Targi nto - nowe

Miliony euro do stracenia

Joanna JAKUBOWSKA [email protected]
Blady strach, gorączkowa wymiana faksów między opolskim ratuszem a ministerstwem środowiska, w końcu nagły wyjazd do Brukseli Danuty Jazłowieckiej to sekwencja niedawnych zdarzeń, mających na celu ratowanie opolskiego projektu ISPA.

Fundusz ISPA to europejskie źródło dofinansowania olbrzymiej inwestycji komunalnej na terenie powiatu opolskiego. Opole i przylegające doń miejscowości mają dostać z ISP-y 40,5 mln euro na skanalizowanie swoich terenów. Dostaną je, jeśli zdołają dotrzymać terminów, dochować procedur i zasad ustalonych przez Unię Europejską. Nie wiadomo, czy to im się uda.
Pod koniec października gmina Turawa oficjalnie wystąpiła ze związku gmin uczestniczących w tym projekcie. Powód: ISPA jest dla Turawy niekorzystna. Z opolskiego ratusza popłynęły natychmiast komentarze dezawuujące to posunięcie:
- Takie zmiany mogą nas zdyskredytować i w efekcie położyć cały projekt - powiedział "Gazecie w Opolu" prezydent Opola Ryszard Zembaczyński.
Miałoby to znaczyć, że nieodpowiedzialni radni ze wsi nie wiedzą, co jest dla nich dobre, i działają wbrew opolskim (i nie tylko) interesom. Pytanie tylko, czy władze Turawy są powołane bardziej do tego, by dbać o interes własnych mieszkańców, czy o dobro Opola i samopoczucie jego włodarzy. Większość opinii publicznej (w rubryce "Moim zdaniem" w "NTO" i na forum internetowym) przyznała słuszność wójtowi Turawy i tamtejszej radzie gminy.
Jeśli pieniądze z ISP-y by przepadły, oznaczałoby to polityczną klęskę obecnej ekipy rządzącej opolskim ratuszem, ale największa szkodą byłaby utrata szansy szybkiego podniesienia poziomu lokalnej infrastruktury i ochrony wód podziemnych Opola. Nie dziwi więc, że ratusz w momencie wycofania się Turawy, zachowywał się nerwowo.

Zawada zawadza
Czarnym punktem w opolskiej ISP-ie okazała się wieś Zawada i jej ścieki. Zgodnie z projektem całościowym, który był prowadzony i nadzorowany przez spółkę Wodociągi i Kanalizacja w Opolu, ścieki ze wsi Zawada (leżącej na terenie gminy Turawa) miały być odprowadzane do oczyszczalni ścieków w Opolu. Jak twierdzą samorządowcy Turawy, taki pomysł powstał poza wiedzą i bez udziału ich gminy. Według wójta Waldemara Kampy, takie rozwiązanie przypomina wożenie drzewa do lasu, bo gmina ma swoją własną oczyszczalnię w Kotorzu.
We wniosku o dofinansowanie całego przedsięwzięcia z funduszu ISPA (jest dostępny na stronie internetowej firmy Wodociągi i Kanalizacja) ścieki ze wszystkich skanalizowanych wsi gminy Turawa miały być odprowadzane do oczyszczalni w Kotorzu. Tylko ścieki z Zawady - do oczyszczalni w Opolu. Dla Turawy byłoby to rozwiązanie absurdalne. Zarówno ze względu na koszty, jak i sens zrzucania ścieków do oczyszczalni w obcej gminie.
- Mamy własną nowoczesną oczyszczalnię - mówi Waldemar Kampa. - Wydaliśmy na nią 6 milionów złotych, a jej moce przerobowe nie są w pełni wykorzystane. Dlaczego więc ścieki z naszej wsi miałyby być przepompowywane gdzie indziej? Nasz udział w zatrudnieniu inżyniera technicznego kontraktu ISPA musiałby kosztować gminę ponad 244 tysiące złotych, a udział w kosztach biura - 84 tysiące. W dodatku nie mielibyśmy wpływu na koszt ścieków odprowadzanych z Zawady przez Kępę do Opola. Zresztą nie byłoby to możliwe ze względów technicznych, bo nie pozwala na to za mały przekrój rur. Dlatego gmina postanowiła wypisać się z ISP-y.
W tej chwili największym wrogiem powodzenia opolskiej ISP-y jest czas. Od momentu podpisania przez przedstawiciela rządu RP i Komisję Europejską memorandum w sprawie przystąpienia naszego regionu do funduszu ISPA (we wrześniu 2002 roku), gminy mają dwa lata na rozpoczęcie realizacji swoich projektów. Od tamtej pory minął ponad rok, a Opole jest dopiero w fazie przygotowania dokumentacji przetargowej na wybór konsultanta zajmującego się ISP-ą (powinien być wybrany do grudnia tego roku). Natomiast przetarg na wykonanie pierwszych podprojektów musi się rozpocząć w październiku 2004 roku.
Wycofanie się Turawy z projektu władze miasta uznały za element utrudniający dochowanie tego terminu. Dlatego prezydent Ryszard Zembaczyński zaproponował wójtowi Turawy, że Opole (czyli de facto podatnicy) będzie dopłacać do zrzutu ścieków z Zawady do Opola. Turawa odrzuciła tę propozycję.
Helmut Wiench, szef referatu budownictwa w Urzędzie Gminy Turawa, nie rozumie, skąd to całe zawirowanie wokół Zawady.
- W 2000 roku mieliśmy gotową koncepcję skanalizowania całej gminy - tłumaczy Wiench. - Zakładała ona, że ścieki ze wszystkich naszych miejscowości będą odprowadzane do Kotorza. Planując przystąpienie do ISP-y, przekazaliśmy ten projekt do biura ISP-y w opolskim WiK-u. Został on przyjęty. Nikt nie poinformował nas, że nastąpiły w nim jakiekolwiek zmiany. Zorientowaliśmy się w tym dopiero jesienią ubiegłego roku.

Od razu zaczęliśmy słać do Opola pisma, że się na to nie zgadzamy, ale nikt na nie nie odpowiadał. Dopiero w październiku tego roku, kiedy zdecydowaliśmy o formalnym wystąpieniu z ISP-y, o sprawie zrobiło się głośno.

Ktoś tu mówi nieprawdę
Opole całkiem inaczej przedstawia losy Zawady w projekcie ISPA: gmina Turawa od początku wiedziała, że ścieki z Zawady mają wędrować do Opola. Z tym, że za późno się połapała, iż jest to dla niej niekorzystne.
Adam Rak, prezes spółki Wodociągi i Kanalizacja w Opolu:
- Poprzedni wójt Turawy, Walter Świerc, był w zarządzie Triasu Opolskiego (nazwa związku gmin opolskich, powołanych do ochrony wód podziemnych Opola; część z nich uczestniczy w ISP-ie - przyp. red.). Nie mógł nie wiedzieć, co projekt ISP-y zakłada, bo był przy jego narodzinach.
Miasto zaprzecza także temu, że nie reagowało na pisma władz Turawy i nie robiło nic, by ratować projekt z zachowaniem interesów gminy.
- W czerwcu poszedł z Opola pierwszy wniosek do ministerstwa środowiska, żeby do projektu ISPA wprowadzić zmianę po myśli Turawy - zrzut ścieków z Zawady do Kotorza - tłumaczy Bogdan Płaneta, naczelnik wydziału inwestycji w opolskim ratuszu. - Ale nie było na to zgody. W czerwcu wysłaliśmy drugi wniosek - o zamianę Zawady na Suchy Bór. To także nie przeszło, bo ministerstwo stwierdziło, że procedury zmian będą tak długo trwały, że mogą być zbyt ryzykowne dla projektu.
- Nas to zbulwersowało - kontynuuje Płaneta - bo uważamy, że taka nieduża modyfikacja powinna być prowadzona w trybie zmian niezasadniczych, czyli bez przechodzenia wszystkich procedur (począwszy od Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska poprzez ministerstwo środowiska do Narodowego Koordynatora ds. ISP-y w ministerstwie gospodarki, a potem do przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie).
Ale ministerstwo było nieugięte.
Dlatego na tym etapie prezydent Zembaczyński zachęcał Turawę, by zdecydowała się odprowadzać ścieki z Zawady do Opola, nawet jeśli Opole miałoby do tego dopłacać.
Jednak gmina nie tylko nie zgodziła się, ale 27 października wycofała się z ISP-y. To poniekąd wyklarowało sytuację: w tym momencie stało się oczywiste, że nie ma już alternatywy i zmiana w projekcie musi być dokonana.

Przyspieszenie
- Na drugi dzień po wycofaniu się Turawy z ISP-y, wysłaliśmy do Warszawy jeszcze jeden wniosek o wyłączenie Zawady, a wprowadzenie na jej miejsce Suchego Boru - opowiada Bogdan Płaneta. - Ministerstwo jednak nadal wskazywało nam pełną, długotrwałą ścieżkę zatwierdzenia tej zmiany. Potraktowano nas w sposób bezduszny. Załatwianie sprawy tym trybem trwałoby około roku.
Sprawa jednak nabiera nagle niezwykłego tempa 30 października: Danuta Jazłowiecka, szefowa Wydziału ds. Europejskich Urzędu Miasta w Opolu jedzie do Brukseli i rozmawia tam z ekspertem Komisji Europejskiej Brandonem Smithem. Ten przyznaje rację ratuszowi: zmiana proponowana przez Opole nie jest zmianą zasadniczą, a więc procedura jej wprowadzenia powinna być uproszczona.
- Brandon Smith wyraził opinię, że wymiana Zawady na Suchy Bór nie wymaga zmian w memorandum finansowym - wyjaśnia Danuta Jazłowiecka. - Wysłaliśmy więc do ministerstwa oficjalne pismo, w którym nawiązaliśmy do rozmowy ze Smithem łącznie z przytoczeniem jego opinii.
Ratusz liczy teraz na zliberalizowanie stanowiska ministerstwa środowiska. W opiniach Płanety i Jazłowieckiej pojawił się lekki wyrzut, że resort, od którego wiele zależy, zachowuje się zbyt asekuracyjnie i zachowawczo. Robi tak, bo nie chce się narażać Komisji Europejskiej. Boi się podejmować odważne decyzje, a tym samym hamuje postęp procedur na poziomie województwa.
Jacek Kuchenbeker z departamentu integracji europejskiej ministerstwa środowiska uważa jednak, że ze zmianami w opolskim projekcie ISPA nie będzie żadnych problemów:
- W przypadku Opola jest to prosta zmiana zakresu rzeczowego. Zamieniane będą analogiczne zadania o zbliżonej wartości, więc nie powinno z tym być większych problemów. Jednak umowa jest umową, a ta zakłada określoną procedurę wprowadzania zmian. Musimy tego przestrzegać. Oczywiście, że to trwa w czasie. Nic nie poradzimy na to, że beneficjant musi tę drogę przebyć.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska