Mieszkańcy oskarżają rajdowców o zniszczone okna

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Państwo Dragonowie krótko po zdarzeniu zrobili zdjęcie śladu, jaki rajdówka zostawiła przed ich posesją.
Państwo Dragonowie krótko po zdarzeniu zrobili zdjęcie śladu, jaki rajdówka zostawiła przed ich posesją. Archiwum prywatne
Państwo Dragonowie z Wojszyna w gminie Murów twierdzą, że organizatorzy - mimo próśb - ani myślą zrekompensować im szkody.

- Jeden z samochodów rajdowych na wysokości naszego domu przybrał pobocze i grad drobnych kamieni posypał się na okna. Szyba ocalała, wiec sądziłam, że nic się nie stało - relacjonuje Małgorzata Dragon, przed której posesją przebiegała trasa zorganizowanego pod koniec października 2. Rajdu Opolskiego. - Mąż pracuje za granicą i nie było go wtedy w domu. Opowiedziałam mu co się stało, a on stwierdził, że warto by było jednak obejrzeć te okna.

Państwo Dragonowie wymienili stolarkę okienną w ubiegłym roku. Pani Małgorzata opowiada, że dwa tygodnie przed rajdem myła szyby i jest pewna, że żadnych uszkodzeń wtedy nie było.

- Po rajdzie wypolerowałam je znowu i okazało się, że na dwóch oknach pojawiły się małe dziurki. Nie mam wątpliwości, że powstały wtedy, gdy rajdówka wzbiła w powietrze grad szutru. Nic innego w tym czasie przecież się nie wydarzyło - mówi.

Mieszkańcy Wojszyna w pierwszej chwili postanowili szukać pomocy na policji. Od mundurowych dowiedzieli się, że roszczenia powinni raczej zgłosić organizatorowi imprezy.
- On nie chcieli z nami rozmawiać i zachowywali się tak, jakbyśmy próbowali wyciągnąć od niego pieniądze - skarży się pani Małgorzata. - Nikt nas nie pytał, czy podoba nam się pomysł rajdu pod oknami, więc nie widzę powodu, żebyśmy mieli do tego interesu jeszcze dokładać.

Małżonkowie zwrócili się do firmy, która wykonywała okna, aby oszacowała ile będzie kosztowała naprawa. Wyceniono ją na nieco ponad 300 złotych. - To są okna dwuszybowe, w środku jest gaz i jeśli pod wpływem tych uszkodzeń ucieknie, to możemy je wyrzucić - mówi pan Bernard. - Tu nie chodzi o wielkie kwoty, ale organizator miga się od odpowiedzialności. No i zostaliśmy z problemem sami.

- Kontakt z tymi ludźmi się urwał, więc sądziłem, że sprawa jest załatwiona - ripostuje Jarosław Gontarz, współorganizator imprezy. - Byłem na miejscu i te dziurki są ledwo widoczne. Moim zdaniem one nie mogły powstać podczas rajdu. Ale to musiałby ocenić biegły rzeczoznawca i to zasugerowałem.

Taka opinia może jednak kosztować więcej niż samo usunięcie szkody. Po naszej interwencji organizatorzy zapewniają, że są gotowi szukać kompromisu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska