Metoda Garbowskiego

Artur  Janowski
Artur Janowski
Rok ciężkiej pracy, postawienie na internet i kampanię wycelowaną w młodych wyborców - to tajemnica dobrego wyniku Tomasza Garbowskiego, który o włos przegrał z Ryszardem Zembaczyńskim, pewniakiem opolskiego samorządu.

Gdy w styczniu 32-letni Garbowski ogłosił, że chce walczyć o najważniejszy fotel w mieście, mało kto - poza nim samym - traktował go poważnie. Poseł był kandydatem rezerwowym. Lewica - w Opolu kojarzona z aferą ratuszową - wiele miesięcy namawiała do startu profesora Sławomira S. Nicieję. Bezskutecznie.

- Tomek startuje dlatego, że za rok są wybory parlamentarne i przetarcie przed nimi dobrze mu zrobi - mówili partyjni koledzy posła.

- Nieprawda, wszyscy się jeszcze zdziwią - odpowiadał Garbowski i zaczął przygotowywać kampanię, jakiej Opole jeszcze nie widziało.

Nie podpalam się tym, tylko spokojnie czekam. Te wybory pokazały, że mit prezydenta Zembaczyńskiego już nie istnieje - twierdzi Garbowski

Najpierw zapytał opolan

Już na początku roku SLD zleciło profesjonalnej sondażowni nie tylko badanie preferencji wyborczych opolan, ale i tego, co mieszkańców boli najbardziej. Co ciekawe, wyszło na to, że opolanie są zadowoleni z tego, jak wygląda miasto, ale... mają dość korków i skarżą się na drożyznę. Nie tylko na drogą benzynę, również na cenę ciepła dostarczanego przez Energetykę Cieplną Opolszczyzny. I dokładnie te motywy pojawiły się w kampanii Garbowskiego. Przypadek?

- Nie - przyznaje Garbowski. - Politycy mają często takie dziwne przeświadczenie, że to oni wiedzą, co jest najważniejsze dla wyborców. Zapominają, że działamy dla ludzi i powinniśmy ich słuchać. Ale same badania to był dopiero początek. Potem przygotowaliśmy strategię i ustaliliśmy, że do wyborów idziemy nie tylko z atrakcyjnym programem, ale i nowym językiem, którym chcemy przyciągnąć młodych i tych nie mających jeszcze określonych preferencji wyborczych.

Poseł zaczął też być dużo bardziej widoczny w Opolu. Zaangażował się w obronę ogródków działkowych, w których prezydent Zembaczyński chciał zbudować biurowce, walczył o pozostawienie izby celnej, zaproponował, aby 1 procent z podatków zostawało w opolskich organizacjach pozarządowych. Powoli przebijał się do świadomości opolan.

- Mieliśmy plan rozpisany na miesiące i dni - opowiada Garbowski. - Jak już się do czegoś biorę, to chcę to robić profesjonalnie. Naprawdę chciałem wygrać i pokazać opolskim niedowiarkom, że można pokonać Zembaczyńskiego.

Robota spin doktorów

Już w I turze Garbowski zaskoczył dobrym wynikiem na poziomie 21 procent. Dlatego pokonał kandydatkę PiS Violettę Porowską, którą sondaże wskazywały jako kontrkandydata dla Zembaczyńskiego w II turze. Gdy do niej doszło, Garbowski przegrał różnicą 644 głosów. Biorąc pod uwagę, że Opole liczy około 120 tysięcy mieszkańców, to przegrana o włos. Popierany przez Platformę Obywatelską prezydent Ryszard Zembaczyński - który w Opolu rządził przez dwie kadencje i uchodzi za ikonę samorządu - drżał do końca o wynik.
Nie byłoby nerwówki, gdyby nie spin doktorzy. Pierwszym był pan Jan z Warszawy (Garbowski nie ujawnia jego personaliów), drugim Adam Drosik, pracownik Uniwersytetu Opolskiego specjalizujący się w marketingu politycznym. To oni - poza samym posłem - odcisnęli największe piętno na kampanii.

- Od początku ustaliliśmy, że nie robimy ataków personalnych, a tylko pokazujemy różnicę pomiędzy kandydatami na przykładzie problemów Opola i tego, jak chcemy je rozwiązać - opowiada Drosik. - Stąd takie tematy jak komunikacja, tanie ciepło, bo przecież niemal każdy jeździ samochodem, a wysokie rachunki doskwierają mieszkańcom wielkich osiedli. I to było bardzo skuteczne, przecież na dużych osiedlach wygrał właśnie Garbowski.

Poseł nie bał się niekonwencjonalnych rozwiązań. Dlatego pokazał przyszłych wiceprezydentów (do tej pory nikt tego nie robił w Opolu), a także zgodził się na ulotki reklamowe w formie komiksu. Żartem operowano także w spotach reklamowych, opracowanych tylko na potrzeby internetu (tu znów był pierwszy i jedyny). Co więcej, ludzie Garbowskiego zdominowali internetowe fora dyskusyjne. Poparcie posła budować miały także wizyty politycznych celebrytów Lewicy. Dlatego Opole odwiedzili posłowie Grzegorz Napieralski i Ryszard Kalisz.

Garbowski zaskakiwał też konkurentów rodzajem plakatów w aż 15 wersjach oraz specjalnie przygotowanymi hasłami wyborczymi innymi na I i II turę wyborów. Platformę zabolał szczególnie slogan "Zmieniamy prezydenta".

- Tomek uzyskał znakomity wynik także dlatego, że mimo niekorzystnych dla siebie sondaży robił konsekwentnie to, co zaplanowaliśmy, i przy tym nikogo nie lekceważył, uczulaliśmy go, aby zawsze mówił: panie prezydencie, a nie np. panie Ryszardzie - opowiada Drosik. - Odpowiedni ludzie pomagali mu przygotowywać się do każdej debaty, przed każdą otrzymywał profil rywala. Tego, co i jak mówi, a także analizę jego słabych i mocnych punktów. W sumie nad kampanią pracowało około 40 osób, w tym wolontariusze.
Drosik zastrzega jednak, aby posła nie postrzegać jako produkt marketingowy.
- On ma dopiero 32 lata i jest na początku drogi, a proszę pamiętać, że nie pomagałem mu, gdy zostawał po raz pierwszy posłem, a także gdy wygrywał przyśpieszone wybory parlamentarne - zaznacza Drosik. - To człowiek, który chciał zmieniać Opole i potrafiący słuchać opolan. Nieprzypadkowo jest szefem wojewódzkiego SLD, tak jak nieprzypadkowo jest jednym z najmłodszych posłów w Sejmie.

- Poza tym to Tomasz zawsze podejmował ostateczną decyzję, my mu tylko doradzaliśmy - dodaje Drosik.

A może to tylko obietnice?

Prezydent Zembaczyński wyjątkowość kampanii Garbowskiego widzi jednak nie w jej stylu, ale w obietnicach, jakie Garbowski formułował.

- W wyścigu na złote góry trudno było mi rywalizować - przekonuje. - Znam ograniczenia budżetu miasta, a niektóre pomysły posła - jak choćby karta opolanina, gwarantująca zniżki na obiekty miejskie, ocierała się o ekonomiczny populizm. Opole ominął wielki kłopot w postaci rządów osoby, która jeszcze nic nie zrobiła.

Styl kampanii Garbowskiego docenia za to Jerzy Szteliga, były poseł Lewicy, który Garbowskiego nie ma za co lubić. To właśnie na jego wniosek Szteligę wyrzucono przed kilku laty z SLD. Wówczas nazwał Garbowskiego Stalinem XXI wieku.

- Ale dziś na kampanię pana posła patrzyłem z przyjemnością - przyznaje. - Przemyślana, spójna, w ostatniej debacie prezydenckiej stary wyga, jakim jest prezydent Zembaczyński, został wyraźnie pokonany. Garbowski był opanowany, luźny i wiedział, czego chce.
Ale były poseł nie szczędzi też krytycznych uwag. Uważa, że Garbowski powinien ostro odpowiedzieć na czerwone plakaty Platformy Obywatelskiej wzywające do niegłosowania na "kolesiów z SLD", które pojawiły się na ulicach na dzień przed głosowaniem w II turze.

- Ludziom trzeba było przypomnieć, że ten, który tak fauluje, był jednocześnie wieloletnim wicewojewodą w czasach PRL - tłumaczy Szteliga. - Zawiodłem się też na profesorze Stanisławie S. Niciei, Staszku Łukawieckim czy na generale Edwardzie Szwagrzyku. Bo niby poparli Garbowskiego, ale tak naprawdę zabrakło mocnego zaangażowania z ich strony.

Garbowski: - Fakt, nie wszystko nam wyszło, ale nie sądzę, aby to było decydujące. Myślę, że najbardziej zabrakło czasu. Gdyby kampania, której koszty nie przekroczyły przysługującego nam limitu (54 tys. zł - red.), trwała dwa lub trzy dni dłużej, to teraz pewnie ja byłbym prezydentem. Wyznaję jednak zasadę, że dopóki walczę, jestem zwycięzcą. A ja przecież wcale nie powiedziałem ostatniego słowa.

Plakaty nawet po wyborach

Choć oficjalnie Garbowski nie deklaruje jeszcze walki o fotel prezydenta za cztery lata, to z drugiej strony wciąż tego nie wyklucza. Stąd jako jedyny powiesił w mieście plakaty z podziękowaniami za dobry wynik już po wyborach (kolejna nowość w Opolu), a w ręce opolan trafiło 10 tysięcy ulotek z podziękowaniami za zaufanie.

- Niebawem spotkam się ze sztabem i zastanowimy się nad kolejnym celem - przyznaje Tomasz Garbowski. - Z jednej strony czekają nas wybory parlamentarne, z drugiej - nie można wykluczyć, że także samorządowe. Proces prezydenta, który trwa w Bielsku, może zakończyć się prawomocnym wyrokiem, a wtedy Zembaczyński będzie musiał zrezygnować ze stanowiska. Nie podpalam się tym, tylko spokojnie czekam. Te wybory pokazały, że mit prezydenta Zembaczyńskiego już nie istnieje - twierdzi Garbowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska