Miejskie przedszkola w Kluczborku pękają w szwach

fot. Monika Kluf
Tłok jest we wszystkich miejskich przedszkolach. Na zdjęciu maluchy z "jedynki".
Tłok jest we wszystkich miejskich przedszkolach. Na zdjęciu maluchy z "jedynki". fot. Monika Kluf
Po wiosennym naborze okazało się, że brakuje miejsc dla ponad setki dzieci. Burmistrz uważa jednak, że nie ma na razie potrzeby otwierania nowych oddziałów.

Zaczynam się zastanawiać, czy już teraz nie należałoby zapisać syna do przedszkola, biorąc pod uwagę, że są problemy z miejscem dla młodszych dzieci
- mówi Małgorzata Krzyżanowska z Kluczborka, mama 2-latka.

W poprzednich latach do wszystkich placówek w mieście i na wsi zapisywanych było niewiele ponad 60 procent dzieci w wieku przedszkolnym, w tym roku to aż 90 procent.

Problem ten dotyczy tylko przedszkoli miejskich. Jest ich pięć i dosłownie pękają w szwach. W większości i tak jest o co najmniej jeden oddział za dużo.

- Po wiosennym naborze wyliczyliśmy, że nieprzyjętych może zostać sto czternaścioro dzieciaków, głównie młodszych, w tym ponad dwadzieścioro spoza gminy - podaje dane Rozalia Słoniowska, główny specjalista ds. wychowania przedszkolnego w Administracji Oświaty.

Rodzice tych dzieci wkrótce dowiedzą się o decyzji na piśmie, wraz z podaniem przyczyn.

- Zapisałam moją córkę i teraz się martwię, czy zostanie przyjęta - wzdycha pani Iwona, mama trzylatki.
W pierwszej kolejności musiało się znaleźć miejsce dla sześcio- i pięciolatków z gminy. Sto procent podań rodziców dzieci w tym wieku zostało rozpatrzonych pozytywnie. Przedszkola wiejskie przyjmują wszystkie zapisane dzieci.

- Z ponad setki tych nieprzyjętych, czterdzieści pięć procent to dzieci matek niepracujących, gdzie rodzina jest w stanie zapewnić im opiekę - zaznacza Słoniowska. - Więc w tych przypadkach odrzucenie podania o przyjęcie do przedszkola to nie jest jeszcze taki duży problem.

Ale co z resztą? Władze gminy mają nadzieję, że jesienią, po drugim podsumowaniu naboru, znajdzie się kilkanaście wolnych miejsc i liczba odrzuconych podań spadanie.

- Co roku mamy jesienią taką sytuację, że rodzice kilkorga rezygnują z przedszkola - mówi Rozalia Słoniowska. Kiedy rodzina z dziećmi wyjeżdża za granicę, albo któreś z rodziców traci pracę i zajmuje się maluchem.
Zrządzenie losu nie rozwiąże jednak problemu na dłuższą metę. A to dlatego, że tendencja wzrostowa, jeśli chodzi o liczbę składanych podań, się utrzyma.

- Ten wzrost bierze się m.in. stąd, że nasze przedszkola mają coraz lepszą ofertę, coraz wyższy poziom kształcenia sześciolatków - uważa Słoniowska. - Poza tym opłaty za przedszkole w naszej gminie są stosunkowo niskie, rodzice mogą korzystać z ulg - dodaje.

Czteroodziałowe przedszkole mogłoby rozwiązać problem. Ale burmistrz Jarosław Kielar uważa, że nie ma takiej potrzeby.

- Nie ma powodów do paniki - stwierdza. - Jesienią spokojnie podliczymy, dla ilu ostatecznie dzieci z naszej gminy może nie wystarczyć miejsca w przedszkolach. I ta setka powinna stopnieć.

Jeśli w przyszłości rzeczywiście zajdzie taka potrzeba, gmina jest skłonna znaleźć jakieś wolne pomieszczenia i utworzyć dodatkowy oddział jako filię któregoś z miejskich przedszkoli. Ale o nowej placówce nie ma mowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska