MKS Kluczbork przegrał z Zagłębiem Sosnowiec 0-1

fot. Sławomir Jakubowski
Wspierani przez dużą grupę około 150 kibiców (w tle) piłkarze MKS-u nie mieli po meczu szczęśliwych min. Na pierwszym planie (z lewej) Michał Glanowski (nr 10).
Wspierani przez dużą grupę około 150 kibiców (w tle) piłkarze MKS-u nie mieli po meczu szczęśliwych min. Na pierwszym planie (z lewej) Michał Glanowski (nr 10). fot. Sławomir Jakubowski
Po bardzo słabej i bojaźliwej grze piłkarze z Kluczborka doznali porażki z będącym dotychczas w kryzysie sosnowieckim Zagłębiem.
II liga pilki noznej: Zaglebie Sosnowiec - MKS Kluczbork 1-0

Zagłębie Sosnowiec-MKS Kluczbork

Jeżeli cofamy się i gramy defensywnie, to nam to nie za bardzo wychodzi - przekonywał przed meczem kontuzjowany Piotr Sobotta, który zajął miejsce na trybunach Stadionu Ludowego. - Liczę więc, że zagramy wysoko, odważnie i nie pozwolimy rozpędzić się drużynie przeciwnej.

Niestety, jego słowa okazały się tylko pobożnym życzeniem. Od początku gracze z Kluczborka bronili się przed rozpędzonymi gospodarzami. Już w pierwszych minutach groźnie zaatakowali sosnowiczanie. W 4. min Krzysztof Stodoła jedynie wzrokiem odprowadzał piłkę po uderzeniu Rafała Pietrzaka, ale ta minimalnie minęła okienko bramki MKS-u. Nasi zawodnicy grali bez werwy, za szybko pozbywali się piłki i nie stwarzali zagrożenia pod bramką Zagłębia.

- Zagłębie zagrało tak agresywnie, że ciężko nam było wyjść z jakąś akcją
- tłumaczył trener MKS-u Andrzej Polak. - W pierwszej części zagraliśmy zdecydowanie zbyt bojaźliwie.
Ciekawiej było na trybunach. Po dwudziestu minutach w sektorze kibiców gości zameldowali się pierwsi fani z Kluczborka. W 38. min po raz pierwszy huknęło gromkie "MKS, MKS", a doping kibiców przyjezdnych towarzyszył piłkarzom z Kluczborka już do końca spotkania. Za to miejscowi szalikowcy poinformowali wszystkich, że nie życzą sobie, aby na ich stadionie swoje mecze rozgrywała jesienią krakowska Wisła.

W drugiej połowie obraz gry niewiele się zmienił. Nieliczne sytuacje były jedynie pod bramką gości. Dwa razy na wysokości zadania stanął Stodoła, który w dobrym styku wybronił uderzenia Pietrzaka i Arkadiusza Kłody.
- Akurat po to stoję w bramce, aby łapać takie strzały - podkreślał Stodoła.

Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się wymarzonym przez gości remisem 0-0, katastrofalny w skutkach błąd popełnił Marcin Adamczyk. Wybijał piłkę tak niefortunnie, że trafił nią w pomocnika gości - Kłodę. Ten momentalnie odegrał do niepilnowanego Krzysztofa Myśliwego, który z kilku metrów głową nie dał szans Stodole na skuteczną interwencję.

- Nie mam ochoty rozmawiać, przepraszam - tylko wydukał załamany Adamczyk, który ze spuszczoną głową długo siedział na murawie.

- Adamczyk niefortunnie wybił piłkę, a my w tym czasie byliśmy wysunięci bardzo.

Protokół

Protokół

Zagłębie Sosnowiec - MKS Kluczbork 1-0 (0-0)
1-0 Myśliwy - 85.

Zagłębie: Gostomski - Wróbel, Białek, Balul, Pajączkowski - Kłoda, Skórski, Filipowicz (89. Hustava), Pietrzak - Szatan (36. Bodziony), Socha (58. Myśliwy). Trener Piotr Pierścionek.
MKS: Stodoła - Cieślak, Stawowy, Nowacki, Adamczyk - Niziołek (90. Hober), Glanowski, Kazimierowicz, Nitkiewicz (71. Jasiński) - Tuszyński (86. Olejarz), Sobota. Trener Andrzej Polak.
Sędziował Piotr Gajewski (Kraków). Żółte kartki: Wróbel, Białek - Stodoła, Adamczyk, Nitkiewicz. Widzów 800.

wysoko - zaznaczył grający w defensywie Tomasz Cieślak. - Wbiegł zawodnik ze środka boiska i uderzył po długim rogu. Ciężko było coś zrobić w tej sytuacji.

Całym dorobkiem graczy z Kluczborka było zaledwie jedno uderzenie w światło bramki. Z rzutu wolnego pechowiec Adamczyk strzelił niegroźnie wprost w ręce Macieja Gostomskiego.

- Nie mieliśmy dzisiaj klarownych sytuacji i nie graliśmy dobrej piłki - nie miał wątpliwości najlepszy strzelec w ekipie MKS -u Waldemar Sobota. - Sosnowiec dłużej utrzymywał się przy piłce, a my nie mogliśmy nic zrobić. Ciężko się gra ze śląskimi drużynami. Gdy jest się z piłką przy nodze, to od razu ma się dwóch rywali na plecach.

Porażką, ale przede wszystkim jej stylem, gracze z Kluczborka byli mocno przybici.
- Brak koncentracji zadecydował o wyniku - nie ukrywał Tomasz Kazimierowicz.
- Każda porażka jest bolesna, ale gdy traci się bramkę pięć minut przed końcem spotkania, to taka przegrana boli najbardziej. Musimy podnieść się po dzisiejszej wpadce w kolejnych spotkaniach.

- Zespół nie zdał dzisiaj egzaminu, któremu poddany był jako lider - podkreślał trener Polak. - Zdecydowanie nie poradził sobie z presją w tym spotkaniu. Choć Zagłębie ostatnio nie zachwycało wiedziałem, że o każdy punkt w tym spotkaniu będzie bardzo ciężko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska