Młodzież driftuje w byłym obozie śmierci w Sławięcicach

Teren byłego obozu hitlerowskiego Blechhammer leży w lesie pomiędzy osiedlami Blachownia i Sławięcice. Na miejscu są pozostałości ogrodzenia, wieżyczki strażnicze i krematorium, w którym palono zwłoki tysięcy ofiar obozu. Przyjechać może tu każdy, nikt nie pilnuje wjazdu. Już wcześniej zdarzało się, że młodzież wpadała tam, by grillować, bo polana, gdzie kiedyś znajdował się plac apelowy, jest położona w wyjątkowo urokliwym miejscu.

Teraz zaczęli się tam również zjeżdżać miłośnicy tzw. driftu, czyli „palenia gumy” samochodem i kręcenia tzw. bączków. Zdarzało się również, że ktoś przyjeżdżał tam wymienić olej. O tym, że na terenie obozu młodzież zachowuje się w sposób nie licujący z tym miejscem, miejscowi pasjonaci historii poinformowali radnego Michała Nowaka. Sprawę poruszono na komisji prawno-administracyjnej rady miasta.

-Przekazałem te informacje strażnikom miejskim do sprawdzenia - mówi Michał Nowak.

Komendant straży miejskiej Grzegorz Grzesik potwierdza, że już wcześniej doszły do niego sygnały, że mieszkańcy przyjeżdżają do obozu poszaleć tam samochodami.

- Nikogo jednak za rękę nie złapaliśmy, a często tam jeździmy na patrole, bo mamy obowiązek dbać o to miejsce - dodaje.

Komendant Grzesik chce jednak wystąpić do urzędników, by przed wjazdem do obozu ustawić znak zakazujący wjazdu samochodów.

Były hitlerowski obóz koncentracyjny to nie jedyne miejsce pamięci, którego mieszkańcy nie umieją uszanować. Libacje alkoholowe, po których zostawało mnóstwo tłuczonego szkła, odbywały się także na cmentarzu żołnierzy radzieckim w Śródmieściu, gdzie pochowano 20 tys. poległych.

Wizualizacja wykonana przez Stowarzyszenie Blechhammer-1944 w ramach projektu Judenlager na podstawie amerykańskich zdjęć lotniczych, planów i opisów przekazanych przez byłych więźniów obozu, Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz Instytut Yad Vashem.