Fundusz ISPA to europejskie źródło dofinansowania olbrzymiej inwestycji komunalnej na terenie powiatu opolskiego. Opole i przylegające doń miejscowości mają dostać z ISP-y 40,5 mln euro na skanalizowanie swoich terenów. Dostaną je, jeśli zdołają dotrzymać terminów, dochować procedur i zasad ustalonych przez Unię Europejską. Nie wiadomo, czy to im się uda.
Pod koniec października gmina Turawa oficjalnie wystąpiła ze związku gmin uczestniczących w tym projekcie. Powód: ISPA jest dla Turawy niekorzystna. Z opolskiego ratusza popłynęły natychmiast komentarze dezawuujące to posunięcie:
- Takie zmiany mogą nas zdyskredytować i w efekcie położyć cały projekt - powiedział "Gazecie w Opolu" prezydent Opola Ryszard Zembaczyński.
Miałoby to znaczyć, że nieodpowiedzialni radni ze wsi nie wiedzą, co jest dla nich dobre, i działają wbrew opolskim (i nie tylko) interesom. Pytanie tylko, czy władze Turawy są powołane bardziej do tego, by dbać o interes własnych mieszkańców, czy o dobro Opola i samopoczucie jego włodarzy. Większość opinii publicznej (w rubryce "Moim zdaniem" w "NTO" i na forum internetowym) przyznała słuszność wójtowi Turawy i tamtejszej radzie gminy.
Jeśli pieniądze z ISP-y by przepadły, oznaczałoby to polityczną klęskę obecnej ekipy rządzącej opolskim ratuszem, ale największa szkodą byłaby utrata szansy szybkiego podniesienia poziomu lokalnej infrastruktury i ochrony wód podziemnych Opola. Nie dziwi więc, że ratusz w momencie wycofania się Turawy, zachowywał się nerwowo.
Zawada zawadza
Czarnym punktem w opolskiej ISP-ie okazała się wieś Zawada i jej ścieki. Zgodnie z projektem całościowym, który był prowadzony i nadzorowany przez spółkę Wodociągi i Kanalizacja w Opolu, ścieki ze wsi Zawada (leżącej na terenie gminy Turawa) miały być odprowadzane do oczyszczalni ścieków w Opolu. Jak twierdzą samorządowcy Turawy, taki pomysł powstał poza wiedzą i bez udziału ich gminy. Według wójta Waldemara Kampy, takie rozwiązanie przypomina wożenie drzewa do lasu, bo gmina ma swoją własną oczyszczalnię w Kotorzu.
We wniosku o dofinansowanie całego przedsięwzięcia z funduszu ISPA (jest dostępny na stronie internetowej firmy Wodociągi i Kanalizacja) ścieki ze wszystkich skanalizowanych wsi gminy Turawa miały być odprowadzane do oczyszczalni w Kotorzu. Tylko ścieki z Zawady - do oczyszczalni w Opolu. Dla Turawy byłoby to rozwiązanie absurdalne. Zarówno ze względu na koszty, jak i sens zrzucania ścieków do oczyszczalni w obcej gminie.
- Mamy własną nowoczesną oczyszczalnię - mówi Waldemar Kampa. - Wydaliśmy na nią 6 milionów złotych, a jej moce przerobowe nie są w pełni wykorzystane. Dlaczego więc ścieki z naszej wsi miałyby być przepompowywane gdzie indziej? Nasz udział w zatrudnieniu inżyniera technicznego kontraktu ISPA musiałby kosztować gminę ponad 244 tysiące złotych, a udział w kosztach biura - 84 tysiące. W dodatku nie mielibyśmy wpływu na koszt ścieków odprowadzanych z Zawady przez Kępę do Opola. Zresztą nie byłoby to możliwe ze względów technicznych, bo nie pozwala na to za mały przekrój rur. Dlatego gmina postanowiła wypisać się z ISP-y.
W tej chwili największym wrogiem powodzenia opolskiej ISP-y jest czas. Od momentu podpisania przez przedstawiciela rządu RP i Komisję Europejską memorandum w sprawie przystąpienia naszego regionu do funduszu ISPA (we wrześniu 2002 roku), gminy mają dwa lata na rozpoczęcie realizacji swoich projektów. Od tamtej pory minął ponad rok, a Opole jest dopiero w fazie przygotowania dokumentacji przetargowej na wybór konsultanta zajmującego się ISP-ą (powinien być wybrany do grudnia tego roku). Natomiast przetarg na wykonanie pierwszych podprojektów musi się rozpocząć w październiku 2004 roku.
Wycofanie się Turawy z projektu władze miasta uznały za element utrudniający dochowanie tego terminu. Dlatego prezydent Ryszard Zembaczyński zaproponował wójtowi Turawy, że Opole (czyli de facto podatnicy) będzie dopłacać do zrzutu ścieków z Zawady do Opola. Turawa odrzuciła tę propozycję.
Helmut Wiench, szef referatu budownictwa w Urzędzie Gminy Turawa, nie rozumie, skąd to całe zawirowanie wokół Zawady.
- W 2000 roku mieliśmy gotową koncepcję skanalizowania całej gminy - tłumaczy Wiench. - Zakładała ona, że ścieki ze wszystkich naszych miejscowości będą odprowadzane do Kotorza. Planując przystąpienie do ISP-y, przekazaliśmy ten projekt do biura ISP-y w opolskim WiK-u. Został on przyjęty. Nikt nie poinformował nas, że nastąpiły w nim jakiekolwiek zmiany. Zorientowaliśmy się w tym dopiero jesienią ubiegłego roku.
Od razu zaczęliśmy słać do Opola pisma, że się na to nie zgadzamy, ale nikt na nie nie odpowiadał. Dopiero w październiku tego roku, kiedy zdecydowaliśmy o formalnym wystąpieniu z ISP-y, o sprawie zrobiło się głośno.
Ktoś tu mówi nieprawdę
Opole całkiem inaczej przedstawia losy Zawady w projekcie ISPA: gmina Turawa od początku wiedziała, że ścieki z Zawady mają wędrować do Opola. Z tym, że za późno się połapała, iż jest to dla niej niekorzystne.
Adam Rak, prezes spółki Wodociągi i Kanalizacja w Opolu:
- Poprzedni wójt Turawy, Walter Świerc, był w zarządzie Triasu Opolskiego (nazwa związku gmin opolskich, powołanych do ochrony wód podziemnych Opola; część z nich uczestniczy w ISP-ie - przyp. red.). Nie mógł nie wiedzieć, co projekt ISP-y zakłada, bo był przy jego narodzinach.
Miasto zaprzecza także temu, że nie reagowało na pisma władz Turawy i nie robiło nic, by ratować projekt z zachowaniem interesów gminy.
- W czerwcu poszedł z Opola pierwszy wniosek do ministerstwa środowiska, żeby do projektu ISPA wprowadzić zmianę po myśli Turawy - zrzut ścieków z Zawady do Kotorza - tłumaczy Bogdan Płaneta, naczelnik wydziału inwestycji w opolskim ratuszu. - Ale nie było na to zgody. W czerwcu wysłaliśmy drugi wniosek - o zamianę Zawady na Suchy Bór. To także nie przeszło, bo ministerstwo stwierdziło, że procedury zmian będą tak długo trwały, że mogą być zbyt ryzykowne dla projektu.
- Nas to zbulwersowało - kontynuuje Płaneta - bo uważamy, że taka nieduża modyfikacja powinna być prowadzona w trybie zmian niezasadniczych, czyli bez przechodzenia wszystkich procedur (począwszy od Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska poprzez ministerstwo środowiska do Narodowego Koordynatora ds. ISP-y w ministerstwie gospodarki, a potem do przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie).
Ale ministerstwo było nieugięte.
Dlatego na tym etapie prezydent Zembaczyński zachęcał Turawę, by zdecydowała się odprowadzać ścieki z Zawady do Opola, nawet jeśli Opole miałoby do tego dopłacać.
Jednak gmina nie tylko nie zgodziła się, ale 27 października wycofała się z ISP-y. To poniekąd wyklarowało sytuację: w tym momencie stało się oczywiste, że nie ma już alternatywy i zmiana w projekcie musi być dokonana.
Przyspieszenie
- Na drugi dzień po wycofaniu się Turawy z ISP-y, wysłaliśmy do Warszawy jeszcze jeden wniosek o wyłączenie Zawady, a wprowadzenie na jej miejsce Suchego Boru - opowiada Bogdan Płaneta. - Ministerstwo jednak nadal wskazywało nam pełną, długotrwałą ścieżkę zatwierdzenia tej zmiany. Potraktowano nas w sposób bezduszny. Załatwianie sprawy tym trybem trwałoby około roku.
Sprawa jednak nabiera nagle niezwykłego tempa 30 października: Danuta Jazłowiecka, szefowa Wydziału ds. Europejskich Urzędu Miasta w Opolu jedzie do Brukseli i rozmawia tam z ekspertem Komisji Europejskiej Brandonem Smithem. Ten przyznaje rację ratuszowi: zmiana proponowana przez Opole nie jest zmianą zasadniczą, a więc procedura jej wprowadzenia powinna być uproszczona.
- Brandon Smith wyraził opinię, że wymiana Zawady na Suchy Bór nie wymaga zmian w memorandum finansowym - wyjaśnia Danuta Jazłowiecka. - Wysłaliśmy więc do ministerstwa oficjalne pismo, w którym nawiązaliśmy do rozmowy ze Smithem łącznie z przytoczeniem jego opinii.
Ratusz liczy teraz na zliberalizowanie stanowiska ministerstwa środowiska. W opiniach Płanety i Jazłowieckiej pojawił się lekki wyrzut, że resort, od którego wiele zależy, zachowuje się zbyt asekuracyjnie i zachowawczo. Robi tak, bo nie chce się narażać Komisji Europejskiej. Boi się podejmować odważne decyzje, a tym samym hamuje postęp procedur na poziomie województwa.
Jacek Kuchenbeker z departamentu integracji europejskiej ministerstwa środowiska uważa jednak, że ze zmianami w opolskim projekcie ISPA nie będzie żadnych problemów:
- W przypadku Opola jest to prosta zmiana zakresu rzeczowego. Zamieniane będą analogiczne zadania o zbliżonej wartości, więc nie powinno z tym być większych problemów. Jednak umowa jest umową, a ta zakłada określoną procedurę wprowadzania zmian. Musimy tego przestrzegać. Oczywiście, że to trwa w czasie. Nic nie poradzimy na to, że beneficjant musi tę drogę przebyć.