Nie ponad siedem, a zaledwie trzy procent naszych miesięcznych dochodów ma niebawem trafiać do otwartych funduszy emerytalnych (OFE).
Zobacz: Wiek emerytalny będzie przesunięty?
Nie oznacza to niestety, że więcej pieniędzy pozostanie nam w kieszeniach i będziemy je mogli zainwestować w tzw. trzeci filar, czyli komercyjne fundusze emerytalne.
- Te pieniądze zasilą konto ZUS - oświadczyła na zorganizowanej w ubiegłym tygodniu konferencji prasowej minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak.
To zamach na nasze emerytalne oszczędności i faktyczna likwidacja postanowień reformy sprzed dziesięciu lat - uważają zgodnie eksperci od ubezpieczeń społecznych.
- Obecnie na składki emerytalne przeznaczamy ok. 20 procent - dochodów. Nieco ponad 12 procent trafia do ZUS-u, a reszta do otwartych funduszy. I tak powinno zostać - przekonuje prof. Marek Góra, współtwórca reformy emerytalnej sprzed dziesięciu lat.
Rząd ma jednak inną koncepcję
Dlaczego? Ponieważ brakuje pieniędzy na wypłaty emerytur. Żeby załatać dziury w budżecie ZUS-u państwo musi emitować wysoko oprocentowane obligacje i zadłużać nie tyle siebie, co każdego z nas.
Zobacz: ZUS wprowadził nowe przepisy dotyczące przeliczania emerytur
Obligacje te kupują w dużej części otwarte fundusze emerytalne i zarabiają na ich wykupie za pieniądze podatników. W tej sytuacji minister Jolanta Fedak proponuje składkowe pieniądze w większej części od razu kierować do ZUS-u, gdyż państwo na tym zaoszczędzi.
Stracić mogą jednak przyszli emeryci, oszczędzający na starość w otwartych funduszach emerytalnych. Tam bowiem ich składki są realnie inwestowane, a więc pomnażane i w przyszłości mają stanowić kapitał, z którego będzie wypłacana znacząca część emerytury (drugą wypłaci ZUS, a na trzecią każdy indywidualnie może sobie odkładać w funduszach komercyjnych, pod warunkiem, że go na to stać).
- Ale nie ma co się łudzić, że OFE dadzą nam w przyszłości emerytury, za które będziemy mogli wypoczywać pod palmami, tak jak jest to pokazane w reklamach tych funduszy - przestrzega Andrzej Sadowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha. - Te reklamy, podobnie jak cały system otwartych funduszy, są jednym wielkim oszustwem. Wynika to z faktu, że OFE pobierają od nas składki pod przymusem, mają więc gwarancję otrzymania pieniędzy. Jako że nie muszą zabiegać o nasz kapitał, są instytucjami skrajnie niewydolnymi i nieefektywnymi - mówi ekonomista.
Sadowski jest zdania, że emerytury wypłacane w przyszłości przez OFE mogą być bardzo bolesnym rozczarowaniem dla Polaków, odkładających swoje pieniądze w tych instytucjach. Sama tylko prowizja od naszych oszczędności w OFE może wynieść siedem procent, co jest pułapem niespotykanym w bankach i komercyjnych funduszach emerytalnych.
- Ale one musza zabiegać o nasze zaufanie, gdyż inaczej nie powierzymy im swoich pieniędzy - podkreśla Andrzej Sadowski.
Mimo wszelkich ułomności OFE pewne jest jednak, że na kontach w tych funduszach lądują nasze realne pieniądze i są tam rzeczywiście pomnażane. Tymczasem w ZUS-ie mamy jedynie wirtualne konta, gdyż wpłacane na nie pieniądze natychmiast trafiają do portfeli obecnych emerytów i rencistów.
- Państwo wprawdzie daje gwarancję, że ZUS w przyszłości wypłaci nam emerytury, ale to OFE zarabiają na ten cel realne pieniądze - zauważa prof. Marek Góra. - Dlatego względna równowaga między obiema instytucjami, jaka obecnie obowiązuje, powinna zostać zachowana.
Propozycje zaakceptowane
Rządowe propozycje zmniejszenia składki do OFE zostały zaprezentowane w środę, wiadomo jednak, że nie jest to wersja ostateczna. Dlatego fundusze niechętnie komentują nowe koncepcje. Ich menedżerowie mają jednak nadzieję, że propozycja radykalnego, obniżenia ich dochodów z 7,3 do zaledwie 3 procent zarobków każdego pracującego Polaka nie wejdzie jednak w życie.
Jest na to szansa, gdyż z sondaży wynika, że dwie trzecie z nas nie życzy sobie majstrowania przy strukturze składek do ZUS i OFE. W tej sytuacji rząd jak na razie przesunął termin ewentualnego wejścia zmian w życie ze stycznia na lipiec 2010 roku. Jeśli jednak sprzeciw społeczny nie będzie malał w roku wyborów prezydenckich i samorządowych ekipa Donalda Tuska może zupełnie porzucić obecnie rozważane koncepcje.
- To jednak może się skończyć podwyżka składki na ZUS w 2011 roku. PW tgej instytucji realnie brakuje pieniedzy i skądś trzeba je wziąć - podkreślają eksperci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?