Mecenas mecenasowi oka nie wykole

Ewa Kosowska-Korniak
Sąd dyscyplinarny stwierdził wczoraj winę adwokata, ale go nie ukarał, gdyż jego zdaniem wina uległa przedawnieniu.

Po czterech latach bojów Anna Wasilewska z Przylesia usłyszała w końcu wyrok sądu dyscyplinarnego przy Okręgowej Radzie Adwokackiej w Opolu w sprawie mecenasa Marka W., który był jej pełnomocnikiem w sprawie cywilnej, lecz - jak twierdzi - oszukał ją. Po raz pierwszy złożyła na niego skargę w ORA w Opolu w 1997 roku, jednak rzecznik odpowiedzialności zawodowej dopatrzył się w działalności Marka W "pewnych zachowań, które mogą być uznane za kontrowersyjne", nie dopatrzył się jednak winy.

Również Naczelna Rada Adwokacka, do której odwołała się klientka, nie dopatrzyła się początkowo winy mecenasa. Jednak po interwencji Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, oraz tuż po tym, jak wręczyliśmy prezesowi NRA Czesławowi Jaworskiemu kserokopię tekstu zamieszczonego w "NTO", opisującego przewinienia mecenasa, w 1999 wszczęto przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne, które mozolnie toczyło się przed ORA w Katowicach, by uniknąć stronniczości, czyli, aby mecenas nie był sądzony przez swoich kolegów.
Kiedy jednak w styczniu tego roku Sąd Najwyższy utrzymał w mocy wyrok ORA w Opolu, skazujący mecenasa na karę 5 miesięcy zawieszenia w prawach wykonywania zawodu za przewinienia wobec innej klientki Danuty Szpecht (kara dobiegła końca w niedzielę 15 lipca), sprawę dyscyplinarną przeniesiono z Katowic do Opola. Organa dyscyplinarne adwokatury motywowały to tym, że wraz z zawieszeniem ustały przyczyny, dla których Marek W. nie mógł być sądzony w Opolu, czyli przestał... zasiadać w sądzie dyscyplinarnym.
- A więc przy poprzedniej sprawie dyscyplinarnej oskarżony był członkiem sądu dyscyplinarnego! Nic dziwnego, że dostał tak łagodny wyrok - mówi Anna Wasilewska.

Wczoraj, po dwóch latach, sprawa dyscyplinarna zakończyła się. Sąd uznał, że Marek W. oszukał klientkę w 1994 roku, przedstawiając jej rachunek za wyjazd na rozprawę apelacyjną do Wrocławia, podczas gdy na tej rozprawie nie był. Został również uznany winnym tego, że w 1995 roku nie stawiał się na rozprawach przed sądem rejonowym, nie informując o tym klientki (dlatego przegrała sprawę cywilną i uciekły jej wszystkie terminy odwoławcze). Nie uznano go natomiast winnym działań, których dopuścił się w 1996 roku - czyli kilkumiesięcznego zwlekania z pisaniem wniosku o rewizję (gdyż, jak uznał sąd, po prawomocnym wyroku wygasa stosunek łączący klienta z adwokatem).
Rzecznik odpowiedzialności zawodowej domagał się dla Marka W. kary 6 miesięcy zawieszenia w wykonywaniu zawodu. Sąd doszedł jednak do wniosku, że od czasu tych przewinień upłynęło ponad 5 lat, a więc sprawa uległa przedawnieniu. Dlatego umorzył postępowanie.

- Na pewno odwołam się od tego wyroku - mówi Anna Wasilewska. - Moja skarga na jego działania od 1997 roku wałkuje się po różnych organach dyscyplinarnych adwokatury, a prosta sprawa w sądzie dyscyplinarnym toczy się dwa lata. A gdy w końcu stwierdzają jego winę, ulega ona przedawnieniu.
Wyrok nie jest prawomocny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska