Problem pojawia się wtedy, gdy aparat państwa traci zdrowy rozsądek, zachowując się dewocyjnie i nieadekwatnie do sytuacji.
Tak oceniam sprawę zatrzymania Ewy Podleśnej za rozklejanie wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej z tęczową aureolą. Obraza uczuć religijnych to kwestia emocji konkretnych ludzi zgłaszających się do organów ścigania, co zawsze wymaga taktu i spokoju w ocenie inkryminowanych czynów. O ile człowiek może zachować się przesadnie czy histerycznie, o tyle poważne państwo nie powinno.
W demokratycznych społeczeństwach toczą się otwarte debaty o Kościele. Ba, debatuje sam Kościół, który wewnętrznie się reformuje, szuka odpowiedzi na wyzwania XXI wieku. Gorącym społecznie dyskusjom towarzyszą często wypowiedzi artystyczne. Bardziej lub mniej udane. I sprawa Ewy Podleśnej jest tego klasycznym przykładem.
Kościół, na czele z papieżem Franciszkiem, żywo dyskutuje o roli środowisk LGBT w społeczności wiernych. Papież podkreśla, że nie można homoseksualistów wykluczać z religijnej wspólnoty. Tymczasem w jednym z płockich kościołów proboszcz zbudował grób Pański z wymienionymi plagami współczesności.
Zaliczono do nich m.in. „homo zboczenia” i „LGBT”. I właśnie do tego odniosła się Ewa Podleśna w swojej kontrowersyjnej grafice. Prowokacja za prowokację – można by powiedzieć. I gdyby na tym pani Podleśna poprzestała, broniłbym jej wolności artystycznej z całych sił. Niestety, wszystko wskazuje na to, że wraz ze współpracownikami rozklejała ona plakaty z wizerunkiem Matki Boskiej na toaletach i śmietnikach, co moim zdaniem skasowało artystyczny wymiar projektu i zbliżyło artystkę do zwykłej chuliganerii. I gdyby na tym się skończyło, gdyby wezwano panią Ewę na przesłuchanie, a potem odbyła się normalna rozprawa, nie miałbym zastrzeżeń do aparatu władzy.
Niestety, polskie państwo, reprezentowane w tym przypadku przez policję, postanowiło strzelić do wróbla z armaty. Artystkę, zamiast normalnie wezwać na komendę, wyciągnięto nad ranem z domu. Zatrzymano ją, kazano nawet ściągać biustonosz i rajstopy. Od tych nadgorliwych działań odciął się sam prokurator. Przynajmniej do momentu, kiedy góra nie zakazała mu mówić.
Ludzie bywają przewrażliwieni i histeryczni. Ale histerycznie nie może się zachowywać aparat państwa
Taka nadgorliwa i histeryczna postawa policji musi rodzić obawy, że służba ta w wielu miejscach chce się wykazać, uważnie wsłuchując się w polityczny przekaz przedstawicieli władzy. A oni w ogniu kampanii wyborczej grzmią w gomułkowskim stylu o „ręce podniesionej na Kościół, a więc na Polskę”, o zalewie lewactwa (żeby brzmiało jak robactwo).
Cóż, moje uczucia religijne są w miarę stabilne i nie jest w stanie ich obrazić jakaś performerka z Płocka, która za swój czyn odpowie przed sądem. Natomiast martwi mnie, jako członka Kościoła powszechnego, cyniczne wykorzystywanie religii przez polityków i wciąganie do tego aparatu państwa. Niestety, przy aplauzie istotnej części duchowieństwa. Obawiam się, że w długiej perspektywie Kościół zapłaci za to wysoką cenę.
Ceny w Polsce zaskoczyły fanów Apple
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?