Przypomnijmy, że do tragedii doszło w poniedziałkowy wieczór w sklepie w samym centrum Opola. 32-letniej Irenie J. ktoś rozbił głowę jakimś ciężkim, tępym narzędziem. Sekcja wykazała, że morderca także ją dusił.
Jak szybko ustaliła policja, tego wieczora w sklepie był z Ireną znajomy rodziny J., niejaki Jerzy B. (42 l.), który pomagał kobiecie w przygotowaniach do otwarcia sklepu po dłuższej przerwie. W sklepie pojawiał się też kilka razy mąż Ireny, Zbigniew J. (43 l.), ale w chwili zabójstwa nie było go na miejscu. Natomiast Jerzego J. po znalezieniu ciała nikt już w Opolu nie widział.
Od samego początku śledztwa przyjęto trzy wersje zdarzeń: albo mężczyźni zabili Irenę J. wspólnie, albo też zabił ją mąż lub Jerzy B. Byli tym bardziej podejrzani, że obaj mają za sobą przeszłość kryminalną. Zarówno Jerzy B., jak i Zbigniew J. zabili już kiedyś kobiety.
- Jerzy B. w 1982 roku został skazany na 25 lat więzienia za uduszenie kobiety w swoich rodzinnych stronach, na Podkarpaciu - mówi Roman Wawrzynek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Wyszedł z kryminału na warunkowe zwolnienie w 1992 roku.
W więzieniu Jerzy B. poznał Zbigniewa J. Przyszły mąż Ireny odsiadywał 15-letni wyrok za zabójstwo dokonane w 1985 roku. Zabił wtedy swoją kochankę będącą w szóstym miesiącu ciąży. Wyszedł z więzienia po ośmiu latach, a w międzyczasie rozwiodła się z nim pierwsza żona, z którą miał dwójkę dzieci. Potem ożenił się z Ireną J. i miał z nią dwie córki, mające dzisiaj 11 lat i półtora roku.
Zatrzymany zaraz po poniedziałkowym zabójstwie mąż Ireny J. nie przyznawał się do jakiegokolwiek udziału w zbrodni, a ponieważ policja nie miała przeciwko niemu żadnych dowodów, został zwolniony w środę przed upływem 48 godzin. Tego samego dnia rano policjanci przywieźli z Jarosławia Jerzego B., ale on także nie przyznał się do zabicia kobiety.
Przełom nastąpił w nocy z czwartku na piątek. Podczas kolejnego przesłuchania przez policjantów Jerzy B. "pękł" i zaczął mówić. - Około godziny pierwszej w nocy prokurator przesłuchał go w Komendzie Miejskiej Policji - relacjonuje Roman Wawrzynek. - Mężczyzna złożył szczere i bardzo obszerne wyjaśnienia, które pozwoliły na przedstawienie zarzutu zabójstwa także mężowi ofiary. O dokładnym motywie nie chcemy na razie mówić, bo w wyjaśnieniach obu są pewne drobne rozbieżności.
Według naszych informacji Zbigniew J. prawdopodobnie nie brał bezpośredniego udziału w mordzie, ale zaplanował go i zlecił. Policjanci po cywilu zatrzymali go w piątkowe południe w Zawadzie, tuż po pogrzebie Ireny, podczas którego grał rolę załamanego wdowca.
Obaj mężczyźni zostali wczoraj doprowadzeni do sądu i na wniosek prokuratora tymczasowo aresztowani na trzy miesiące. Jako recydywiści, którzy mają na swoim sumieniu już trzy zamordowane kobiety, prawdopodobnie nie wyjdą na wolność do końca życia.