Targi nto - nowe

Młode pokolenie upomni się o prawdę

Janusz Kowalski
Cieszę się, że "Nowa Trybuna Opolska" odważnie podjęła arcyinteresujący temat sporu o ocenę historii Polski XX wieku, który może być zarzewiem publicznej debaty o najnowszych dziejach Opolszczyzny.

Moim zdaniem już czas najwyższy przełamać monopol na prawdę o historii naszego regionu tzw. autorytetów najczęściej z pezetpeerowską przeszłością. Warto i należy się spierać o najnowszą historię Polski i Opolszczyzny. Warto spierać się o ocenę postaw Opolan w XX wieku - wieku katastrofy niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu.
Arkadiusz Karbowiak - pierwszy prezes Opolskiego Klubu Myśli Konserwatywnej im. Stanisława Cata-Mackiewicza - jest ideowym liderem środowiska opolskich młodych konserwatystów. Ta kilkudziesięcioosobowa grupa dwudziesto- i trzydziestolatków jasno identyfikuje swoje poglądy jako antykomunistyczne, prawicowe i wolnościowe. Fakt pojawienia się w Opolu niezależnego od układów i "saloniku towarzyskiego" środowiska jest dużym problemem dla ludzi, którzy kreując się na opolskie autorytety skrzętnie skrywają swoją przeszłość. A historia uczy, że od przeszłości uciec się nie da... Dlatego w pełni zgadzam się z opinią Karbowiaka wyrażoną na temat senatora Edmunda Osmańczyka - poglądem wyważonym, aczkolwiek nieuciekającym od podkreślania rzeczy, które są w życiorysie senatora bardzo wstydliwe.

Edmund Osmańczyk zasłużył się dla Opolszczyzny - to fakt. Ale nie można także zapomnieć o wstydliwej karcie w życiu senatora, kiedy stanął na czele ogólnopolskiego ruchu solidarności z narodem chilijskim za rządów generała Augusto Pinocheta. Ten ruch na całym świecie inspirowany był przez władze ZSRR. Jak inaczej ocenić taką postawę jak nie kolaborację i służbę komunizmowi? Warto zauważyć, że argumentacja Karbowiaka pełna jest rzetelnych faktów, natomiast opinie prof. Doroty Simonides przepełnione są nerwowymi, niepotrzebnymi emocjami. Nie dziwię się jednak prof. Dorocie Simonides, że tak emocjonalnie występuje w tej sprawie. W końcu sama kolaborowała z komunistami. I komunistycznej wstydliwej przeszłości Doroty Simonides nie zmieni fakt, że dziś mylnie określa swoje poglądy jako "centroprawicowe", co dla mnie jest jakimś politologicznym kuriozum. Niezbitym jest fakt, że Dorota Simonides zasiadała w Sejmie PRL w latach 1980 - 1985 - czasie stanu wojennego i zbrodni na polskim społeczeństwie.

Profesor Simonides gorąco zachęcam do kompleksowego, a nie wybiórczego poznania dziejów Opolszczyzny. Nie pamiętam, by pani senator odwiedziła wystawę o żołnierzach antykomunistycznego podziemia niepodległościowego wystawianą rok temu w Opolu. Nie pamiętam, by pani profesor zapoznała się z wystawą o represjach komunistów wobec Kościoła katolickiego w latach 1944-1989 na Opolszczyźnie wystawianą miesiąc temu. Nie pamiętam, by pani profesor kiedykolwiek wspominała czy oddawała hołd bestialsko zamordowanym 200 żołnierzom Narodowych Sił Zbrojnych oddziału "Bartka" na Opolszczyźnie w 1946 roku. A była to największa zbrodnia komunistów w historii Polski...
Tak, więc relatywizm prof. Doroty Simonides w ocenie postaw ludzi przeraża mnie do głębi.

Wracając jednak do oceny najnowszych dziejów Opolszczyzny, mam prawo i wręcz obowiązek pamiętać, że kiedy mój dziadek Franciszek Roch-Kowalski przebywał w niemieckim oflagu, Karol Musioł służył w hitlerowskim Wehrmachcie. Mam obowiązek pamiętać, że kiedy mój dziadek do 1956 roku katowany był w komunistycznym więzieniu, Karol Musioł nosił PZPR-owską legitymację, w najgorszych czasach stalinowskiego terroru służył interesom Moskwy utrwalając władzę komunistów w Opolu. Dziś te postawy próbuje się nazywać bohaterskimi, co jest jakimś chorym nonsensem i obraża bohaterów wolnej Polski. Piszę o Karolu Musiole, ponieważ to kolejna mityczna postać dla prof. Doroty Simonides i naszego "opolskiego saloniku". Dla mnie bohaterami nie są byli komunistyczni oportuniści, lecz są nimi żołnierze Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i Konspiracyjnego Wojska Polskiego, którzy z bronią w ręku walczyli przeciw Niemcom w czasie II wojny światowej, a potem przeciw komunistom w zniewolonej Polsce powojennej. Dla mnie bohaterami są ci wspaniali opolscy żołnierze Armii Krajowej, których jako młody człowiek miałem zaszczyt poznawać podczas wielogodzinnych opowieści o tych straszliwych czasach komunistycznego terroru. Nigdy nie będę w stanie wyrazić swojej pokory i wdzięczności tym wspaniałym Opolanom, dzięki którym żyjemy w wolnej Polsce - by wymienić tylko niektórych: Reginie Mac, Danucie Schetynie, Zbyszko Bednorzowi, Leszkowi Czajkowskiemu, Krzysztofowi Wernerowi i Eugeniuszowi Mrozowi ze Światowego Związku Armii Krajowej, Bogusławowi Bardonowi, Wiesławowi Uklei, Zbigniewowi Bereszyńskiemu, Barbarze Grodeckiej-Klusik z antykomunistycznej opozycji lat 80. Tych wspaniałych ludzi są setki, tysiące wokół nas. Nie tylko żołnierzy, ale także zwykłych ludzi: działacze "Solidarności", Niezależnego Zrzeszenia Studentów, tysiące Opolan, którzy nigdy nie zgodzili się zapisać do PZPR w zamian za awans zawodowy - zachowując swoją godność i honor. Żadna partykularna polityka, interesiki czy egoistyczne i małostkowe gesty nie mogą spowodować, że zapomnimy o tym, że dzięki tym ludziom żyjemy dziś w wolnej niepodległej Polsce, w której tacy jak ja młodzi ludzie mogą uczyć się prawdy, czytać normalne książki i nie bać się wyjścia na ulicę ani wyrażenia swoich poglądów, za co mogliby zostać, jak kilkanaście lat temu w PRL, zamknięci do więzienia.

I rzecz najistotniejsza, odnosząc się do ostatniego zdania Mirosława Olszewskiego w jego komentarzu: "Dusza zarządcy regionalnego interesu powinna stłumić porywy duszy historyka i politycznego analityka". Ja uważam całkowicie odwrotnie. Jeżeli ktoś wyrzeka się własnych poglądów, tłumi je w sobie, bo "tak wypada" lub "tak trzeba", staje się zwykłym hipokrytą i kłamcą. Żadna funkcja publiczna nie może przysłonić własnych poglądów i ocen, bo wtedy polityka staje się bagnem, kłamstwem i nieczystą grą interesów. Nie chcę, by Opolanie byli dumni z byłych działaczy PZPR, a nie z bohaterów wolnej Polski. Zbrodnią jest tworzyć na Opolszczyźnie fałszywe mity na temat "bohaterów" minionego ustroju, którzy zamiast sprzeciwić się złu i nieprawości, jawnie utrwalali lub kolaborowali w komunizmie.

Nigdy nie będę nazywał byłych komunistów bohaterami, nigdy nie będę uznawał za autorytety osoby, które firmowały swoimi postawami totalitarny komunistyczny system, który doprowadził do ruiny społecznej i gospodarczej nasz kraj. Wiceszef węgierskiego FIDESZU - antykomunistycznej prawicowej partii, którą od 4 lat popiera ponad 45% Węgrów 8 lutego 2002 na wiecu powiedział tak o postkomunistach: "Jeżeli z przeszłości nie mogą być wymazani na dobre, to przynajmniej nie dajmy im szansy na przyszłość". W Polsce, niestety, nie ma polityków na miarę odważnych trzydziestolatków z węgierskiego FIDESZU, ale warto te słowa przypominać by nie popełniać straszliwego błędu robienia z komunistycznych oportunistów bohaterów wolnej Polski - bohaterów Opolszczyzny. Bo za kilka lat będziemy się tego wstydzić! W obecnej debacie publicznej widać jak na dłoni, że pod hasłami tolerancji, praw człowieka i demokracji próbuje się manipulować i zmieniać najnowszą historię Polski.
Sam jestem z roku na rok coraz bardziej zdecydowanym antykomunistą - od zawsze zwolennikiem dekomunizacji, czyli ustawowego zakazu pełnienia jakichkolwiek funkcji publicznych przez postkomunistów. Uważam, że tak jak na Węgrzech, w Polsce powinien powstać obywatelski ruch młodych ludzi - pokolenia "antykomunizmu skutecznego". Warto zaobserwować, że dziś negatywnymi bohaterami zdecydowanej większości afer gospodarczych są przedstawiciele byłej komunistycznej nomenklatury, często agenci bezpieki, ludzie, którzy nie własną ciężką pracą, lecz koneksjami i układami doszli do ogromnych fortun. Czy miałaby miejsce afera Leszka Pogana lub Stanisława Dolaty, gdyby w Polsce 13 lat temu dokonano dekomunizacji i tych ludzi w ogóle nie byłoby w życiu publicznym? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista.

Od przeszłości nie da się uciec, a młode pokolenie takie postawy srogo w przyszłości oceni. Nie mam żadnej wątpliwości, że młode pokolenie, które okrucieństw nazizmu i komunizmu nie pamięta, nie pozwoli na fałszowanie historii - prędzej niż później upomni się o prawdę. Pani Simonides ma prawo do swoich ocen - nikt jej tego nie odbiera. Ale nie ma prawa narzucać szczególnie młodych ludziom fałszywego obrazu historii. Nikt nie ma prawa wybierać nikomu bohaterów zasłaniając się frazesami o demokracji i tolerancji. Ja prof. Simonides nie zabraniam wynoszenia dziś pod niebiosy byłych komunistów. Żyjemy w wolnym kraju i każdy może robić, co chce, a jestem pewien, że historia jednoznacznie oceni postawy pełne hipokryzji i fałszu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska