Mirosława Kwatek-Hoffmann w Katyniu czekała na prezydenta

fot. Sławomir Mielnik
- Nadal trudno mi o tym opowiadać - przyznaje Mirosława Kwatek-Hoffmann.
- Nadal trudno mi o tym opowiadać - przyznaje Mirosława Kwatek-Hoffmann. fot. Sławomir Mielnik
W autokarze, którym do Smoleńska jechała Kwatek-Hoffmann, były 32 osoby. Dotarli na miejsce w piątek, w sobotę rano pojechali do Katynia.

KATASTROFA SAMOLOTU PREZYDENTA: Najnowsze informacje | Lista ofiar | Złóż kondolencje rodzinom ofiar

- Miałam nie jechać - mówi Mirosława Kwatek-Hoffmann, dyrektor Wydziału Polityki Społecznej w Opolskim Urzędzie Wojewódzkim, która była na uroczystościach z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, kiedy doszło do tragedii. - Ostatecznie zdecydowałam się po świętach. Czułam, że muszę. Historię Katynia znałam z książek, filmów. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale bardzo chciałam tam być.

W autokarze, którym do Smoleńska jechała Kwatek-Hoffmann, były 32 osoby. Dotarli na miejsce w piątek, w sobotę rano pojechali do Katynia.

- Wszystko spowijała gęsta mgła, bałam się, że nie zobaczę tego, co chciałam - wspomina pani Mirosława. - Później trochę się rozjaśniło, ale cały czas było szaro i jakoś smutno.
Czas, który został do rozpoczęcia uroczystości, większość wykorzystała na spacer po lesie katyńskim. - Wokół było pełno ludzi, a jednak panowała tam niesamowita cisza - opowiada opolanka. - Co ten las ma w sobie, że ściąga takie tragedie?

Na krótko przed ceremonią zapadła cisza. - Myślałam, że za chwilę będzie wchodzić oficjalna delegacja - opowiada Mirosława Kwatek-Hoffmann. - I wtedy zadzwonił telefon koleżanki...
Tak dotarła do nich informacja, że samolot z polską delegacją rozbił się i wszyscy zginęli. Tragiczne wieści potwierdzały kolejne osoby, dziennikarze, którzy mieli obsługiwać uroczystość. - Wszyscy powtarzali, że to niemożliwe, pytali: Boże, dlaczego? - opowiada opolanka.

Ludzie płakali, niektórzy bezsilnie opadli na krzesła, inni chodzili bez celu. Kilka osób zasłabło, opiekowali się nimi harcerze. Wszyscy byli solidarni, pomagali i wspierali jeden drugiego. Rozpoczęła się modlitwa, potem msza. Wszyscy patrzyli na puste rzędy krzeseł i wieniec przy miejscu, gdzie miała siedzieć prezydencka para. - Starałam się sobie wyobrazić, przez co przechodzą bliscy ofiar - mówi opolanka. - Ból, smutek i refleksja nad kruchością życia...

Po mszy zaczęło się składanie kwiatów. - Gdy większość uczestników ceremonii już to zrobiła, zobaczyliśmy cztery piękne wieńce pozostawione pod ścianą - opowiada pani Mirosława. - Pamiętam, że jeden był od Platformy Obywatelskiej, drugi od jakiegoś ambasadora. Pomyśleliśmy, że może ktoś nigdy ich nie złoży. W ich imieniu zrobiliśmy to my.
Droga powrotna do Polski minęła w ciszy.

- Obie te tragedie powinny dać Polakom dużo do myślenia, do zastanowienia się nad krajem, ale przede wszystkim nad sobą - dodaje Kwatek-Hoffmann.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska