Młodzi zawodnicy zza granicy chcą grać dla Polski

fot. Piotr Kucza
Mariusz Suszko z Kaiserslautern i Maciej Chorążyk. Mariusz jest już kandydatem do polskiej reprezentacji.
Mariusz Suszko z Kaiserslautern i Maciej Chorążyk. Mariusz jest już kandydatem do polskiej reprezentacji. fot. Piotr Kucza
Może za kilka lat o sile polskiej piłkarskiej kadry będą decydować Alabidyn Zeyn S-latef czy Kevin Okanga?

Okanga to sympatyczny 17-latek, grający w pomocy. Mieszka w Anglii, trenuje w drugoligowym klubie Burlney. Matka jest Polską, ojciec Kenijczykiem.

- Odrzuciłem propozycję federacji angielskiej, bo chcę grać dla Polski - podkreśla Kevin czystą polszczyzną. - Doskonale wiem, że pierwszym czarnoskórym reprezentantem był Olisadebe, może akurat ja będą drugim? - zastanawia się Okanga.

- Kevin to nasze najnowsze odkrycie - mówi Maciej Chorążyk, opolanin kierujący sekcją wyszukującą zagranicznych piłkarzy o polskich korzeniach. - Na pewno w lutym będzie zaproszony na zgrupowanie reprezentacji dla graczy do lat 18. Od niego i od trenera zależy jednak, czy się w niej zadomowi. Nikomu nie dajemy gwarancji.

Dwunastka już gra
Okanga to tylko jedno z kilkuset nazwisk potencjalnych kadrowiczów, którzy trafili do notesów członków sekcji. Nie wszyscy mieli szansę przyjechać na zgrupowania reprezentacji.

- Na nie trafiają najlepsi - podkreśla Maciej Chorążyk. - W sumie na konsultacje kadry zakwalifikowało się trzydziestu chłopców m.in. z takich klubów jak Bayern Monachium czy Schalke. Z tej grupy dwunastu regularnie jest powoływanych.
Sekcji nie byłoby, gdyby nie upór Chorążyka, który z Opola trafił do warszawskiej centrali PZPN. Wcześniej poszukiwaniem talentów zajmował się tylko trener reprezentacji juniorów Michał Globisz, który odkrył m.in. 17-letniego Szweda Alabidyna Zeyn S-latef (jego matka jest Polką).

- Z pomysłem sekcji, która kompleksowo szukałaby talentów na całym świecie, zgłosiłem się do Jerzego Engela - opowiada Chorążyk. - Trenerom na wydziale szkolenia to się spodobało i mogłem zacząć działać. Wtedy rozpuściłem wici i stworzyłem sieć informatorów na całym świecie. Bez nich sekcja nie mogłaby działać.

Najwięcej serca w działanie sekcji wkłada Jacek Protasewicz, Polak mieszkający obok Schalke. On koordynuje poszukiwania talentów w Niemczech.

- Na tamtym rejonie skupiamy prawie 90 procent naszej energii, bo tam jest najwięcej Polaków - przyznaje Chorążyk. - Protasewicz, którego dwóch synów gra świetnie w piłkę, dobrze zna tamtejszych rynek piłkarski. Potencjalnych reprezentantów szukamy w Bundeslidze juniorów. Ci, którzy tam grają, już prezentują niezły poziom.

Ale także sami rodzice zgłaszają do gry w reprezentacji swoje pociechy. Zdarzyła się nawet babcia polecająca wnuka, bo dla niego powołanie byłoby ładnym prezentem na... urodziny.

- Mamy różne dziwne sygnały, dzwonią lub e-mailują także osoby, które znajdują polsko brzmiące nazwiska w bazie gry komputerowej "Championship Manager" - uśmiecha się Chorążyk. - Nic dziwnego, bo młodych zawodników z polskimi korzeniami tylko w Niemczech jest z kilka tysięcy. Na ładne oczy jednak nikogo nie powołujemy. Ten, kto od nas dostanie szansę, wcześniej jest obserwowany. Musi się wyróżniać, mieć polski paszport i nie mniej niż 15 lat.

Tej procedury nie musiał przechodzić Sebastian Czajkowski (16 lat). W internecie można znaleźć filmik, na którym młody piłkarz niczym Ronaldinho mija grupę przeciwników, a potem strzela gola.

- Nasz gwiazdor - przyznaje Chorążyk. - Schalke to jedna z najsilniejszych drużyn juniorskiej Bundesligi, a Czajkowski ma pewne miejsce w składzie, grając na pozycji ofensywnego pomocnika lub napastnika. Mógł grać dla Niemiec, a mimo to wybrał Polskę.

Czajkowski, który ma polskich rodziców, urodził się już za naszą zachodnią granicą. Dlatego Niemcy chcieli, żeby wybrał ich reprezentację tak jak Mirosław Klose czy Łukasz Podolski.
Niemcy się krzywią
To, że akurat Czajkowski wybrał koszulkę z orłem na piersi, może tłumaczyć tylko patriotyzm jego i rodziców. Podobnie jak Andy Surgota, gracz niemieckiego Hannoveru 96, który trzykrotnie odrzucił powołania do niemieckiej kadry młodzieżowej.

- My nie możemy im nic zaproponować - przyznaje Chorążyk. - Niestety, PZPN nie ma nawet pieniędzy, aby płacić za koszty przejazdu, zwraca tylko za drogę od polskiej granicy. Nie wszystkich jednak rodziców na to stać.

Społecznie działa też niemal cała sekcja. Dlatego część osób wykruszyła się. Szczególnie skauci z zagranicy nie potrafili zrozumieć, że można pracować dla idei. Dla porównania Turcy w Niemczech mają kilka profesjonalnych biur skautingowych, Francuzi podobnie mocno monitorują swoje byłe kolonie.

- I to widać w ich reprezentacji, która niemal w całości składa się z czarnoskórych - mówi Chorążyk. - Mimo to ciągnę ten wózek, bo wiem, że sekcja jest potrzebna i mam jakąś nadzieję, że nasza sytuacja poprawi się w 2008 roku.

Bez tego trudno liczyć, że uda się ściągnąć piłkarzy z Brazylii czy USA. A tacy chętni są np. świetnie zapowiadający się Adam Łysak, którego sekcji zaproponował tata, a potem jego argentyński trener. Być może uda się go ściągnąć, bo koszty przelotu chcą pokryć rodzice.

Lecz mimo że sekcja działa na tak wariackich papierach, Niemcy już odczuli na własnej skórze jej działalność.

- Na razie traktują nas jako ciekawostkę, choć w prestiżowym tygodniku "Kicker" pojawił się artykuł o znaczącym tytule "Kłusownicy z Polski" - śmieje się Chorążyk. - Myślę, że jeszcze wiele razy to, co robimy, ich zaboli. Nie ma się co oszukiwać, że gdyby byli w naszej sytuacji, robiliby to samo...

Gdyby sekcja działała dużo wcześniej, polska piłka nie straciłaby kilku talentów. W polskiej kadrze mógłby grać np. Robert Acquafresca z włoskiego klubu Cagliari.

- Ma matkę Polkę, mówi po polsku, ale gdy się z nim skontaktowaliśmy, powiedział, że ma duże szanse na grę w pierwszej reprezentacji Włoch i jest za późno - przyznaje Chorążyk.

Nadal nie wiadomo, co będzie z Lukasem Jutkiewiczem, graczem angielskiego Evertonu, który wart jest milion funtów. Jego agenci deklarują, że chce grać dla Polski. PZPN jest jednak ostrożny. Związek pamięta, jaki numer wyciął kiedyś Andy Johnson. Udawał, że chce reprezentować Polskę, i potem szybko dostał powołanie do angielskiej reprezentacji.

- Dlatego z Jutkiewiczem, który ma dziadka Polaka, chcę najpierw osobiście porozmawiać - mówi Chorążyk. - Nie ma się co oszukiwać. Część piłkarzy nie chce grać w biało-czerwonych barwach, ale tylko usiłuje tylko coś ugrać na powołaniu.

Kevin Okange ma 17 lat i trenuje w drugoligowym Burlney. - Odrzuciłem propozycję federacji angielskiej, bo chcę grać dla Polski - mówi czystą polszczyzną.

Przekonujmy atmosferą
Ilu z tych, których wyłowiła już sekcja, zagra kiedyś w reprezentacji? Na to pytanie nikt nie udzieli odpowiedzi. Nastoletni piłkarz, który wyróżnia się dziś, w dorosłej piłce może stać się przeciętniakiem.

- Na pewno ci chłopcy, których powołujemy, mają szanse coś w piłce osiągnąć - przekonuje Chorążyk. - Warto ich nie tracić z pola widzenia także dlatego, że oni kształtowani i trenowani są w krajach o dużo większym potencjale piłkarskim niż nasz. Niech się oswajają z kadrą tak, aby potem chcieli dla niej grać. Mieliśmy taki przypadek, że gdy jeden z chłopców przyjechał na zgrupowanie i zobaczył obskurną bazę sportową, to od razu chciał wracać do Niemiec. Został, bo spodobała mu się atmosfera w kadrze. Na razie, nie mając porządnych boisk, musimy bazować na tym...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska