Michał Bernard Łach: Widzę mowę

Redakcja
Michał Bernard Łach
Michał Bernard Łach Archiwum własne
Rozmowa z Michałem Bernardem Łachem, tłumaczem migowym pracującym przy filmie "Powstanie Warszawskie".

- Zaproponowałeś wywiad przez skype'a. Czy będziesz czytał pytania z ruchu ust?
- To ambitny pomysł, ale możemy spróbować, tylko obraz musi być dobry. Oglądając dla potrzeb filmu kroniki z powstania, często jeden kilkusekundowy fragment powtarzałem po kilka, kilkanaście razy, aby odczytać, co ktoś mówił. Kroniki były wprawdzie nieme, ale ujęte w nich postaci coś mówiły do kamery, do siebie - co było widać po ruchu ust.

- "Powstanie Warszawskie" ogląda się ze ściśniętym gardłem. Jakie emocje towarzyszyły ci podczas rekonstrukcji wypowiedzi bohaterów i uczestników powstawania?
- Emocjonalnie to była bardzo wyczerpująca praca. W filmie jest na przykład fragment pokazujący starszą kobietę, która mówiła wprost do kamery. Według operatora dźwięku to była pisarka Maria Rodziewiczówna. Bardzo długo nad tym siedziałem i próbowałem zrozumieć, co chciała powiedzieć do "nas", do kamery. To była już osoba w podeszłym wieku, mówienie jej sprawiało trudności, a to, co dano mi do tłumaczenia, to był fragment bez początku, bez końca, wyrwany z kontekstu. Za każdym razem, gdy oglądałem po raz pierwszy fragmenty kronik do tłumaczenia, przechodziły mnie ciarki, miałem świadomość, że to materiał wojenny, unikalny na światową skalę. Niektóre fragmenty oglądałem więcej niż po dziesięć razy. Miałem sporo wątpliwości, zależało mi na tym, aby nie popełnić najmniejszej pomyłki.

- Odczytane z ruchu ust dialogi trwają pół godziny, może trochę dłużej. Jak długo je rozszyfrowywałeś?
- Zajęło mi to około roku, robiłem to po godzinach pracy, na spokojnie, wieczorami. Wtedy mogłem się odpowiednio skupić i przeżyć oglądane fragmenty. Często na temat "odszyfrowanych zdań" rozmawiałem z Bartkiem Putkiewiczem, odpowiedzialnym za udźwiękowienie, aby mieć pewność, że bohaterowie filmów mogli faktycznie coś takiego, co odczytałem z ust, powiedzieć. Generalnie wystarczyła mi wiedza na temat powstania, jaką miałem z czasów liceum, ale czasem szukałem w necie czegoś więcej albo dopytywałem o pewne kwestie miłośników historii. Zastanawiałem się na przykład, czy śluby w czasie wojny odprawiano w języku łacińskim czy po polsku. Na szczęście nie było łaciny.

- Gdyby była?
- To musieliby poprosić o pomoc kogoś, kto zna ten martwy język - ja spróbowałbym to, co widzę na ekranie, wyartykułować dźwiękowo, może wtedy znawca łaciny rozpoznałby jakieś słowa.

- Większość bohaterów powstańczych kronik rozpoznano, wiadomo też, że znaczna część zginęła. Co się czuje, odczytując słowa osób, za plecami których - można powiedzieć - czeka śmierć.
- Trudno zachować zimny profesjonalizm, nie angażować się. Często miałem straszne myśli, patrząc w oczy ludzi z okresu Powstania Warszawskiego, ciągle się zastanawiałem, czy przeżyli następny dzień, czy może te słowa, które odczytuję, były jednymi z ostatnich… Tylko kilku bohaterów filmu przeżyło i żyje do tej pory. Byli na premierze. To niesamowite uczucie - zobaczyć ich po latach, wcześniej widziałem ich młodych, na taśmach kronik.

- Rekonstruktor wypowiedzi z ruchu ust to ciekawy zawód. Wyczytałam, że jesteś nawet sądowym biegłym…
- Wiem, że jest taka informacja na mój temat, ale to nieporozumienie. Faktycznie jednak jestem proszony o rekonstrukcje wypowiedzi przez różne osoby i instytucje.

- Na przykład?
- Oględnie: były przypadki, że dziennikarz prosił, bym przetłumaczył, o czym rozmawiają dwaj politycy w oddali. Główna kamera była ukierunkowana na inną osobę, ale naprawdę interesujący był dialog w tle… Jeżeli omawiane w tle sprawy są "brzydkie" - to ja się wycofuję…

- Polityka jest brzydka.
- Miałem raczej na myśli konwersacje na tematy intymne. Rezygnuję z takich "sensacji".

- Długo się uczyłeś tego fachu?
- Praktycznie od dzieciństwa. Od urodzenia jestem głuchy - ale chodziłem do szkoły dla słyszących, musiałem odczytywać z ust nauczycieli, by zrozumieć materiał szkolny z każdego przedmiotu. Wychowywałem się w rodzinie dwukulturowej - ludzi słyszących i głuchych. To była najlepsza i trudna szkoła.

- Rozumiem, że szeptać przy tobie nie ma sensu…
- Zdarza się, że jadąc metrem w Warszawie, z ciekawości obserwuję ludzi, czytam z ich ust, o jakich problemach rozmawiają.

- Nieładnie!
- Gdy sprawy są osobiste - odwracam wzrok.

- Jakie są "Himalaje" tłumacza osób głuchych i rekonstruktora mowy z ruchu ust?
- Zastanawiam się nad twoim pytaniem, bo czasami trudno mi zrozumieć potoczne wypowiedzi ludzi słyszących. Chodzi o takie najwyższe szczyty, duże osiągnięcia?

- Tak.
- Zawód "tłumacz języka obcego" w przypadku znajomości języka migowego jest zaliczany do bardzo trudnych profesji, gdyż musisz znać co najmniej dwa języki obce, foniczny i wersję migową. Sądzę też, że "Himalajami" jest już samo posługiwanie się językiem migowym przez osoby słyszące. Język dźwiękowy angażuje słuch, język migowy - zupełnie inny zmysł: wzrok. Ktoś, kto tłumaczy na język migowy, musi też w jednym czasie panować nad tymi różnymi zmysłami. To trudne. Cały proces tłumaczenia z migowego na foniczny lub odwrotnie wymaga sporego angażowania pól mózgowych i szybkiego przekładu na drugi język poprzez szukanie ekwiwalentów, synonimów. Na dodatek język migowy jest językiem przestrzenno-wizualnym, trzeba się więc jeszcze skupić na dokładnym ułożeniu dłoni… Znaczenie ma wszystko: kąt nachylania rąk, czy pokazujesz zewnętrzną czy wewnętrzną część dłoni…

- Czytałam też, że w języku migowym obowiązuje inna gramatyka. Zdanie: "Przeczytałam książkę" brzmi mniej więcej: "Ja książkę czytać była już".
- Jak w każdym języku obcym gramatyka, słownictwo są inne czy inne związki frazeologiczne, takie są zasady języka naturalnego. Nie ja to wymyśliłem, ale językoznawcy o tym mówią, że polski język migowy dla typowego Polaka słyszącego jest językiem obcym. Łatwiej głuchy z Polski porozumie się z głuchym z Francji czy Hiszpanii niż ze słyszącym Polakiem.

- Znasz obce języki?
- Znam międzynarodowy język migowy - choć nie jest zaliczany do grupy języków naturalnych. IS, czyli międzynarodowy język migowy jest przydatny, ale i w środowisku głuchych wzbudza duże zainteresowanie, gdyż jest wykorzystywany na konferencjach akademickich, olimpiadach, imprezach towarzyskich na poziomie międzynarodowym. Znam również np. język angielski w formie pisanej na poziomie podstawowym, w stopniu komunikatywnym. Przydaje mi się to np. podczas wyjazdów za granicę. Ostatnio była taka sytuacja w Krakowie: w biurze turystycznym szukałem informacji dla siebie, jednocześnie widzę, że grupa głuchych z Włoch próbuje dogadać się, z mizernymi efektami, z pracownikiem tego biura. Więc wkroczyłem, by ich wesprzeć. Dzięki temu mają dobre wspomnienia z grodu Kraka.

- Ponoć głuchy tłumacz migowy może więcej niż słyszący tłumacz. Dlaczego?
- To jest moja subiektywna opinia, ale też większość głuchych tak uważa, taki też jest trend w Europie i w USA. Głuchy często jest wychowywany w dwóch kulturach: ludzi głuchych i słyszących. Jest więc w stanie pojąć wszystkie niuanse ze świata głuchego, orientuje się, które słowa pasują w tłumaczeniu, które mniej. Słynna była sprawa Jean Campbell z 1817 roku. Przed sądem w Glasgow została oskarżona o utopienie swojego dziecka, nie mógł tego zrozumieć słyszący tłumacz. Gdyby nie pomoc głuchego tłumacza - Johna Philipa Wooda, ta kobieta zostałaby niesłusznie skazana. Na ziemiach polskich pod zaborami w XIX wieku wielu głuchych działaczy, np. Józef Rogowski czy Józef Sułowski, tłumaczyli na język migowy wypowiedzi słyszących. Niedawno tłumacz pomagał celnikom, którzy zatrzymali na granicy imigrantów, wśród nich głuchego nastolatka.

- Czy między Polską a Europą istnieją spore różnice, jeśli chodzi o stosowanie języka migowego?
- Różnice są, ale to nie przepaść. Na przykład dzisiaj dowiedziałem się, że w Danii dopiero uznali duński język migowy za język urzędowy. To proces przemiany, który trwa - przez ostatnie 20-30 lat w całej Europie w kolejnych krajach są uznawane języki migowe za języki urzędowe albo za języki mniejszościowokulturowe. U nas jest ustawa o języku migowym i sposobach komunikowania się, ale to są niepraktyczne zapisy. Warto polski język migowy uznać w pełni za język mniejszości, a najlepiej za język urzędowy. W Niemczech, Anglii i jeszcze w kilku krajach są studia dla tłumaczy z zakresu języka migowego. Trzeba czasu, by ludzie oswoili się z sytuacją, że język migowy jest równy językom fonicznym. Trwają badania, także Pracowni Lingwistyki Migowej, by przygotować precyzyjny słownik, opracować zasady gramatyki. Od niedawna jest spore zainteresowanie historią głuchych - zajmuje się tym Instytut Historii Głuchych "Surdus Historicus", badana jest też kultura głuchych, np. przez Fundację Promocji Kultury Głuchych "Kokon". Głusi to już nie temat tabu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska