Mieszkańcy pozbawieni ogrzewania pozwali do sądu właścicielkę budynków

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- Kiedy właścicielka usłyszała, że chcemy sami zapalić w centralnym, to pocięła stary kocioł - mówi Bogdan Bykowski. - Ale tu w komórce jest drugi. Żeby go uruchomić, trzeba tylko jej dobrej woli.
- Kiedy właścicielka usłyszała, że chcemy sami zapalić w centralnym, to pocięła stary kocioł - mówi Bogdan Bykowski. - Ale tu w komórce jest drugi. Żeby go uruchomić, trzeba tylko jej dobrej woli. fot. Jarosław Staśkiewicz
W Brzegu zaczął się proces w tej sprawie. Lokatorzy budynków przy ul. Łokietka będą jednak musieli spędzić zimę przy własnych piecykach.

Państwo Bieleccy mają już na korytarzu zapas drewna.
- Musieliśmy zainstalować kominek, nie było innego wyjścia - mówią.

Z kolei Bykowscy z parteru zaopatrzyli się w piecyk olejowy.
- Musimy sobie radzić, bo w domu są małe dzieci. Tyle, że kosztuje to nas 500 złotych miesięcznie - wyliczają. - Będzie trzeba pomyśleć nad czymś tańszym.

Podobny kłopot ma łącznie pięć rodzin z budynków dawnego browaru przy ul. Łokietka. Jego nowa właścicielka już w czerwcu zapowiedziała, że zimą nie będzie paliła w centralnym. I słowa dotrzymała.

- W październiku przysłała firmę, która pocięła na kawałki całkiem sprawny kocioł CO - skarżą się lokatorzy.

Zdesperowani ludzie pozwali ją do sądu i w poniedziałek (15 grudnia) odbyła się pierwsza rozprawa. Elżbieta G., która jest współwłaścicielem budynków, nie pojawiła się w sądzie, ale jej pełnomocnik tłumaczy w odpowiedzi na pozew, że kocioł był stary i niesprawny.
- Na wiosnę 2008 roku na skutek wieloletniej eksploatacji po prostu "się rozsypał"
- można przeczytać w piśmie.

Lokatorzy są zbulwersowani.
- Całą poprzednią zimę w nim paliłem i pod koniec kwietnia osobiście zamknąłem kotłownię. To niby jak się rozsypał?! - mówi Kazimierz Bielecki.

Bogdan Bykowski prowadzi nas do jednego z pomieszczeń na parterze. Na środku stoi okazały piec.
- Jest sprawny, tu trzeba byłoby tylko uzupełnić kawałek rury, zaizolować przewody i można byłoby zacząć grzać. Tylko do tego trzeba dobrej woli.

Z Elżbietą G. nie udało nam się skontaktować. W jej firmie, którą prowadzi w Gaci usłyszeliśmy, że w poniedziałek w pracy już jej nie będzie, a numer domowy ma zastrzeżony. We wrześniu w rozmowie z nami przekonywała: - Chcę zrobić remont, a na ten czas zaproponuję lokatorom mieszkania zastępcze. Oni nie chcą tego przyjąć do wiadomości - mówiła Elżbieta G.

Mieszkańcy są jednak pewni, że zabiegi właścicielki mają ich zniechęcić do mieszkania w dawnym browarze.
- Chce nas stąd wykurzyć, bo ma kupca na cały teren - twierdzą ludzie.
Dlatego też nie chcą słyszeć o przeprowadzce do lokali zastępczych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska