Mniejszość niemiecka będzie głosować nad zmianami w statucie

fot. Mirosław Dragon
Norbert Rasch ma plan, by dwujęzyczne tablice postawić wszędzie, gdzie to tylko możliwe.
Norbert Rasch ma plan, by dwujęzyczne tablice postawić wszędzie, gdzie to tylko możliwe. fot. Mirosław Dragon
Dziś (13 grudnia) podczas zjazdu Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców delegaci będą głosować około stu poprawek do statutu. Mimo to w Januszkowicach wcale nie musi być nudno.

Na wszelki wypadek Towarzystwo postanowiło jednak do Januszkowic nie zapraszać władz rządowych i samorządowych ani innych gości honorowych. Najwyraźniej uznano, że mozolna prawnicza robota i szlifowanie jednego paragrafu po drugim może być ponad ich siły.

Niektóre zmiany "mniejszościowej konstytucji" będą miały charakter kosmetyczny. Na przykład w starym statucie członkiem TSKN mógł być ten, kto był obywatelem polskim narodowości niemieckiej. W nowym będzie nim ten obywatel polski, który narodowość niemiecką deklaruje.

Znacznie ważniejsze będą jednak te zmiany statutu, które zreformują sposób zarządzania Towarzystwem. Najważniejsze z nich to zmniejszenie zarządu TSKN z 19 osób do 11, rezygnacja z istnienia prezydium oraz zwiększenie kompetencji przewodniczącego.

Nowa konstytucja

Przewodniczący będzie mógł między innymi podejmować decyzje finansowe do wysokości 20 tys. zł bez zwoływania całego zarządu. Wystarczą dwa podpisy jego członków. Zmieni się wreszcie liczba delegatów na zjazd roczny.

Ta ostatnia modyfikacja to efekt sporu, jaki wybuchł na ubiegłorocznym walnym zebraniu opolskich Niemców. Część osób zakwestionowała ogólną liczbę delegatów jako zbyt wysoką w stosunku do malejącej z roku na rok liczebności Towarzystwa oraz proporcje ich podziału między poszczególne gminy.

Według odnowionego statutu, w przyszłości liczba delegatów ma być stała i wynosić - niezależnie od tego, ilu będzie członków TSKN płacących składki - 150. Im więcej członków mniejszości w danej gminie, tym więcej z tego liczącego 150 kawałków tortu uszczknie ona dla siebie.

Czy zjazd przegłosuje dziś (13 grudnia) proponowane zmiany? Zarówno obecni liderzy TSKN z Norbertem Raschem na czele, jak i były lider Henryk Kroll właśnie tego się spodziewają.

Bo też poprawki będą głosować ci sami delegaci, którzy wiosną przeprowadzili w Towarzystwie małą rewolucję, wybierając Rascha na przewodniczącego. Deklarował on już wtedy, że chce, by TSKN był zarządzany bardziej po menedżersku. Początkowo nowy lider chciał nawet, by zarząd był 9-osobowy, ale ostatecznie stanęło na jedenastu.

Równie istotna jak pytanie o to, czy poprawki zostaną przegłosowane, jest data, od której będą one obowiązywać.

Zmiany tak, ale kiedy?

Jeszcze kilka tygodni temu wyglądało na to, że fala rewolucyjnych zmian w TSKN popłynie wartkim nurtem i nowi delegaci na nowy zjazd wyborczy przyjadą już wiosną 2009. Wymagałoby to od TSKN karkołomnej sprawności, bo przed nadzwyczajnym zjazdem wyborczym trzeba by przeprowadzić elekcję na wszystkich szczeblach, od kół w terenie począwszy. Gdyby takie wybory miały się odbyć na czas, trzeba by je rozpocząć zaraz po Nowym Roku.

Wydaje się przesądzone, że gwałtowny wiatr historii, który miałby przynieść tak szybkie i głębokie zmiany, dziś nie powieje.

- Technicznie jest to nie do przeprowadzenia - uważa Bernard Gaida, wiceprzewodniczący zarządu. - Proszę pamiętać, że wybór Norberta Rascha dokonany wiosną został przez sąd zarejestrowany dopiero we wrześniu. Wybory w kwietniu 2009 trzeba by przeprowadzić w oparciu o nie zarejestrowany statut.
Gdyby nadzwyczajny zjazd przeprowadzić jesienią 2009, sąd rejestrowy pewnie by zdążył, ale TSKN nigdy dotąd nie wybierał władz jesienią. Trudno będzie zmienić tę tradycję.

Norbert Rasch mówi wprost: - Na skrócenie kadencji obecnych władz mniejszości nie było zgody ani w zarządzie Towarzystwa, ani wśród tzw. dołów. Większość chce dokończenia obecnej kadencji przez władze wszystkich szczebli.

Jeśli taką właśnie decyzję podejmie w sobotę zjazd w Januszkowicach, to zapoczątkowana kilka miesięcy temu rewolucja w mniejszości znacznie się opóźni. Kadencja obecnych władz upływa bowiem dopiero w roku 2011.

W praktyce oznaczałoby to, że do tego czasu TSKN-em kierowałby nadal 19-osobowy zarząd, a na kolejnych dwóch zebraniach rocznych (2009 i 2010) debatowaliby ci sami delegaci, których sensowność wyboru była kwestionowana w kwietniu 2008.

Kto zyska, kto straci?

Pozornie wygląda więc na to, że powinni się cieszyć mniejszościowi konserwatyści
- którzy mogą się nie zmieścić w pomniejszonym zarządzie Towarzystwa. Z drugiej jednak strony, ciekawe jest, czy gdyby wybory rzeczywiście odbyły się już w kwietniu 2009, to Norbert Rasch zostałby ponownie wybrany.

Po upływie zaledwie siedmiu miesięcy jego przeciwnikom stosunkowo łatwo byłoby przekonać delegatów, że nowy szef zrobił jeśli nie nic, to w każdym razie zbyt mało w stosunku do obietnic. Za dwa i pół roku - czyli wiosną 2011 - przewodniczącemu łatwiej będzie pokazać dorobek niż teraz.

- Uważam, że dotrzymałem wyborczych obietnic i pracowałem naprawdę dużo
- mówi Norbert Rasch. - Ale była to w dużej mierze praca niewidoczna dla oczu szeregowych członków TSKN. Trzynastego grudnia będę mówił o tym, co zrobiliśmy. Ale mam świadomość, że na widoczne efekty jest za wcześnie. Dla mnie już to, że tak wiele osób zgłosiło poprawki do statutu - że jest ich czasem po kilka do tego samego paragrafu lub punktu - jest dowodem, że nasi członkowie poczuli się bardziej odpowiedzialni za przyszłość TSKN.

Norbert Rasch zapewnia, że dotrzymał jeszcze jednej obietnicy. Zapowiadał, że będzie odwiedzał koła DFK i był już w 25 z nich.

- Często słyszałem podczas tych wizyt, że ubywa ludzi w naszych strukturach - mówi Norbert Rasch. - Odpowiadam, że tam, gdzie koła nie wyznaczają sobie nowych zadań i spotykają się tradycyjnie tylko z okazji Dnia Matki czy Bożego Narodzenia, tam w końcu będzie przychodzić kilka zawsze tych samych, starszych pań. - Trzeba wreszcie zerwać z praktyką spotykania się w kołach "od fajeru do fajeru", czyli raz na dwa, trzy miesiące. Jak ludzie się nie widzą i nie rozmawiają, to im się zdaje, że nie mają niczego do zrobienia. Jak koło będzie często się spotykać, a tam, gdzie to tylko możliwe, pod kierunkiem młodych ludzi, na pewno znajdzie się coś do roboty.

Te bieżące zadania, którymi mniejszość na dole powinna się intensywnie zajmować, to - zdaniem przewodniczącego zwiększenie liczby nabożeństw w "języku serca" i poprawienie przygotowania do nich oraz doprowadzenie, wszędzie gdzie to jest możliwe, do postawienia tablic dwujęzycznych z nazwami miejscowości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska