Blok nr 14 stoi na osiedlu, którym w imieniu gminy Grodków administruje spółka "Komunalnik". Jak mówią lokatorzy, od lat nie mogą liczyć na pomoc pracowników firmy w utrzymaniu swojego budynku.
- Sami już nie wiemy, ile razy zwracaliśmy się o pomoc w pomalowaniu klatki schodowej, wymianę drzwi wejściowych do naszego budynku - pokazuje stertę dokumentów - korespondencji z zarządcą - Maria Maćkowiak, mieszkająca na parterze budynku.
- Najgorzej jest w zimie - opowiada jej sąsiadka, która nie chce się przedstawiać. Twierdzi, że to przeszkodzi jej w załatwieniu innych spraw z zarządcą. - Przez te nieszczelne drzwi na klatce schodowej zimno wlatuje nam do mieszkań. Poza tym mamy problem z systemem odwadniającym nasz blok. Niby na zewnątrz są jakieś kanały, a mimo to w pomieszczeniu, gdzie dawniej była kotłownia, stale stoi woda. W ten sposób wilgoć po murach przedostaje się do naszych mieszkań.
Najgorzej sytuacja przedstawia się właśnie w mieszkaniu Marii Maćkowiak. Aby osuszyć ściany, nawet latem włącza specjalny elektryczny grzejnik.
- Dostałam go od administracji - pokazuje stojące w rogu pokoju, białe urządzenie. - Ale przecież ten osuszacz działa na prąd. Za używanie go płacę potworne rachunki.
Nasze rozmówczynie twierdzą, że wielokrotnie przedstawiały swoje żale administratorom bloku. Zawsze obiecywano im natychmiastową pomoc, po czym przez kilka miesięcy nic się nie działo.
- Za każdym razem, kiedy zwracamy się o rozwiązanie problemu z wilgocią w naszych mieszkaniach czy wymianą drzwi i pomalowaniem klatki, słyszymy, że zostanie to załatwione - żalą się lokatorki. - Przecież płacimy czynsze za mieszkania, z których część pieniędzy jest przekazywana na fundusz remontowy. Tymczasem dookoła wszystkie bloki są remontowane, a nasz nie może doczekać się nawet zwykłego odświeżenia klatki schodowej.
Na dodatek lokatorzy twierdzą, że "Komunalnik" niewłaściwie rozlicza ich z kosztów ogrzewania budynku. Obawiają się, że administracja zawyża im rachunki.
Stanisław Jurasz, prezes spółki "Komunalnik", wyjaśnia, że zna bolączki mieszkańców bloku przy Krakowskiej 14. Jego zdaniem lokatorzy oskarżając administrację o bezczynność zapominają o ważnej rzeczy: w tym bloku jest wspólnota lokatorów. Dlatego, jako administracja reprezentująca interesy gminy, mamy związane ręce przy załatwieniu tam wielu spraw. Na 18 mieszkań aż 12 jest własnością prywatną. Problem w tym, że wspólnota prywatnych lokatorów nie dysponuje odpowiednimi pieniędzmi do tego, aby załatwić wszystkie swoje sprawy. Dlatego my realizujemy tylko przedsięwzięcia, na które wyraża zgodę cała wspólnota. A tam każdy ma swój punkt widzenia i sprawy, które chcieliby załatwić. Myślę, że właściciele mieszkań powinni zdać sobie sprawę z tego, że mają władzę w swoich rękach i że to oni sami będą finansować większość remontów. My, zgodnie z prawem, możemy się dołożyć tylko w tej części, w której reprezentujemy gminę. Dlatego najpierw trzeba zgromadzić odpowiednie pieniądze, aby potem myśleć o jakichkolwiek remontach.
Może niedługo uda się wymienić drzwi: - Aktualnie jest przygotowywana uchwała lokatorów w tej sprawie - mówi Jurasz. - Chcemy ją przekazać wszystkim mieszkańcom, aby bez zwoływania zebrania zgodzili się na wymianę drzwi. Jeżeli tak będzie, to na pewno to wykonamy. Na inne prace muszą być pieniądze, które po części wyłożą sami lokatorzy.
Jurasz stanowczo zaprzecza, że "Komunalnik" zawyża rachunki za energię cieplną. Jego zdaniem jest to niemożliwe, ponieważ budynek ma swój licznik. Dodatkowo zamontowano w bloku tzw. podliczniki, które wskazują kto i ile zużywa ciepła.
- Nie ma takiej możliwości, aby ktoś z lokatorów płacił więcej za ciepło - dodaje Jurasz.