajcarii - dodaje Kalinowska.
Siódmego listopada 1995 roku, w pierwszym dniu funkcjonowania bramki radiometrycznej na przejściu granicznym w Głuchołazach, strażnicy graniczni znaleźli w skodzie, którą jechało dwóch Czechów, 11 pojemników z promieniotwórczym strontem 90.
Pojemniki były w kształcie walca wysokości 7 cm, widniał na nich znak czarnej koniczyny na żółtym tle (oznaczenie materiałów promieniotwórczych) oraz rosyjskie litery. Tło promieniowania radioaktywnego było przekroczone 2,5 raza. Pojemniki te zostały przekazane w depozyt do Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie.
W samochodzie Czechów znaleziono brązową walizkę, a ujawnione w niej materiały wskazały na udział w procederze Jana K. z Nysy. Polak stał się jednak nieuchwytny dla organów ścigania - przez 5 lat ukrywał się w krajach byłego ZSRR. Gdy w końcu poczuł się na tyle pewnie, by zdecydować się na powrót do Polski, został zatrzymany na Okęciu, na wniosek opolskiego UOP.
Jan K. nie przyznał się do udziału w przemycie. Twierdził, że zajmował się w tamtym czasie sprowadzaniem drewna z Ukrainy. Pewnego razu dwóch mężczyzn o imionach Sergiej i Wasilij poprosiło go o przewiezienie przez granicę próbników wolframu, po które miał się zgłosić ktoś z Pragi lub Wiednia. Nie wiedział, co zawierają pojemniki.
Grozi mu kara do 8 lat pozbawienia wolności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?