Mniejszość niemiecka na konferencji: - Wprowadźmy w Oleśnie szyldy dwujęzyczne

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Ponad sześćdziesiąt osób przyszło do domu kultury w Oleśnie na konferencję 'Szyldy dwujęzyczne – bogactwo czy przeszkoda?".
Ponad sześćdziesiąt osób przyszło do domu kultury w Oleśnie na konferencję 'Szyldy dwujęzyczne – bogactwo czy przeszkoda?". Mirosław Dragon
Ponad sześćdziesiąt osób przyszło do domu kultury w Oleśnie na konferencję 'Szyldy dwujęzyczne - bogactwo czy przeszkoda?". Spotkanie zorganizowała Mniejszość Niemiecka.
Ponad sześćdziesiąt osób przyszło do domu kultury w Oleśnie na konferencję 'Szyldy dwujęzyczne – bogactwo czy przeszkoda?".
Ponad sześćdziesiąt osób przyszło do domu kultury w Oleśnie na konferencję 'Szyldy dwujęzyczne – bogactwo czy przeszkoda?". Mirosław Dragon

Ponad sześćdziesiąt osób przyszło do domu kultury w Oleśnie na konferencję 'Szyldy dwujęzyczne - bogactwo czy przeszkoda?".
(fot. Mirosław Dragon)

Wśród prelegentów są przewodniczący MN w powiecie oleskim Damian Hutsch, przewodniczący Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce Bernard Gaida, wójt Radłowa Włodzimierz Kierat i Marek Mazurkiewicz z Urzędu Wojewódzkiego w Opolu.

Na sali są m.in. także wiceburmistrz Dobrodzienia Marek Witek, wójt Zębowic Waldemar Czaja i wicestarosta oleski Stanisław Belka.

- Szkoda, że nie ma burmistrza Olesna - powiedział na wstępie Damian Hutsch.

Na Opolszczyźnie już 25 gmin jest w wpisanych do rejestru gmin dwujęzycznych. 200 tablic zostało zniszczonych. Tylko 7 przypadków zgłoszono na policję. Wykryto sprawców 5 zniszczeń. Ukaranych zostało 10, w tym jeden nieletni.

Pierwsze w Polsce tablice polsko-niemieckie postawiono w gminie Radłów. Po prelekcjach zaplanowano dyskusję.

ARTYKUŁ AKTUALIZOWANY

200 zniszczonych tablic niemieckich

- Tablice dwujęzyczne są bogactwem wielokulturowego społeczeństwa - mówi Marek Mazurkiewicz, pełnomocnik wojewody opolskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych. - Pionierem w województwie opolskim jest gmina Radłów.

Na Opolszczyźnie już 25 gmin jest w wpisanych do rejestru gmin dwujęzycznych.

Gmin, w których ponad 20 procent mieszkańców deklaruje narodowość niemiecką, jest zaś 27.

Marek Mazurkiewicz nawiązał też do niszczenia tablic.
- Zamalowywanie niemieckich nazw bierze się ze stereotypów i sprzeciwu wobec zmian zachodzących w społeczeństwie - ocenia pełnomocnik ds. mniejszości narodowych i etnicznych.

W lipcu wojewoda opolski Ryszard Wilczyński zapytał samorządowców, ile razy doszło do niszczenia tablic dwujęzycznych.

Okazało się, że choć zniszczonych zostało 200 tablic, na policję zgłoszono tylko 7 przypadków. Wykryto sprawców 5 zniszczeń. Ukaranych zostało 10, w tym jeden nieletni.

- Jeśli dało się wyczyścić zamalowane tablice, czyścilismy je i nie zgłaszaliśmy policjI - wyjaśnił Waldemar Czaja, wójt Zębowic.

- Europa jest dwujęzyczna, nawet wizytówki niektórych samorządowców zachodnich są dwujęzyczne - opowiadał Bernard Gaida. Pokazywał zrobione przez siebie zdjęcia 2-języcznych i 3-języcznych tablic we Włoszech, w Niemczech, Austrii i na Węgrzech.

Gaida dodał, że około 15 procent Europejczyków należy do mniejszości etnicznych.
- To jest co szósty mieszkaniec Europy! - mówił Bernard Gaida.

Dodał, że tablice dwujęzyczne są także atrakcją turystyczną, ludzie robią sobie przy nich zdjęcia.
- To wielka szansa dla Śląska i bogactwo jednoczącej się Europy - ocenia Bernard Gaida.

Prelekcję wygłosił też Włodzimierz Kierat, polski wójt Radłowa, który we wrześniu 2008 roku jako pierwszy w Polsce postawił polsko-niemieckie tablice.

- Wójta wybierają mieszkańcy, na spotkaniach wiejskich słyszałem: "Włodek, te tablice należy wprowadzić u nas, ostateczna decyzja należała do rady gminy, nie do wójta - tłumaczył Włodzimierz Kierat.

Wójt Radłowa dodał też, że nie wolno godzić się na niszczenie tablic dwujęzycznych.

- My tolerujemy nasze mniejszości i tak samo chcemy, żeby tolerowano mniejszość polską w innych krajach - wyjaśniał wójt Kierat.

Projekt uchwały w sprawie tablic dwujęzycznych w Oleśnie?

Po prelekcjach rozpoczęła się dyskusja.

Jako pierwszy głos zabrał Klaudiusz Prochota, szef DFK w Oleśnie i były kandydat Mniejszości Niemieckiej na burmistrza Olesna.

- Nikogo na świecie nie rażą dwujęzyczne tablice, wokół gminy mają takie tablice, jedynie gmina Olesno nie ma tablic, mimo iż mieszka u nas ponad 20 procent mieszkańców narodowości niemieckiej - mówił Klaudiusz Prochota.

Zaapelował też do radnych miejskich z Mniejszości Niemieckiej (na sali byli Krzysztof Baron, Gabriela Jokie i Eeltrauda Zug), żeby podjęli działania w sprawie wprowadzenie tablic dwujęzycznych w oleskiej gminie.

- Nasi radni powinni złożyć projekt uchwały w tej sprawie - zaproponował Prochota.

Najwięcej emocji wzbudziło wystąpienie opolskiego radnego Michała Nowaka (Solidarna Polska).
- Kiedyś Mniejszość Niemiecka miała 3-4 posłów, a nie miała tablic, a teraz ma jednego posła i wprowadza tablice dwujęzyczne - powiedział Michał Nowak. - Jestem Ślązakiem i nie widzę, żeby ludzie wieszali niemieckie szyldy u siebie, np. nie ma napisów Bäckerei na prywatnych piekarniach, niemieckie nazwy są narzucane z góry.

Opolski radny (niegdyś PiS, dzisiaj Solidarna Polska) zasugerował, że Mniejszość Niemiecka powinna poprzestać na działalności kulturowej.

- Kulturowość realizuje się w takich imprezach, jak Oktoberfesty, festyny z kołoczem śląskim - mówił Michał Nowak. Dodał, że skoro tablice dwujęzyczne są finansowane z budżetu państwa, to gdyby ich nie było, podatki byłyby niższe.

- Ile kosztują tablice i jaka to jest znikoma część budżetu państwa? - odpowiadał pytaniem Klaudiusz Prochota.

- Polska ratyfikowała konwencję ramową o ochronie mniejszości narodowych, nie ratyfikowała jej natomiast Litwa i dlatego Polacy na Litwie mają problemy z tablicami - argumentował Bernard Gaida. - Rozumiem, że jest pan również przeciwko mniejszości polskiej na Litwie, bo to logiczna konsekwencja pańskiego stanowiska?

Bernard Gaida powiedział też, dlaczego na piekarniach na Śląsku nie ma napisów Bäckerei: - Ludzie boja się jeszcze dwujęzyczności, boja się braku akceptacji - uważa Gaida.

Mieszkający w Dobrodzieniu szef Związku Niemieckich Stowarzyszeń dodał, że tradycja tolerancji ma w Polsce wielowiekową tradycję.

- To było chlubą Polski, tutaj z Hiszpanii przed prześladowaniami uciekali Żydzi, a z Czech husyci - dodał Bernard Gaida. - My mamy za sobą doświadczenie II wojny światowej, którą wywołali Niemcy, to utrudniło pewne procesy, ale musimy wprowadzać tolerancję.

Z ideą tolerancji polemizował Michał Nowak.
- To że kogoś toleruję, nie znaczy, że go kocham, tylko że go z trudem znoszę - wyjaśnił Michał Nowak. - Tolerancja nie jest najważniejsza, ważniejsza jest jedność, braterstwo.

Najostrzej odpowiedział Bernard Kus, były przewodniczący rady powiatu oleskiego i nestor Mniejszości Niemieckiej.
- Żałuję, że dopuszczono pana do głosu - powiedział poirytowany do Michała Nowaka. - My tutaj na Śląsku istnieliśmy przez 610 lat, wójt Kierat uznał to i zrobił ukłon w stronę Mniejszości Niemieckiej, wprowadzając tablice niemieckie.

Bernard Kus wspomniał też, że wójt Krzepic, rodzinnej gminy Włodzimierza Kierata, pogratulował wójtowi Radłowa europejskości.

Bernard Kus apelował też o wprowadzenie dwujęzycznych tablic w Oleśnie.
- Olesno to jedyne miasto powiatowe w Polsce, które ma prawo do dwujęzyczności - dodał Bernard Kus. - Trzeba wystąpić z wnioskiem, kto jest przeciwny, jest przeciwny polskiej racji stanu i europejskiej rzeczywistości.

Głos zabrał również Ryszard Schubert, współzałożyciel oleskiej Mniejszości Niemieckiej i były przewodniczący zarządu gminnego TSKN.

- Podjęliśmy uchwałę w sprawie tablic na zarządzie, umówiłem się na rozmowę z burmistrzem Olesna Sylwestrem Lewicki - opowiada Ryszard Schubert. - Nie kłóciliśmy się, rozmawialiśmy spokojnie, ale ostateczne słowa burmistrza brzmiały: "Dopóki ja będę burmistrzem, tablic dwujęzycznych w Oleśnie nie będzie".

Poparcie dla dwujęzyczności zadeklarował wicestarosta oleski Stanisław Belka, mieszkający w gminie Rudniki.
- Powiat oleski składa się z gmin śląskich i z dwóch gmin leżących za Prosną - przypomniał wicestarosta Belka. - Od wieków graniczyliśmy ze sobą, jedna i druga strona z tego korzystała.

Były radny powiatowy z Zębowic Gerard Wons zdiagnozował, co jest przyczyną sporów w sprawie tablic polsko-niemieckich.
- Zrobiono z tego sprawę polityczną, stąd emocje i konflikty - uważa Gerard Wons. - Powinniśmy się tolerować nawzajem i szanować. Trzeba szukać tego, co łączy, a nie tego, co dzieli.

Bernard Gaida na koniec 2,5-godzinnego spotkania wyraził żal, że na konferencję przyszło tak mało... przeciwników dwujęzycznych tablic.

- Spora część społeczeństwa ma z tym problem, musimy o tym rozmawiać, ale nie sami ze sobą, tylko właśnie z przeciwnikami - powiedział Bernard Gaida.- Europa też musiała dojrzeć do dwujęzyczności, teraz musi dojrzeć do tego także Polska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska