Mniejszość niemiecka upamiętniła Johanna Krolla, założyciela TSKN, z okazji 100-lecia jego urodzin

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Mniejszość niemiecka upamiętniła Johanna Krolla, założyciela TSKN, z okazji 100-lecia jego urodzin
Mniejszość niemiecka upamiętniła Johanna Krolla, założyciela TSKN, z okazji 100-lecia jego urodzin Krzysztof Ogiolda
Członkowie TSKN spotkali się na modlitwie za zmarłego na cmentarzu. Następnie w gogolińskim domu kultury odbyła się dyskusja panelowa o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości MN.

Na grobie założyciela struktur mniejszości niemieckiej złożyli kwiaty i zapalili znicze obecni liderzy Ryszard Galla, Bernard Gaida, Rafał Bartek, jak i współpracownicy w okresie powstawania TSKN syn, Henryk Kroll, Richard Urban, Johann Lenort i Friedrich Sikora.

W centrum kultury wprowadzenie do dyskusji wygłosił lider TSKN Rafał Bartek.
- Nie miałem okazji poznać Johanna Krolla osobiście, ale zawsze był w mojej aktywności mniejszościowej obecny - mówił. - Cieszę się bardzo, że stulecie jego urodzin jest tu dziś obchodzone. W Fundacji Rozwoju Śląska podjęliśmy uchwałę o utworzeniu stypendium dla osób do 26 lat noszące imię Johanna Krolla. To jest element pamiętania o tych, którzy mniejszość niemiecką zakładali. Mam nadzieję, że stypendyści będą się informacji o nim doszukiwać. To, co nam z pewnością, razem z rycerzami pierwszej godziny, Johann Kroll zostawił, to było przełamanie. Język niemiecki przestał być zabroniony. Mogliśmy odetchnąć i język i kulturę niemiecką poznawać i kultywować.

Dziś język niemiecki w szkole i w przedszkolu jest nauczany, ale nie na tym poziomie, by uczniowie mogli się swobodnie niemieckim posługiwać. Wyzwaniem jest też funkcjonowanie mniejszościowego muzeum czy innych centrów kultury, które inne mniejszości w Europie już mają. Natomiast cele statutowe od czasów, gdy je Johann Kroll, Jan Lenort i inni działacze wtedy zapisywali, pozostały niezmienione. Co najwyżej trzeba je czasem opisać nowym językiem.

W dyskusji panelowej prowadzonej przez Rudolfa Urbana uczestniczyli: Zbigniew Bereszyński, Henryk Kroll, Walter Stannek i Katrin Koschny.

- W okresie rewolucji solidarnościowej do „S” zapisywali się i przybysze, i Ślązacy – mówił Zbigniew Bereszyński. - W obrębie procesu walki o prawa człowieka o swoje prawa upomniała się także mniejszość niemiecka. Kiedy w stanie wojennym zatrzymano możliwość wyjeżdżania na emigrację, w latach 1983-1984 zaczęły powstawać pierwsze struktury mniejszości, najpierw w województwie śląskim, potem w opolskim. Ponieważ organizacji władze nie pozwalały zarejestrować, zaczęto od 1985 zakładać pierwsze koła DFK. Zaczęto nawet wydawać czasopismo „Unser Mutterschprache”. Odpowiedzią władz było udzielanie paszportów i wypychanie tych pierwszych działaczy za granicę. Johann Kroll skoncentrował się na tym, by ludzie tu na miejscu mogli swoje aspiracje, także narodowościowe rozwijać.

- Byłem od początku blisko działalności ojca, bo mnie to rajcowało – opowiadał Henryk Kroll. - Po wojnie jak większość naszych ludzi był bardzo przestraszony. Parę razy nawet siedział. Oskarżano go, że przemycał ludzi za granicę. Prawdziwy Johann Kroll narodził się w połowie lat 60. i 70. Założył Rolniczą Spółdzielnię Produkcyjną. Ci, którzy tam pracowali, chwalą go do dziś. To była jedna z najlepszych spółdzielni w całej Polsce. Kiedy wyrzucili go na emeryturę, jeździł do różnych miejscowości i rozmawiał z ludźmi. Od nich się dowiadywał, czego pragną. Wniosek był dla niego jasny: Jak jest nas tylu, musimy coś zrobić, czyli stworzyć organizację niemiecką. Pierwszą nazwą, jaka była używana, stało się DFK. Ale władze oficjalnie tej organizacji nie uznawały.

- Ojciec był bardzo dobrym człowiekiem i świetnym mówcą - dodał Henryk Kroll. Po niemiecku. Polskimi sprawami zajmowała się moja skromna osoba. Ale wszystko firmował mój ojciec. Do sądu złożyliśmy wniosek o założenie Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Mniejszości Niemieckiej. Jednym z celów, które sobie postawiliśmy było zatrzymanie fali wyjazdów do Niemiec.

- Zostałem niedawno ojcem. To mnie skłania do pamiętania, co mój ojciec, Johann Kroll i inni pierwsi działacze osiągnęli - przyznał Walter Stannek. - Gogolin był wtedy jak światło w regionie i w Polse. Do mojego ojca przyjeżdżali dziennikarze nawet z Kanady i Japonii. Potem w naszym pokoleniu niemieckość była nadal pielęgnowana. Choć nie wszystko się udało. Ale powinniśmy wiedzieć, pamiętać i powtarzać, że mniejszość niemiecka, że owi rycerze pierwszej godziny zmienili oblicze tej ziemi. Mamy niemiecki w szkołach, msze św. po niemiecku, dwujęzyczne tablice i wiele innych osiągnięć. Do naszego domu przychodziło wielu ludzi, milicjanci też przychodzili, żeby posłuchać, o czym się w domu mówiło. Z wielu tych niebezpieczeństw i zagrożeń założyciele MN pewnie nie zdawali sobie sprawy.

Liderka młodzieżowej mniejszości, Katrin Koschny podkreśliła, że podstawowe cele statutowe mniejszości u początków działania, czyli pielęgnacja kultury niemieckiej, języka i troska o dobre relacje polsko-niemieckie pozostają nadal aktualne.

OPOLSKIE INFO - 29.06.2018

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska