Mniejszość korzysta z praw, jakie jej daje Polska - komentuje Krzysztof Ogiolda

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Archiwum
Przypominam to po lekturze piątkowego felietonu Grzegorza Flerianowicza, który na łamach "nto" czytałem z pomieszaniem zdumienia z niedowierzaniem.

Autorowi poszło o składanie przez rodziców w szkołach deklaracji umożliwiającej ich dzieciom naukę niemieckiego jako języka mniejszości. Parę razy minął się z rzeczywistością, i to z daleka.

Nie jest bowiem prawdą, że wniosek taki jest „w zasadzie formalnym przypisaniem do tożsamości niemieckiej”. Rodzice Niemcy własną tożsamość po prostu mają i chcą dzieciom pomóc ją pogłębić. Nie robią niczego złego. Podobnie jak dobrze czynią rodzice polskich dzieci np. na Litwie, zapisując je do licznych szkół z wykładowym językiem polskim. Albo jedni i drudzy robią słusznie, albo mamy do czynienia z moralnością Kalego.

Nie ma się też co oburzać na to, że lekcjom języka mniejszości towarzyszy nauka historii i kultury prowadzona z mniejszościowej perspektywy. Prawo do takiego nauczania dała mniejszościom - nie tylko niemieckiej - Najjaśniejsza Rzeczpospolita, tworząc odpowiednie ustawodawstwo.

Członkowie polskiej większości (myślę o rodzicach) mogą z tego skorzystać, jeśli uznają, że taka poszerzona perspektywa przyda się ich dzieciom. Mogą, ale nie muszą. I to oni i tylko oni o tym decydują.

Zresztą, gdyby lekcje szkolne miały taką moc, że zmieniałyby gwałtownie tożsamość uczniów, mniejszość byłaby już dawno skazana na wymarcie. Przecież dzieci członków MN uczą się także języka polskiego, historii Polski, geografii Polski, poznają polską sztukę itd. Nie ma wątpliwości, że to je wzbogaca, otwiera itd. Bo szersze horyzonty to zazwyczaj - dla młodych Polaków i młodych Niemców - dobro dziecka, a nie „o zgrozo dobro dziecka”, jak chce pan Flerianowicz.

Boi się on także, że Opole stanie się polsko-niemieckim miastem. Chyba tylko on sam wie, co to znaczy. Ale jeśli sięgnie do historii, przypomni sobie, że z Opola wszystko, co polskie, usuwano w nazistowskiej III Rzeszy. Wszystko, co niemieckie, zacierano w socjalistycznym PRL-u. Trudno za tym tęsknić.

I jeszcze sprostowania oczywistych błędów: Szkolne deklaracje nie służą ustalaniu liczebności członków MN (to się dzieje w czasie spisu powszechnego), ani nie mają wpływu na finansowanie mniejszości.

Wreszcie, nie jest dobrze, gdy walczy się o polskość, robiąc błędy językowe godne ucznia podstawówki. Szanowny Panie Grzegorzu, słowa ilość używa się w odniesieniu do tego, co nie jest policzalne - węgla, kartofli itp. Kiedy piszemy o osobach, stosowne jest słowo liczba. Także jeśli są to osoby z mniejszości niemieckiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska