Matki pierwszego kwartału. Jak one to zrobiły?

KPRM
Mamy 1. kwartału przyszły na spotkanie z premierem przygotowane na długą i merytoryczną dyskusję. Ale nie trzeba było go przekonywać. Anna Majzner (stoi w środku, obok premiera Tuska) - jedna z założycielek ruchu.
Mamy 1. kwartału przyszły na spotkanie z premierem przygotowane na długą i merytoryczną dyskusję. Ale nie trzeba było go przekonywać. Anna Majzner (stoi w środku, obok premiera Tuska) - jedna z założycielek ruchu. KPRM
17 czerwca weszły w życie przepisy wydłużające urlopy macierzyńskie wszystkim mamom, które urodziły w 2013 roku. To one wywalczyły te zmiany i same są... zaskoczone.

Niespełna rok wcześniej, gdy zaczęły klikać w wirtualnej przestrzeni, domagając się spełnienia rządowych obietnic o inwestowaniu w polskie rodziny - nie miały zielonego pojęcia, że zapiszą się we współczesnej historii kraju.

Nie jest łatwo umówić się z mamami 1. kwartału - puszczona na fejsie prośba i podobna wysłana mailem długo zostają bez odpowiedzi. Ponawiam i uzbrajam się w cierpliwość. Wreszcie jest odzew.
- To jest tak, że pocztę do mam 1. kwartału odbieramy my wszystkie - wyjaśnia Anna Majzner, jedna z mam założycielek nieformalnego, a tak skutecznego ruchu.
A wiadomo, jak coś mają wykonać wszyscy, to robią to o wiele, wiele dłużej.

Wespół w zespół

Od początku chciały, aby w ich nieformalnym stowarzyszeniu obowiązywała pełna demokracja oraz uniwersalizm w podziale obowiązków. Czyli wszystkie robią wszystko.

- Bywało, że dzieliłyśmy się obowiązkami, ale przecież każda z nas była albo w ciąży, albo właśnie rodziła, albo właśnie wychodziła ze szpitala po porodzie. Nawet jak któraś z dziewcząt brała na siebie zadanie kilka tygodni przed terminem porodu, to bywało, że los płatał figla i zaczynała rodzić o wiele przed terminem, nie kończąc zadania. Tak się po prostu zdarza w tym czasie - mówi Anna. - W takim przypadku oczywiste było, że zadanie musiała przejmować inna mama, potem jeszcze inna. Bywało, że jedno pismo do premiera lub ministra powstawało 3-4 tygodnie i redagowane było przez kilka mam, konsultowane przez facebookową społeczność..

Kto wymyślił określenie mamy 1. kwartału?

- Wszystko powstało podczas dyskusji - mówią. Za to akcję z pokazywaniem zdjęć brzuszków wymyśliła Agnieszka Niewiadomska, zawodowo zarządza... ruchem lotniczym, ale ma wykształcenie plastyczne, ogromny talent, spod jej ręki wychodziły prezenty wręczane posłom, pani prezydentowej, premierowi.
Nie zostały jedynie facebookową społecznością, czymś w rodzaju wirtualnej przestrzeni dyskusji, która nie zamieni się w czyny w realnym świecie. - Wiosną wszystko nagle nabrało tempa - dodaje Joanna Pietrzak, mama 5-mięsiącznego Igora. - Trzeba było się skupić na spotkaniach z posłami, specjalistami, organizowaniu konferencji prasowych… Przebiłyśmy się do mediów, potem do świadomości rządzących.

Zaczęło się od klikania na stronie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, gdzie dano możliwość wyrażania opinii na temat planowanych zmian w przepisach dotyczących urlopów macierzyńskich i wychowawczych oraz tzw. becikowego. Propozycje były typowe dla rządów zaciskania pasa kosztem najsłabszych i najmniej skorych do buntów obywateli, na przykład kobiet, które akurat mają na głowie rodzinę, malutkie dzieci, pieluchy, obiadki, kolki…

Ale część z nich ma też w domach podłączone do internetu notebooki, więc w przerwach między obowiązkami zaglądały na forum. Wklepywały komentarze niepozostawiające suchej nitki na ustawie. Jedną z głównych finansowych przyczyn protestu był fakt, że zmieniły się zasady przyznawania "becikowego" i od nowego roku miały być już nie dla każdej powiększającej się rodziny, ale przyznawane wedle niskiego kryterium dochodowego. Dla młodych, którym rodzi się dziecko, jest ono dosyć istotnym wsparciem (chociażby na zakup pieluch) ze strony państwa deklarującego przecież walkę z niżem demograficznym. Jednak teraz "becikowego" nie dostaną te rodziny, w których miesięczny dochód na jednego członka jest wyższy niż 1,9 tys. zł netto. MPiPS podało, że prawo do "becikoweg" straciło ok. 10% wcześniej uprawnionych.

Kolejny powód buntu - to modyfikacja zasady rozliczania ulgi na dzieci. Ulgę straciły pary zarabiające więcej - gdy łączny dochód jest wyższy niż 9,3 tys. zł miesięcznie.

Na szczęście był czas

Pocieszeniem po straconych przywilejach miały być urlopy rodzicielskie, wydłużone w praktyce do 12 miesięcy. Tyle że owe przywileje miałyby obejmować kobiety, które urodziły w drugim kwartale, tak to wykalkulował rząd.

- Uzasadnienia były różne, mówiono, że to spory przywilej, i że to dobrze, bo wchodzi już w 2013 roku, a nie rok później. Nas to nie przekonywało, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Miałyśmy poczucie, że chciano na nas zaoszczędzić - mówią mamy.

No więc umieszczały swe komentarze na ministerialnej stronie - pytając, dlaczego przez trzy miesiące będą pozbawione zarówno ulg, jak i przywilejów, dlaczego przywileje wchodzą po pierwszym kwartale roku budżetowego, skoro poważne zmiany budżetowe powinny być wprowadzane, co do zasady, z początkiem roku budżetowego. Dopytywały o kalkulacje i realną politykę prorodzinną państwa.

- Te komentarze były wyważone, konkretne, bez agresji - mówi Asia. Ministerstwo odpowiadało, że uwagi zostaną rozważone, ale trzeba brać pod uwagę skalę finansową, możliwości budżetowe. Itd.,itp.
Ola Wiosna dodaje: - Takie wypowiedzi rządzących znaczą: dobro publiczne przeważa nad dobrem jednostki czy nawet grupy... Ale zdawałam sobie sprawę z tego, że mamy szansę się przebić, potrzeba tylko dobrej kampanii informacyjnej. Dysponowałyśmy czasem, bo niekorzystne przepisy miały wejść w życie we wrześniu 2013 r, więc można je było jeszcze zmienić, nie łamiąc zasady, że prawo nie działa wstecz.
Dalej tłumaczy: matki pierwszego kwartału zostały dotknięte pewnego rodzaju niesprawiedliwością w redystrybucji przywilejów socjalnych. Państwo w formie podatków pośrednich i bezpośrednich zabiera nam 70% dochodów, dlaczego więc oszczędza na socjalach młodych mam?.

Mamy z ministerialnego forum przeszły na priva - to znaczy z oficjalnej rządowej strony, przeniosły dialog na społeczności facebookowe, wymieniały się mailami i komentarzami. Założyły własną stronę na fejsie z wymyśloną nazwą: mamy 1. kwartału. Zaglądało tam coraz więcej kobiet.

- Okazało się, że nawet nie wszystkie kobiety będące w ciąży zdawały sobie sprawę z tego, co dokładnie ma wprowadzić ustawa, co mogłyby zyskać, co stracić - mówi Anna. - My naprawdę często nie mamy po prostu czasu zawalczyć o siebie. Postanowiłyśmy to zmienić.

Doradcy także w spodniach

Jeden z ich kolegów jest politologiem, wie, jak działają mechanizmy dotarcia z racjami do władzy. Skorzystały z jego rad.

Bo mężczyźni też dołączyli do naszej społeczności, oferując wsparcie koncepcyjne i logistyczne.
- Między innymi mój mąż, który pomagał nam bardzo. Mieliśmy doświadczenie w organizowaniu eventów, przydało się - mówi Anna Majzner.

- Są wśród nas bankowcy, hotelarz, sekretarki, pracownicy organizacji pozarządowych, specjaliści ds. mediów, specjaliści ds. reklamy, PR-owcy, prawnicy…- dodaje Asia Pietrzak.
Powstała więc profesjonalna strategia działań, wiele razy zresztą zmieniana pod wpływem aktualnych potrzeb (autorką strategii jest mama - specjalistka od kampanii i strategii PR).

Zadanie nr 1 brzmiało - przebić się do mediów. Zarzuciły swymi petycjami największe stacje telewizyjne, redakcje czołowych dzienników w kraju. Ale bez echa. Dziennikarze uznali, że i tak nie mają szans.
Zadanie nr 2: zdobyć poparcie tych, którzy realnie mogą pomóc, czyli są u władzy. Bo opozycja natychmiast podchwyciła ich argumenty i przyznała rację - to naturalne, bo mamy 1. kwartału krytykowały przecież rządową politykę mało prorodzinną.

- Ale opozycja nie pomogłaby nam przy zmianie ustawy, nie mieliby tyle głosów - mówią mamy.
Ustaliły więc plan - w głównych miastach Polski: Wrocławiu, Krakowie, Warszawie i Gdańsku należy umawiać się z posłami PO i PSL w ich biurach poselskich, tłumaczyć, czego chcą i dlaczego nie zgadzają się proponowanymi przez rząd rozwiązaniami. Spotkały się w całym w kraju z niespełna 100 posłami.
- Czasami szłyśmy na spacer z wózkami pod sejm, albo pod upatrzone biuro poselskie - mówią. - Dzieciaki przecież i tak trzeba wziąć na spacer, więc brałyśmy je na spacer "zaangażowany".

- Dbałyśmy o to, by spotkania były umówione, rozmowy kulturalne. Na koniec każdej - pamiątkowa fotografia umieszczona na Facebooku, takie działania pijarowskie - mówi Asia.

Politykom też nie wypadało uciekać przed kobietą z małym dzieckiem w wózku czy panią w ciąży. W Polsce etos mamy jest wciąż wielki.

Niektórzy posłowie, jak się okazało, nawet nie kojarzyli niuansów ustawy, którą przecież przegłosowali. - Inni, jak na przykład Iwona Guzowska, byli świetnie zorientowani - mówi Asia.

Zadanie nr 3. Pozyskać dla sprawy autorytety i medialne nazwiska.
- Szybko zyskałyśmy poparcie prezydenta Komorowskiego. Pisałyśmy na fejsie do Doroty Zawadzkiej (Superniani - dop. aut.), początkowo oceniła nasz ruch z dystansem, ale po przyjrzeniu się problemowi - stwierdziła, że mamy stuprocentową rację - mówi Anna Majzner. - Następnie przyszło wsparcie ze strony ekonomistów o liberalnym wydźwięku, czyli ekspertów z Centrum Adama Smitha.
To sporo dało, bo w mediach zaczęto powoli wspominać o mamach 1. kwartału, ale w kontekście ogromnych kwot, jakie należałoby wydać na realizację ich wniosku. Oceniono je na 500 tysięcy. Centrum Adama Smitha zweryfikowało tę kwotę i obniżyło niemal o połowę.
- Poza tym nie wszystkie mamy zechcą skorzystać z rocznych urlopów, część - z różnych względów - zechce wrócić do pracy na przykład po pół roku - ripostuje Anna.
Kolejne zadanie - konferencja prasowa, taka z udziałem popierających ich autorytetów. Ta pierwsza okazała się wielkim niewypałem. Akurat Palikot wyrzucił z partii Wandę Nowicką, ten temat okazał się bardziej medialny niż ciężarne mamy domagające się rocznych urlopów macierzyńskich.
Aż tu odezwała się telewizja, zaproszono je do śniadaniowego programu. Tego rządzący nie mogli nie zauważyć.

Niespodzianka Tuska

- Prośba o spotkanie z premierem czekała na odzew miesiąc - wspomina Asia. - Aż tu nagle otrzymałyśmy w kwietniu informację z Kancelarii Premiera - za dwa dni spotkanie.

Nie wiedziały, z czym wyjdą ze spotkania. Wcześniej premier dawał do zrozumienia, że nie ma pieniędzy na spełnienie postulatów. Przygotowały pełną dokumentację i wyliczenia, do tego oficjalne i potwierdzone na papierze słowa poparcia - nawet z Episkopatu Polski.

Szły na wojnę na argumenty i wspierane były przez partnerów, którzy zapowiedzieli premierowi, że 3 maja wezmą udział w warszawskim Biegu Konstytucyjnym ubrani w koszulki ruchu, z odpowiednimi transparentami. Wszystko to niepotrzebnie, bo premier oświadczył, że pieniądze są (znalazł je w niewykorzystanych rezerwach). Bieg był więc biegiem radości.

- Naprawdę nie wiedziałyśmy, że premier powie, iż w budżecie jednak pieniądze są. Byłyśmy szczęśliwe - mówi Anna. - Myślę, że dużo dało nam poparcie prezydenta.

I zapewne to, że z wizerunkowego punktu widzenia - kompromis premiera z mamami był dobrą decyzją. Konflikt pogrążyłby go, notowania i tak są najgorsze w historii.
- Nie chcemy się zastanawiać nad politycznymi uwarunkowaniami tej decyzji. Ważne, że jest dla nas pozytywna - mówi Asia.

Ciąg dalszy

Co zrobić z ruchem - wprawdzie nieformalnym - który odniósł tak wielki sukces, zaskakujący dla samych mam 1. kwartału? - Z jednej strony chcemy trzymać się z daleka od polityki - mówi Anna. - Z drugiej skuteczność dodała nam skrzydeł.

Powstaje plan kolejnych działań. Mamy chcą reklamować urlopy tacierzyńskie, lansować model taty równouprawnionego w opiekowaniu się dzieckiem. Przekonać pracodawców, że elastyczne formy zatrudnienia mogą dotyczyć nie tylko mam, ale i ojców.

Zbyt piękne i ambitne, aby się urzeczywistniło?
- Może, ale pół roku temu też prosiłyśmy o finansową gwiazdkę z nieba - mówią mamy 1. kwartału.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska