To był najstarszy numer świata, na tzw. "przewałkę" - mówi asp. sztab. Stanisław Banaśkiewicz.
Przyjechała do Kluczborka, żeby pobrać z jednego z tutejszych banków 500 euro. W samochodzie w rynku czekał na nią mąż. Po odebraniu gotówki poszła sprawdzić kursy walut w pobliskich kantorach. Wtedy podszedł do niej mężczyzna, około pięćdziesiątki, szczupły, w zielonej kurtce, w koszuli, pod krawatem. Swoim wyglądem - opowie później poszkodowana - budził zaufanie. Powiedział, że jest zainteresowany kupnem 400 euro. Kobieta odparła, że ma 500. Zaczęli ustalać cenę. Dobili targu. Pozostawała tylko wymiana pieniędzy. Poszkodowana chciała być przezorna i - jak później wyjaśniała - w obawie, żeby przy wymianie na ulicy nieznajomy jej nie uciekł, zażądała, żeby przekazanie gotówki nastąpiło w pobliskiej aptece, "przy ludziach".
- Facet przelicza banknoty, podaje kobiecie. Ona sprawdza, mówi, że brakuje 125 zł - relacjonuje Stanisław Banaśkiewicz. - Oszust udaje zaskoczonego, przelicza jeszcze raz, niby dokłada brakujące pieniądze. I oddaje zwinięte w rulon, do ponownego przeliczenia. Zabiera euro i odchodzi mówiąc, że idzie sprawdzić do kantoru czy nie są fałszywe.
Kobieta rozwija rulon, który okazuje się zwitkiem pociętych papierków, zawiniętych w banknot 50-złotowy.
- Metoda stara jak świat - kwituje Banaśkiewicz. - Nie mógł to być nikt z Kluczborka czy okolic, gdyż zostałby łatwo rozpoznany. Trwa dochodzenie w tej sprawie. A zdarzenie to powinno być nauczką dla innych.
Za tego typu przestępstwo grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?