Ministerialna obietnica w sprawie nauczania języka niemieckiego jest, ale terminu nie ma

- Podczas obrad komisji poruszyłem ten temat, wskazując m.in. na zamieszanie i dezorganizację jakie wywołuje obecny stan rzeczy wśród dzieci, rodziców, nauczycieli, dyrektorów szkół, wójtów i burmistrzów – mówi Rafał Bartek, przewodniczący zarządu TSKN.

W czasie rozmów wiceminister edukacji Maciej Kopeć potwierdził informację przedstawioną podczas czerwcowych rozmów polsko-niemieckiego „okrągłego stołu”. W MEN trwają prace, które mają na celu wprowadzenie następujących rozwiązań: Dzieci, które uczęszczają na zajęcia z języka mniejszości będą mogły na wniosek rodziców zostać zwolnione z obowiązku nauczania drugiego języka obcego. Te, które wybiorą naukę języka niemieckiego jako obcego będą mogły korzystać z dodatkowych godzin historii, kultury i geografii kraju pochodzenia mniejszości.

- Te dwa rozwiązania mocno łączą się ze sobą – uważa Rafał Bartek. - Ucząc się niemieckiego jako języka mniejszości, nie można zdawać egzaminu z tegoż niemieckiego jako obcego. Liczymy się więc z tym, że z czysto praktycznych względów, wielu rodziców będzie przenosić dzieci na niemiecki jako język obcy. I właśnie stąd wzięła się „plomba” w postaci zajęć z kultury, historii i geografii Niemiec.

Lider MN na Opolszczyźnie ma obawy, ponieważ propozycję złożono wyłącznie ustnie. Nie ma projektu ministerialnych rozporządzeń ani daty, od której miałoby ono obowiązywać.

- A początek nowego roku niedaleko – dodaje Rafał Bartek. - To grozi sporym chaosem w szkołach. W jednych rodzice są namawiani, by wycofywać deklaracje nauczania języka mniejszości, w innej dyrektor zachęca do lekcji rosyjskiego jako obcego (bez entuzjazmu ze strony rodziców). Jedno nie budzi wątpliwości, skoro nie będzie można chodzić jednocześnie na niemiecki jako język mniejszości i jako obcy, uczniowie będą mieli mniej godzin tego języka niż poprzednio. A przecież stan prawny się od 10 lat nie zmienił. Nowa jest tylko interpretacja MEN.