Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afrykańskie szaleństwo

LECH
Festiwal Folkloru Ziem Górskich

     Wtorkowa noc na 30 Międzynarodowym Festiwalu Folkloru Ziem Górskich była niezaprzeczalnym triumfem dynamicznych Słowaków. Pięknie też zaprezentowali się egzotyczni Turcy. Występ Polaków, rozdzielających obydwa zespoły był, jak dotychczas najsłabszym widowiskiem imprezy. Wczoraj po południu licznie zgromadzona publiczność podziwiała "gazdów od pszczół" - Macedończyków, Węgrów i szalała wspólnie z Zulusami z RPA.
     Słowacki "Ekonom" z Bratysławy złożony głównie ze studentów tamtejszego Uniwersytetu Ekonomicznego pokazał się z jak najlepszej strony. Przepiękny, dynamiczny program oparty na pieśniach i tańcach z różnych regionów Słowacji utrzymany był w znakomitym tempie. Żacy i ich koleżanki prezentowali przy nie milknących ani na chwilę brawach publiczności, tańce z Horehroni, Orawy, Zemplina i Trechowej. Szczególny entuzjazm wzbudził brawurowo wykonany "Goralski" z Suchej Hory.
     Może i dobrze, że "Pisarzowianie" z Pisarzowej poruszali się na scenie dość niemrawo, gdyż wyczerpana brawami dla Słowaków publiczność mogła trochę odpocząć od klaskania. To już drugi po "Białodunajcanach" z trzech dotychczas występujących polskich zespołów, który cały program oparł na pokazaniu wesela, przy czym głównym elementem realistycznej dekoracji była stojąca na stole butelka z gorzałką. Biorąc pod uwagę, iż zadaniem festiwalu ma być prezentowanie tego, co najcenniejsze w folklorze danego kraju, nie jest to chyba najszczęśliwszy pomysł.
     Ostatnia część nocnego koncertu znów była wielce atrakcyjna. Turczynki z "Uludak Univertesi" czarowały swą oryginalną urodą, a silni mężczyźni wzbudzali grozę z marsowymi minami prezentując oryginalne obyczaje dwóch górskich regionów - Bursy i Artvin. Ze szczególnie gorącym przyjęciem spotkała się realistycznie pokazana, taneczna opowieść o dwojgu młodych ludziach, którym na drodze do szczęścia stanęli rodzice. Łyżką dziegciu w tej artystycznej beczce miodu były zbyt długie przerwy między poszczególnymi sekwencjami, usprawiedliwione jednak koniecznością zmiany pięknych strojów.
     Jedyną premierą wczorajszego dnia była macedońska "Kitka", zespół z położonej u stóp gór Osogowo, wioski Istibania. Barwnie odziani "gazdowie od pszczół" pokazali jak poprzez śpiew, taniec i magiczne słowa nakłonić królową pszczół, aby wróciła do trynki, czyli specjalnego pszczelarskiego kosza. Trzeba też pochwalić oryginalną orkiestrę złożoną z dud, skrzypiec, tamburyna, gwizdka i bębna.
     Węgrzy i Zulusi wystąpili w powtórkach i zdawało się, iż żadnych rewelacji nie będzie. Tymczasem Afrykanie gorąco dopingowani przez ambasadora RPA Wiktora Zazeraja (syn polskiego lotnika z czasów II wojny światowej), który specjalnie przyjechał do Zakopanego na ich występ, pokazali zupełnie nowe oblicze. Nie ograniczyli się do tańców we własnym gronie, ale biegając po festiwalowym namiocie wciągnęli publiczność w swoje szaleńcze rytmy. Wielkie szczęście dla rywali, że Zulusi występowali poza konkursem...
(LECH)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski