Mediacje. Warto rozmawiać o problemach

sxc.hu
W mediacji nie chodzi o to, by dojść, kto ma rację. Raczej o to, aby przestać nawzajem te racje udowadniać, a znaleźć spokój.
W mediacji nie chodzi o to, by dojść, kto ma rację. Raczej o to, aby przestać nawzajem te racje udowadniać, a znaleźć spokój. sxc.hu
Zacietrzewieni w kłótni potrafimy skazać dziecko na wychowywanie bez jednego z rodziców, narazić własną firmę na trudne do odrobienia straty, a sąsiada - na wszelkie możliwe uciążliwości.

Z niekończących się kłótni nikt nie wychodzi zwycięsko. A mogłoby być inaczej - gdyby skorzystać z pomocy mediatorów. W większości krajów na świecie mediacja jest uznaną i powszechną metodą rozwiązywania sporów między ludźmi. W USA tylko 5% spraw zgłoszonych do sądu trafia na wokandę, reszta rozwiązywana jest polubownie. Polacy jednak wolą chodzić do sądu i płacić adwokatom.

Mediacja - w przeciwieństwie do dowodzenia swych racji przed sądem - daje możliwość rozmowy o problemach i konfliktach w neutralnej atmosferze, sprzyjającej swobodnym wypowiedziom stron oraz rozładowaniu emocji. - To proces ludzki, nie sądowy - podkreślają mediatorzy.

- Rola mediatorów w Polsce jest niedoceniana, a zarazem niewdzięczna, bo to praktycznie charytatywna praca. Ale może przynieść korzyść wszystkim - mówi wiceprezes Sądu Okręgowego w Opolu, sędzia Anna Korwin-Piotrowska. Wszystkim, czyli: będącym w sporze, bo wreszcie znajdują rozwiązanie, a także wymiarowi sprawiedliwości, aby nie wyznaczał dalszych, kosztownych, rozpraw sądowych.

W 2011 roku Grzegorz Siruk, prawnik, mediator oraz wykładowca w Wyższej Szkole im. Bogdana Jańskiego, przeprowadził na Opolszczyźnie badania , czy ludzie wiedzą, czym jest mediacja. - Jedna trzecia badanych słyszała o mediacji, jednocześnie nie wiedząc dokładnie, co to jest.

Konflikt narasta

- Czasami dostajemy sprawy o tak wysokim nasileniu wzajemnych pretensji, wynikających z zaszłości nawet sprzed kilkunastu lat, że trudno podczas kilku spotkań mediacyjnych dojść do sedna problemu i do jego rozwiązania - mówi mediator Hanna Zielińska, prezes opolskiego oddziału Stowarzyszenia Mediatorów Polskich oraz wiceprezes Stowarzyszenia Centrum Dialogu i Mediacji "Bliżej". - Tym bardziej cieszy sukces. W mediacji nie chodzi o to, by dojść, kto ma rację. Raczej o to, aby przestać nawzajem te racje udowadniać, a znaleźć spokój.

- Małżeństwo rozwodziło się po niemal 30 latach pożycia - mówi Hanna Zielińska. - Chodziło o tzw. roszczenia regresowe - należało podzielić ciężar długu spłaconego głównie w przez jednego z małżonków. Tak przynajmniej wynikałoby z sądowego skierowania do mediacji.

Ale to nie o wspólne małżeńskie długi chodziło, już w toku pierwszej mediacji wybuchła między rozwodzącymi się pełna agresji kłótnia, której nie usprawiedliwiałyby nawet wielomilionowe długi. Padały przekleństwa. Czasami warto pozwolić na parę wulgaryzmów, aby atmosfera się wyczyściła, bo mediacja działa jak swoisty wentyl bezpieczeństwa.

Na kolejnej mediacji kwestia długu też zeszła na dalszy plan. Małżonkowie zaczęli ze sobą rozmawiać o rodzinnym nieszczęściu z początku ich małżeństwa, a więc sprzed niemal 30 lat. Podczas poważnej choroby ich dziecka ojciec nie przerwał wyjazdu służbowego. Jego szybszy przyjazd zapewne nie wpłynąłby na leczenie syna, ale z tych z czasów pozostały zawiedzione zaufanie i uraz. Narastały kolejne nieporozumienia.

- Dopiero po wyjaśnieniu tych spraw można było przejść do kwestii finansowych. Oboje rozmawiali rzeczowo, z wzajemnym szacunkiem. Aż szkoda, że zaszłości były tak poważne, iż samego małżeństwa nie można było uratować. Może gdyby taką rozmowę przeprowadzili parę lat wcześniej... - mówi Hanna Zielińska.

Społecznicy

Mediatorzy winni być gotowi do poświęcenia nawet cząstki samego siebie dla doprowadzenia do dialogu pomiędzy skłóconymi. - Kiedyś zaangażowałam swego syna w doprowadzenie do szczęśliwego finału mediacji - wspomina mediatorka Lucyna Magierowska-Siruk, prowadząca często mediacje w sprawach alimentów. A było tak: tato od niemal roku nie widział córeczki, nawet gdy zaczęła rok szkolny w pierwszej klasie podstawówki, nie dał jej prezentu przyszykowanego z tej okazji. W Boże Narodzenie dziecko widział tylko przez pół godziny, bo spieszyło się na spotkanie z babcią.

- Tato miał przyznane przez sąd prawo do kontaktów z dzieckiem - ustalono, w jakich dniach, na jak długo. Ale nie potrafił swych praw wyegzekwować. Zwrócił się więc o pomoc - mówi Lucyna Magierowska-Siruk.

Mediatorzy nigdy nie oceniają osób, którym starają się pomóc. Także w tym przypadku nie oceniano motywów decyzji byłej żony. Mąż sugerował zemstę za to, że zaczął się spotykać z inną kobietą, układać z nią życie.

- Tymczasem mama deklarowała, że nie chce utrudniać ojcu kontaktów z dzieckiem. Ale jak już umówiła się na spotkanie, wydarzało się coś, co powodowało, że do spotkania nie dochodziło: awaria samochodu, ogrzewania w domu, choroba dziecka, choroba mamy - wspomina mediator. - Postanowiłam skorzystać z jej deklaracji oraz ze świątecznego nastroju, zbliżała się Wielkanoc. Zaproponowałam aranżację przypadkowego spotkania w supermarkecie. Ona z dzieckiem, jej były mąż oraz ja ze swoim czterolatkiem. Udało się!
Do przypadkowego spotkania doszło na pasażu handlowym w "Karolince" w Opolu. -Córka się ucieszyła na widok taty, mama zrozumiała, jak bardzo dziecko za nim tęskni.

Kto mocniejszy?

Chęć zemsty i odegrania się za zaszłe krzywdy albo po prostu zaślepiający upór - motywują do wielu irracjonalnych poczynań. - Skontaktowałem się z panem, którego była żona chciała, aby płacił wyższe alimenty na niepełnosprawne i przewlekle chore dziecko. Pan nieźle zarabiał, ale nie chciał słyszeć o mediacjach, za to sporo czasu poświęcił, aby opowiedzieć mi o nowym aucie, jakie kupiła była żona. W odpowiedzi żona wskazywała na zatajanie zarobków przez byłego... - wspomina mediator Grzegorz Siruk. - Musimy być bardzo odporni na takie rozmowy, nie dać się wciągnąć i nie tracić z pola widzenia głównego celu, w tym wypadku było to dobro dziecka.

Zaciętość bywa nie do przezwyciężenia. Jedna ze spraw, której Hannie Zielińskiej nie udało się rozwikłać, wciąż jest w sądzie, już szósty rok. Trafiła do mediatora w celu pogodzenia dwóch kontrahentów. Jeden z nich nie opłacił firmie ostatniej faktury, powołując się na wadliwie wykonaną usługę. Druga strona udowadniała, że wadę usunęła, i upominała się o całość zapłaty. Sąd skierował sprawę do mediacji.

- Ale żadna ze stron nie była gotowa na najmniejsze ustępstwa - mówi mediatorka. - Sprawa wróciła do sądu.

Mediatorzy, informując sąd o tym, że mediacje nie przyniosły skutku, nigdy nie wskazują winnego i która ze stron nie chciała współpracować. Negatywny wynik mediacji nie może mieć bowiem wpływu na decyzję sądu.

Ale może mieć wpływ na kondycję finansową będących w konflikcie stron. W przypadku nie zapłaconej jednej, wartej około 5 tysięcy faktury obecnie koszty procesowe, związane na przykład z opłaceniem pełnomocników - sięgają już ponad dwudziestu tysięcy złotych!

- Takie koszty mogą wpędzić małą firmę w spore kłopoty finansowe - przyznaje mediatorka.
Nawet podczas banalnych z pozoru spraw, takich jak ustanowienie drogi koniecznej, mogą decydować ambicje, a nie racjonalne argumenty.

- Gdy wyznaczono drogę konieczną na terenie zakładu - tak, że zakłócała ona proces produkcji, wydawało się oczywiste, że wyznaczenie nowej drogi, wprawdzie nieco okrężnej, jest realne - wspomina Hanna Zielińska. - A jednak nie, jedna ze stron nie chciała dojść do porozumienia, wyraźnie chcąc zaznaczyć swą wyższość. Mediator był bezsilny. Choć w większości takich spraw dochodzimy szybko do porozumienia.

Trzeba się wyciszyć

Mediatorzy podkreślają: nie rozwodzimy ani nie godzimy małżeństw, nie ustalamy wierzytelności ani własności. Nie orzekamy o winie, nie pierzemy brudów. Mamy jednak wpływ na to, aby wiele dalszych kwestii związanych z rozstaniem małżonków, zamknięciem spraw cywilnych czy gospodarczych przebiegało już bez konfliktu i bez wzajemnego dokuczania sobie. Mediacja doprowadza do sprecyzowania wzajemnych oczekiwań i możliwości ich zaspokojenia. - Po mediacji lepiej prowadzi się sprawę sądową. Bo o wielu kwestiach strony zadecydowały wcześniej podczas mediacji. A to ułatwia sądowi ostateczne rozstrzygnięcie - podkreśla sędzia Anna Korwin-Piotrowska.

Ale strony konfliktu często chcą się "wygadać", jeśli nie przed sądem, to przed mediatorem. Piorą brudy.

Halina Zielińska ma taką metodę na zachowanie higieny psychicznej: - Po zakończonym cyklu mediacji dzwonię do przyjaciół i idziemy na spacer, do kina, na kawę. Mówimy o wszystkim, tylko nie o mojej pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska