Michał Gierżot: Zostaję w PSG Stali Nysa na kolejny sezon. Mogę dać jej jeszcze więcej [WYWIAD, ZDJĘCIA]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Michał Gierżot trafił do PSG Stali Nysa przed sezonem 2022/23 i właściwie z miejsca stał się jednym z jej kluczowych zawodników.
Michał Gierżot trafił do PSG Stali Nysa przed sezonem 2022/23 i właściwie z miejsca stał się jednym z jej kluczowych zawodników. Wiktor Gumiński
- Przyjście do klubu z Nysy mnie napędziło i pozwoliło poluzować spust. Dlatego na pewno to w Stali spędzę również następny rok. I absolutnie nie pokazałem jak dotąd wszystkiego, na co mnie stać - mówi Michał Gierżot, 21-letni przyjmujący i jeden z liderów PSG Stali Nysa w sezonie 2022/23, a do tego brązowy medalista mistrzostw świata U-21 i mistrzostw Europy U-22.

Listopadowa wizyta selekcjonera reprezentacji Polski Nikoli Grbica w Nysie to twoja sprawka?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że sprowadził go cały kolektyw, jaki tworzymy w Stali. W naszym zespole jest dużo ciekawych zawodników i cieszę się, że mogłem być jednym z tych, którym selekcjoner się przyglądał. Cieszy, że nasze mecze nie przechodzą bez echa i mogliśmy z tak bliska poczuć na sobie wzrok trenera Grbica. Co prawda pojawił się u nas na przegranym spotkaniu z Treflem Gdańsk, kiedy jednocześnie notowaliśmy lekki kryzys, ale na szczęście już jakiś czas temu z niego wyszliśmy.

W twoim przypadku skończyło się tylko na wzrokowej obserwacji ze strony Grbica?
Zamieniliśmy również kilka słów. Ale treść tej rozmowy chciałbym zachować dla siebie.

Co umożliwiło ci taką eksplozję formy w tym sezonie? Nie licząc pojedynczych słabszych występów, ze swojej dotychczasowej postawy możesz być chyba bardzo zadowolony.
Na pewno jest więcej plusów niż minusów, ale w pełni rozliczę siebie samego dopiero po sezonie. Zawsze można grać lepiej, znaleźć coś do poprawy. Na rozwinięcie skrzydeł przede wszystkim pozwoliło mi to, że zacząłem regularnie grać i w końcu dostałem możliwość pokazania tego, co potrafię na dłuższym dystansie. Absolutnie nie jest to jednak jeszcze wszystko, na co mnie stać. Mam świadomość, że muszę cały czas ciężko pracować, by każdego dnia stawać się lepszym zawodnikiem. Trzeba ciągle się rozwijać, bo tak jak można w PlusLidze zaistnieć, tak samo można również bardzo szybko wypaść z obiegu.

Z trenerem klubowym Danielem Plińskim znacie się już z pracy w reprezentacjach młodzieżowych. Długo musiał cię namawiać na przyjście do Stali?
Nie, na podjęcie wiążącej decyzji wystarczył mi tydzień. Ze strony zarządu oraz trenera od razu wyczułem, że wszyscy w klubie naprawdę mnie chcą. Przy Danielu Plińskim w reprezentacjach U-21 i U-22 pokazywałem w zasadzie jak dotąd swoją najlepszą grę. Przychodząc do Stali wiedziałem, czego mogę się spodziewać po nim i jego warsztacie szkoleniowym, jak również i on wiedział, co mogę wnieść do drużyny.

Łączy was coś więcej niż tylko czysto służbowa relacja na linii zawodnik – trener?
Codziennie nie chodzimy na kawę i wieczorami nie oglądamy razem meczów, ale gdyby mnie gdzieś zaprosił, to nie odmówię. To człowiek, którego trudno nie lubić. Daniel Pliński ogólnie żyje bardzo blisko z zawodnikami - nie tylko ze mną, ale z całą naszą czternastką. Nikt w zespole nie ogranicza relacji z nim do powiedzenia „dzień dobry”, odbębnienia treningu i pójścia do domu. Na płaszczyźnie służbowej można więc nawet traktować nasze stosunki jako przyjaciel-przyjaciel.

Daniela Plińskiego podziwiałeś już jako zawodnika?
Kojarzyłem go z boiska, ale nie podziwiałem, ponieważ … przez długi czas nawet go nie znałem. Kiedy Daniel był zawodnikiem, ja w zasadzie nie wiedziałem, na czym polega siatkówka. A gdy zacząłem się nią mocniej interesować, czyli jakoś w trzeciej klasie liceum, on już nie grał. Mam jednak pewną migawkę związaną z nim jako siatkarzem. Kiedy byłem w Akademii Talentów Jastrzębskiego Węgla i podawałem piłki na meczu seniorów, on grał wtedy w Czarnych Radom. Dookoła było dużo wielkich nazwisk, więc siedziałem wystraszony gdzieś w kącie. Aż podczas jednej z przerw Daniel zawołał mnie i chwilę razem poodbijaliśmy. Nie trwało to długo, ale utkwiło to we mnie na dobre. Tylko we mnie, bo trener nie pamięta tego momentu, o czym przekonałem się w bezpośredniej rozmowie.

A teraz czasami wspólnie razem nie odbijacie na treningach?
Ostatnio odbijaliśmy pierwszy raz i mnie opieprzał, że robi to lepiej ode mnie (śmiech). Miałem więc tą przyjemność, ale wynikało to wyłącznie z tego, że akurat wtedy trenowaliśmy jedynie w dziewięciu.

Trenujesz atak z prawego skrzydła?
Nie, i nie mam zamiaru. Dlaczego miałbym to robić?

Pojawiały się w kontekście twojej osoby dyskusje o tym, czy nie mógłbyś występować na pozycji atakującego. Ale wnioskując po twoich różnych wypowiedziach odniosłem wrażenie, że byłaby to dla ciebie sportowa degradacja.
Jeżeli drużyna będzie tego potrzebować, jestem w pogotowiu, ale sam z siebie na pewno się na to nie zdecyduję. Mógłbym napisać książkę o tym, dlaczego nie chcę grać na prawym skrzydle. Dobrze siebie znam i jestem pewien, że bycie przyjmującym pozwoli mi się zachować w siatkówce. Czy przesunięcie na atak potraktowałbym jak degradację? Może tak, może nie, ale na pewno nie mogę temu zaprzeczyć. W sporcie, jak i w życiu chodzi o to, by czerpać z czegoś przyjemność i robić to, co się lubi. Mi radość sprawia gra na lewym skrzydle i obecnie nie wyobrażam sobie występów na innej pozycji.

Mimo młodego wieku, wydajesz się być osobą, która twardo stąpa po ziemi. Na ile twój charakter ukształtowały liczne porażki, jakie ponosiłeś w wieku młodzieżowym: 24. miejsce na 24 drużyny uczestniczące w turnieju Kinder + Sport czy sezon w SMS-ie Spała z bilansem 1 zwycięstwa i 23 porażek?
Rzeczywiście, w swoim siatkarskim życiu do tej pory o wiele częściej przegrywałem niż wygrywałem. Na początku kariery nie przywiązywałem jakiejś szczególnej uwagi do wyników. W SMS-ie Spała po prostu cieszyliśmy się siatkówką i tym, że możemy rywalizować z zespołami prezentującymi wtedy dla nas kosmiczny poziom. Nadchodzi już jednak czas, by tupnąć nogą w ziemię i powiedzieć „dość”. Oczywiście nie da się zawsze zwyciężać, ale dzięki doświadczeniom z przeszłości być może łatwiej mi teraz radzić sobie z niepowodzeniami. Dzielą się one na mniej i bardziej bolesne, ale po prostu mam świadomość, że jeszcze będę mieć dużo okazji, by przeżyć wspaniałe chwile i niejako przekuć wszystkie porażki w jedno wielkie zwycięstwo, które zostanie ze mną już na zawsze. Kluczowe jest to, żeby nigdy się nie poddawać.

Niepowodzenia zawsze działały na ciebie motywująco? Czy też bywały po nich chwile, w których odechciewało ci się treningów?
Nigdy nie odbierały mi one chęci, a nawet bym powiedział, że pchały do przodu. Mam taki charakter, że generalnie szybko zapominam o porażkach. W trakcie spotkania odczuwam stres, bo oczywiście chcę każde z nich wygrać. Ale kiedy ściągam buty w szatni i znam już rezultat, przypominam sobie, że zagram jeszcze w swoim życiu, oby, z 1000 meczów. No, może przesadziłem… Ale na pewno zdecydowanie więcej niż mam ich na koncie do tej pory. Jest jeszcze więc tyle pięknych chwil do przeżycia, że staram się sobie nie zaprzątać głowy niepowodzeniami w pojedynczych bojach.

Daniel Pliński przed sezonem mówił, że Stal może zostać „czarnym koniem” PlusLigi. Co musi się wydarzyć, by można było pełnoprawnie określić was takim mianem?
Na chwilę obecną na pewno bym nas tak nie nazwał. Powiem inaczej: chciałbym, żebyśmy przestali być oceniani przez pryzmat tego, że sprawiamy kolejne niespodzianki, bo właśnie na tej podstawie uznaje się kogoś za „czarnego konia”. Pragniemy przyzwyczaić ludzi do tego, że jesteśmy zespołem, który potrafi dobrze grać w siatkówkę i śmiało kroczy po swoje, potrafiąc wygrywać nawet z najlepszymi. Niektórzy po paru pierwszych kolejkach już wieszali nam medale na szyi, ale zachowujemy niezbędną pokorę. Zostało nam jeszcze bardzo dużo meczów do rozegrania w fazie zasadniczej (11 – przyp. red) i możemy ją zakończyć zarówno na 3. miejscu, ale i równie dobrze nawet na 11. pozycji. Ani jeszcze nic nie wygraliśmy, ani nie przegraliśmy.

Stal Nysa dla ciebie krótki przystanek czy projekt długoterminowy?
Nie podjąłem jeszcze decyzji, ale mam podpisany kontrakt ze Stalą na dwa lata i na pewno zostaję w niej na kolejny sezon. Przyjście do klubu z Nysy mnie napędziło i pozwoliło poluzować spust. Jestem bardzo szczęśliwy z tego, jak zostałem w nim przyjęty, ale również z tego, jakich Stal ma oddanych kibiców. Bardzo lubię grać w miejscach, w których mówi się o występach mojej drużyny. Tak właśnie jest w Nysie. Słyszymy jednak nie tylko pozytywne komentarze. Nieraz stykamy się też z krytyką, ale to część naszej pracy. O wiele bardziej wolę to od grania przy pustych trybunach i obojętności na losy klubu. Dokładnie nie jestem w stanie określić, jak długo będę występować w Stali, ale czuję się w niej bardzo dobrze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska