- Mówię o eksodusie, bo zjawisko naprawdę jest masowe - podkreśla profesor. - Aż 87 procent, czyli zdecydowana większość z nich, chce po maturze kontynuować naukę. Ale prawie dwie trzecie chce to robić poza województwem opolskim. Studiować w naszym regionie planuje zaledwie 28,8 proc. maturzystów, czyli niewiele ponad jedna czwarta.
Na zachodzie województwa, w tzw. półksiężycu, wyjazdy z zamiarem pozostania poza regionem definitywnie są absolutną regułą.
W Brzegu czy w Namysłowie na miejscu chce się uczyć najwyżej co szósta osoba, a mieszkać w miejscu swego urodzenia planuje zaledwie jedna na jedenaście.
W dodatku wyjechać z Opolszczyzny i już nie wrócić zamierzają przede wszystkim ci, którzy uczą się najlepiej i mają najwyższą średnią ocen. Oni jeszcze nie zdali matury, a już są tego pewni.
- Jadą na studia poza województwo, żeby tam w przyszłości mieszkać i pracować - mówi prof. Jończy.
Opolscy maturzyści wybierają się przede wszystkim do Wrocławia. W stolicy Dolnego Śląska zamierza ich studiować więcej niż we wszystkich uczelniach województwa opolskiego.
- Młodzi ludzie z aspiracjami, inteligentni i dobrze się uczący, ale nie mający zaplecza w postaci znajomości czy domu po rodzicach nie mają złudzeń. Na Śląsku Opolskim znaleźć pracę będzie im skrajnie trudno. Liczby są jednoznaczne. Opolskie uczelnie co roku opuszcza około 7 tysięcy absolwentów, a pracę zgodną z wykształceniem i kierunkiem studiów znajduje jakieś 2-3 tysiące. Maturzyści myślą więc tak: Po studiach i tak będę musiał wyjechać w poszukiwaniu roboty. To lepiej jechać od razu i studiować na bardziej renomowanej uczelni w wielkim mieście - dodaje profesor.
Zdaniem profesora Jończego, żeby powstrzymać ten drenaż mózgów i eksodus, muszą jednocześnie zajść trzy zjawiska: pojawienie się inwestycji i poprawa na rynku pracy, podniesienie poziomu uczelni w regionie oraz przekształcenie Opola w autentyczne centrum intelektualno-biznesowe.
A jeśli się nie uda?
- To może się skończyć katastrofą. Małe miejscowości, jak np. Głubczyce czy Głuchołazy mogą za kilka lub najdalej kilkanaście lat wyglądać jak niektóre miasta we wschodnich landach Niemiec. Nie będzie mowy o strategii rozwoju, tylko o strategii zwijania. Jak jest mniej mieszkańców, samorząd dysponuje coraz mniejszymi sumami pieniędzy i zaczyna się zastanawiać, gdzie wyłączać prąd, które ulice przestać odśnieżać, a jakie kwartały w ogóle burzyć, bo nikt w nich już mieszkać nie będzie.
Młodzi nie chcą tutaj zostać. Rozmowa z prof. Romualdem Jończym w piątek w Nowej Trybunie Opolskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?