W Polsce do jednego lekarza POZ może być zapisanych maksymalnie 2750 pacjentów. Uważa się, że to bardzo dużo. Dla porównania: na Zachodzie, np. w Niemczech, we Francji, granica ta wynosi 1300-1500.
- U nas są lekarze, do których należy jeszcze więcej osób, nawet 3 tysiące - podkreśla Krystian Adamik, konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny rodzinnej. - Jest bowiem coraz więcej takich sytuacji, że jedyny lekarz z ośrodka zdrowia na wsi odchodzi na emeryturę, nie ma następcy, więc inny musi przejąć jego pacjentów. A ci z kolei tracą opiekę na miejscu i muszą gdzieś dojeżdżać.
Nowy model funkcjonowania podstawowej opieki zdrowotnej ma polegać na tym, żeby lekarz nie musiał pracować jak na taśmie, co obecnie oznacza 10-minutowe normy czasu na jednego pacjenta. By oprócz przebadania, wypisania recepty mógł porozmawiać z nim o profilaktyce, zachęcić do aktywności fizycznej, rzucenia palenia papierosów itp. Ale żeby medyk miał na to czas, część pacjentów należałoby skreślić z listy. Gdzie by się podziali?I tak koło się zamyka.
- Na razie musi jeszcze pozostać tak, jak jest, bo lekarzy pracujących w podstawowej opiece zdrowotnej jest za mało, ale trzeba zrobić wszystko, by ich było więcej - mówi dr Adam Tomczyk, szef Porozumienia Zielonogórskiego na Opolszczyźnie, wykładowca w katedrze Medycyny Rodzinnej Śląskiej Akademii Medycznej. - To m.in. rola powołanego zespołu, a Ministerstwo Zdrowia powinno nam pomóc w zmianie wizerunku lekarza rodzinnego. Moi studenci po odbyciu praktyk z medycyny rodzinnej mówią: „To ciekawa praca, ale ciężka i trzeba się zajmować wszystkim, więc wolimy wybrać wąską specjalizację”.
Potem można otworzyć prywatny gabinet, świetnie zarabiać. Tymczasem lekarz rodzinny jest skazany tylko na gabinet w przychodni, prywatnie nic nie dorobi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?