Moje Kresy. Drohobyckie biogramy

Stanisław S. Nicieja
Edward i Emanuel Hawrankowie - powstańcy z 1863 roku, bliźniacy. Emanuel został lekarzem, natomiast Edward (1840-1889) - kupcem specjalizującym się w asortymencie papierniczym i artystycznym. Z Józefą ze Stelmachów miał dziesięcioro dzieci - pięciu synów i pięć córek, w tym Feliksa Hawranka - właściciela, a później kierownika wielu kopalń, „najstarszego wiekiem nafciarza na Podkarpaciu” - jak o nim mówiono.
Edward i Emanuel Hawrankowie - powstańcy z 1863 roku, bliźniacy. Emanuel został lekarzem, natomiast Edward (1840-1889) - kupcem specjalizującym się w asortymencie papierniczym i artystycznym. Z Józefą ze Stelmachów miał dziesięcioro dzieci - pięciu synów i pięć córek, w tym Feliksa Hawranka - właściciela, a później kierownika wielu kopalń, „najstarszego wiekiem nafciarza na Podkarpaciu” - jak o nim mówiono. Ze zb. Zbigniewa Hawranka.
Drohobycz był miastem, w którym przecinały się drogi wielu ludzi o niebanalnych biografiach. Trafiali tam z różnych powodów - z racji urodzenia czy pracy ich rodziców - i był to ważny przystanek w ich wędrówce po świecie.

Wielu przeżyło w tym mieście długie, szczęśliwe lata, ale byli też tacy, którzy doznali tam upokorzenia i okrucieństwa, a niektórych spotkała śmierć w piwnicach bądź na dziedzińcu potężnego gmachu drohobyckiego więzienia. Przypomnijmy ich krótkimi fleszami biograficznymi.

Wojciech Alaborski (1941-2009) - urodzony w Drohobyczu wybitny aktor teatralny, filmowy i telewizyjny, związany po wojnie ze scenami warszawskimi. Zagrał w kilkudziesięciu filmach. Szczególnie zapamiętano go z filmów: „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy” oraz „Człowiek z marmuru” i „Pan Tadeusz”.

Michał Ambroz (1891-1984) - absolwent gimnazjum w Drohobyczu, nestor polskiej bibliografii, długoletni pedagog i bibliotekarz, zasłużony dla bibliotek uniwersyteckich w Wilnie i Warszawie oraz Biblioteki Narodowej w Warszawie, twórca i pierwszy redaktor „Bibliografii Zawartości Czasopism”. Część jego rodziny osiadła w Opolu.

Zygmunt Saryusz-Bielski (1869-1944) - szermierz postępu technicznego w przemyśle naftowym, który na szeroką skalę wprowadził do polskiego górnictwa naftowego nowoczesne metody wiercenia. Był m.in. kierownikiem kopalń nafty w Schodnicy pod Drohobyczem, w Bitkowie pod Nadwórną i w Borysławiu, gdzie kierował kopalnią nafty firmy „Premier”. Na IV Zjeździe Naftowym w Borysławiu w 1936 roku przyznano mu Medal im. Ignacego Łukasiewicza za wybitne zasługi w rozwoju polskiego przemysłu naftowego. Był autorem podręczników, m.in. „Wydobywanie ropy naftowej”. Wykładał na Politechnice Lwowskiej oraz na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, będąc w latach 1931-1933 jej rektorem. Jego syn, inż. Tadeusz Bielski, został tuż przed wybuchem II wojny światowej mianowany dyrektorem rafinerii „Polmin” w Drohobyczu.

Andrzej Czupkiewicz - wspólnie z żoną, Bronisławą, właściciel dużego sklepu mięsnego w Drohobyczu, producent luksusowych wyrobów masarskich, po wojnie kontynuował swój zawód w Bolesławcu, gdzie osiadł ze swoją żoną i dziećmi: Pelagią, Adamem, Wiktorią i Wacławem.

Zenon Filipow (1945-2012) - Ukrainiec, drohobycki fotograf i kolekcjoner, zgromadził ogromny zbiór starych fotografii Drohobycza, szczególnie z atelier Wilhelma Russa, jeden z najbardziej aktywnych animatorów kultury po powstaniu niepodległej Ukrainy, autor erudycyjnej pracy „Artyzm drohobyckiej fotografii” (Drohobycz 2011), w której opublikował kilkaset unikatowych zdjęć i kilkadziesiąt biogramów drohobyckich fotografów.
Prof. Marian Garlicki (1908-2002) - wybitny chirurg ortopeda, rektor Śląskiej Akademii Medycznej w Zabrzu i Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi, poseł na Sejm, gen. broni, naczelny chirurg Wojska Polskiego oraz kierownik naukowy Kliniki Ortopedyczno-Urazowej Szpitala Ministerstwa Obrony Narodowej.

Feliks Hawranek (1875-1972) - mający opinię „najstarszego wiekiem nafciarza na Podkarpaciu” - dożył imponującego wieku: 97 lat. Z naftą związał się w roku 1897, w okresie gorączki poszukiwań ropy naftowej. Przemierzył wzdłuż i wszerz całe Zagłębie Drohobycko-Borysławskie. Pracował na wielu polach: od Drohobycza poprzez Schodnicę i Równe. Kierował kopalniami w Borysławiu, gdzie w latach 1905-1908 prowadził własne przedsiębiorstwo wiertnicze. Podczas wiercenia nowego szybu w 1908 roku zabrakło mu pieniędzy. Nie uzyskał pomocy rodziny. Zbankrutował. Szyb ten, odkupiony przez innych przedsiębiorców, po stu kilkunastu metrach pogłębiania, na głębokości 1000 metrów buchnął wielkim strumieniem ropy - 10 wagonów dziennie. Po bankructwie Hawranek był kierownikiem austriackich kopalń. W latach trzydziestych kierował polskimi kopalniami, m.in. „Kościuszko”, „Amelia” i „Nadzieja”. W czasie okupacji sowieckiej i hitlerowskiej również korzystano z jego usług jako wybitnego fachowca, czemu zawdzięczał to, że nie wywieziono go na Sybir. W wieku 82 lat przeszedł na emeryturę i osiadł w okolicach Ustrzyk w Bieszczadach. Historię siedmiu pokoleń rodziny Hawranków napisał na podstawie posiadanych dokumentów z archiwum rodzinnego wnuk Feliksa, Zbigniew Hawranek (rocznik 1937) - inżynier elektronik i fizyk, nauczyciel w poznańskich szkołach.

Jerzy Mieczysław Jossé (1903-1997) - po studiach leśnych na Uniwersytecie Poznańskim uzyskał pracę w Majdanie Drohobyckim, w nadleśnictwie zarządzającym lasami należącymi do spółki węglowej śląskiego potentata Karola Goduli i rodziny Schaffgotschów. Nadzorował tam cięcie lasów na stemple i belki potrzebne do obudowy chodników kopalnianych. W czasie wojny był żołnierzem Armii „Kraków”. Swoją żonę, Krystynę z Riedlów, i syna, Andrzeja, zobaczył dopiero po sześciu latach, gdy wrócili oni z wywózki do Kazachstanu. Po wojnie rodzina związała się ze Śląskiem Opolskim. Jerzy Mieczysław Jossé pracował w nadleśnictwach Prudnik, Prószków i Tułowice. Piastował funkcję łowczego w Polskim Związku Łowieckim w Prudniku oraz był aktywnym działaczem Polskiego Towarzystwa Leśnego i Ligi Ochrony Przyrody. Wychował wiele pokoleń polskich leśników i myśliwych. Zmarł w Prudniku. Spoczywa na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Jego potomkowie - Jerzy i Andrzej Jossowie - mieszkają w Tychach, gdzie prowadzą znaną Kancelarię Radców Prawnych „Temida”.
Warto w tym miejscu przypomnieć postać stryja Jerzego Mieczysława Jossego - Franciszka, który był profesorem Politechniki Lwowskiej i ministrem skarbu w jednym z gabinetów rządowych w latach dwudziestych. We Lwowie posiadał willę z dużym ogrodem, po którym biegały dwa zadbane dobermany. Tę willę Sowieci zajęli zaraz po wkroczeniu do Lwowa i szybko ją zdewastowali. Po pięknych klombach i trawnikach nie został nawet ślad. Wyrąbano też srebrne świerki sprzed frontonu. Przez kilka tygodni widziano również dwa biegające po ulicy zagłodzone, chore dobermany, które później zniknęły bez śladu.

Sowieci zabrali Franciszkowi Jossemu wszystko, a jego, jako burżuja - mimo bardzo podeszłego wieku i drobniutkiej postury - wywieziono z żoną staruszką do Kazachstanu. Wstrząsający jest zapis w pamiętniku Romana Badera - więzionego wspólnie z nimi.

Oto fragment tego pamiętnika (przetłumaczonego z języka angielskiego): Żeby otrzymać chleb, władze sowchozu zmuszały nas do pracy fizycznej (...) Pan Jossé był bardzo rozgniewany za to na Rosjan, co często okazywał. Widząc drobnego staruszka doskakującego do nich z zaciśniętymi pięściami i protestującego swoim słabym głosem, dyrektor sowchozu mówił, że od lat nic go tak nie rozbawiło i rozśmieszyło. A Jossé starał się im wytłumaczyć, że jest obywatelem polskim, że jest wolny, i pytał, za co został uwięziony. Pokazywał im wielki dokument z pieczęcią i z orłem polskim, z którego jasno wynikało, że był ministrem finansów Rzeczypospolitej i członkiem Parlamentu. Rosjanie nie przyjmowali tego do wiadomości. I pan Jossé, smutny, rozdygotany, składał swoje dokumenty i z powrotem szedł do swego kąta, gdzie żona uspokajała go jak małego chłopca. Staruszek stawał się słabszy i dziwaczał z każdym dniem, podczas gdy jego żona była realistką i posiadała pewien zmysł kupiecki. Żeby utrzymać siebie i męża, przeprowadzała pomyślne i udane targi z Kazachami, wyprzedawała wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. I tak żyły dalej te dwa przerażające szkielety, ongiś wykształceni i szanowani członkowie elity swego kraju. Zwróciłem na nich uwagę - wspominał Bader - pewnemu Rosjaninowi, którego kiedyś znałem. Powiedział, że dobrze im tak, bo wyciskali krew z uciśnionych robotników. Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć.

Jerzy Strzetelski (1874-1943) - wybitny europejski geolog. Odkrył złoża naftowe w Groznym w Czeczenii. Aresztowany w 1917 roku przez bolszewików wrócił do kraju po traktacie ryskim w 1921 roku - rewolucja pozbawiła go całego majątku na Zakaukaziu. Na początku lat dwudziestych odbył podróże - rekonesanse geologiczne po Grecji, Włoszech, Albanii, które opisywał w artykułach drukowanych w lwowskim „Słowie Polskim”, prowadził badania geologiczne w Rumunii i Iraku. W 1931 roku został konsultantem w drohobyckim Polminie i prowadził nadal na dużą skalę badania geologiczne polskich Karpat. Na zlecenie Polminu w 1934 roku opracował szczegółowo warunki eksploatacyjne części Karpat na pograniczu polsko-rumuńskim. Zmarł na zapalenie płuc w 1943 roku. Spoczywa w Jaśle.
Ważną rolę w dziejach Drohobycza odegrała rodzina Lauterbachów. Za seniorów tej rodziny uznać można Seliga Ashera Lauterbacha (1826-1906) - przedsiębiorcę, a jednocześnie uczonego talmudystę, autora rozpraw w języku hebrajskim o sprawach biznesowych, pisarza beletrystę, założyciela żydowskiego szpitala, biblioteki i czytelni w Drohobyczu oraz oddziału Światowego Żydowskiego Aliansu (zajmującego się pomocą dla ofiar pogromów Żydów w Rosji), oraz jego brata Abrahama Aarona Lauterbacha - budowniczego Domu Lauterbachów na drohobyckim rynku, w którym mieściły się dwa duże sklepy. Syn Abrahama, Józef Lauterbach (1861-1938), był poetą i redaktorem gazet hebrajskich, a z kolei jego syn, Maks Lauterbach (1887-1974) - kupiec, żonaty z Genią Sussman ze Stanisławowa, zbudował w Krakowie dobrze prosperujący Dom Tekstylny i był dyrektorem Towarzystwa Odbudowy Palestyny, wspomagającego finansowo emigrację żydowską do Palestyny. Był też radnym Krakowa i Drohobycza, a także prezesem krakowskiego Stowarzyszenia Kupców Żydowskich. W 1935 roku uczestniczył jako delegat Gminy Żydowskiej w pogrzebie marszałka Józefa Piłsudskiego. We wrześniu 1939 roku Maks z żoną, matką (Rachelą) i synami - Aleksem (rocznik 1923) i Ottonem wyjechał do Lwowa. Zdobył tam nikaraguańskie paszporty i w grudniu 1940 roku rodzina dotarła do Japonii. Tam w ambasadzie polskiej dostali paszporty i wizy uprawniające ich do wyjazdu do Ameryki. Dzięki temu, jako jedni z nielicznych drohobyckich Żydów, uniknęli holokaustu. Ich potomkowie żyją dziś w Stanach Zjednoczonych, w Kalifornii.

Niezwykłą postacią w tym rodzie był też Dawid Hartenstein - syn z pierwszego małżeństwa Pajki Lauterbach, babki Maksa Lauterbacha. Odkrył złoża ropy naftowej w Borysławiu i jako młody człowiek dorobił się ogromnej fortuny na sprzedaży szybów naftowych. Stworzył wielką kolekcję obrazów malarzy polskich. Bardzo interesującą historię tej rodziny opublikował prof. Aleksander Skotnicki (Kraków 2013) - wybitny polski hematolog z Krakowa, przyjaźniący się z amerykańską dziś rodziną Lauterbachów.

Drohobycki epizod ma w swej biografii Natalia Rolleczek (ur. 1919) - pisarka, autorka 12 książek dla dzieci i młodzieży i swego czasu bestselleru wydawniczego: autobiograficznej książki o jej pobycie w przykościelnym sierocińcu zatytułowanej „Drewniany różaniec” (1953), która ukazała się w 100-tysięcznym nakładzie i została sfilmowana przez Ewę i Czesława Petelskich w 1964 mroku. Powieść ta była wykorzystywana do walki z Kościołem, gdyż zawierała wątki bezdusznego wychowywania sierot przez zakonnice. Natalia Rolleczek pochodziła z rodziny spolonizowanych niemieckich kolonistów z Turki pod Stryjem. W czasie wojny szyła buty w zakładzie szewskim w Drohobyczu. Siedziałam przodem do okna, a kiedy podnosiłam głowę znad maszyny - wspominała - widziałam wisielców, bo przed oknem była szubienica. Co kilka dni trzej świeży wisielcy na poprzeczce wisieli. Na egzekucję przywożono ich z aresztu, z więzień.
W młodości łączyło ją koleżeństwo z krytykiem muzycznym Juliuszem Kydryńskim (bratem Lucjana, znanego konferansjera) i Karolem Wojtyłą (gdyż znała jego ojca i często bywała w ich domu). Skandalizująca książka „Drewniany różaniec” dała jej wielką popularność. Krytycy nazywali ją „polskim Dickensem”.

Liderem „bytomskich drohobyczan” jest od lat Władysław Olszewski (rocznik 1937), całym swym życiem związany ze Śląskiem: z Wałbrzychem, Bytomiem, Katowicami, Gliwicami (na tamtejszej politechnice studiował budownictwo) i Bolesławcem. Przez lata pracował w katowickich biurach projektowych - jest autorem wielu zrealizowanych projektów, m.in. budynków służb granicznych w Zwardoniu, Muszynie i Zebrzydowicach. Entuzjasta sportu i turystyki. Jest synem Kazimierza Olszewskiego (1906-1975) - murarza w drohobyckim Polminie, a po ekspatriacji do Wałbrzycha pracownika w tamtejszych kopalniach, przez lata obudowującego kopalniane chodniki. Kazimierz Olszewski przyjechał do Wałbrzycha ze swym (wówczas ośmioletnim) jedynakiem, Władysławem, i wpoił mu miłość do Drohobycza.

Wielką zasługą Władysława Olszewskiego jest zgromadzenie imponującej ikonografii Drohobycza, Borysławia i wsi okalających te miasta. Zbiór Olszewskiego liczy kilka tysięcy widokówek, zdjęć rodzinnych (zidentyfikowanych), kart pocztowych, wizytówek, roczników gazet, map, planów, pism urzędowych oraz drzew genealogicznych Kresowiaków. Ratował je przed zagładą, przez lata krążąc po domach Kresowiaków między Bytomiem a Bolesławcem - miastami, w których mieszka. Bywał regularnie na giełdach staroci i penetrował składy makulatury. Przez lata przewodniczył licznemu Kołu Członków Korespondentów grupujących wszystkich rozsianych po świecie dawnych mieszkańców ziemi drohobyckiej. Dzięki temu uzyskał znakomity, a tak bardzo rozproszony po globie ziemskim materiał dokumentujący biografie drohobyckich rodzin.
Władysław Olszewski nauczył też miłości do Drohobycza swą córkę jedynaczkę -Annę (rocznik 1965), po mężu Olszycką, filozofkę po Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, uczennicę prof. Józefa Bańki. I można mieć nadzieję, że ta pasja przejdzie również na jego wnuka, Daniela Olszyckiego.

Z Drohobycza pochodzi również rodzina Stupnickich, którzy po wojnie osiedli w Opolu. Senior rodu, Wiktor Stupnicki (1854-1933) był wziętym krawcem, znanym nie tylko w Drohobyczu, ale także w okolicznych miejscowościach, m.in. Borysławiu i Truskawcu. Był długoletnim radnym Drohobycza i wyjątkowo aktywnym społecznikiem. W 1893 roku należał do założycieli Stowarzyszenia Rękodzielników i Przemysłowców Gwiazda w Drohobyczu, a z czasem został jego prezesem. Do końca życia piastował godność honorowego członka drohobyckiego „Sokoła”. Był też członkiem wielu organizacji i towarzystw, m.in. Kasyna i Towarzystwa Zaliczkowego. Zmarł po ciężkiej chorobie, w wieku 79 lat. Sześć lat później zmarła jego żona - Pelagia z Majchrowiczów (1859-1939), która spoczęła obok męża na drohobyckim cmentarzu.

Syn Wiktora sen. i Pelagii Stupnickich, Mieczysław (1884-1970) - z żoną Ludwiką (1896-1974) - otworzył w Drohobyczu dobrze prosperujący sklep kolonialny, a po wojnie w Opolu na ulicy Reymonta otworzył sklep pasmanteryjny. Ich syn, Wiktor Stupnicki (1932-2015) - geolog, pianista, w młodości uczestnik zawodów motocyklowych, odziedziczył ten sklep w 1970 roku i zyskał przydomek „Króla guzików”, bo w swoim sklepie rozwinął nieprawdopodobnie asortyment guzików: były rozmaitych kształtów i rozmiarów, z różnych tworzyw i rozmaitej jakości. Mówiono: „Jeśli u Stupnickiego nie kupisz potrzebnego guzika, to już nigdzie nie kupisz”. Wiktor Stupnicki był wielkim pasjonatem historii i strażnikiem pamięci o swoim rodzinnym Drohobyczu, w którym często po wojnie bywał. Jego jedynaczka, Ewa - polonistka, absolwentka Uniwersytetu Opolskiego, wspólnie z mężem, anglistą Tomaszem Sawickim - również absolwentem UO i synem Kresowianina z Denysowa pod Tarnopolem - matematyka, doc. Tadeusza Sawickiego, są właścicielami Szkoły Języków Obcych Cosmopolitan w Opolu.

Wiktor Stupnicki miał czworo rodzeństwa. Brat Zbigniew (1917-1979) - cudem uratowany z więzienia w Drohobyczu, był po wojnie dziennikarzem „Trybuny Opolskiej”; siostra Maria (1924-1984) - żona ekonomisty Tadeusza Wolańskiego (rocz. 1920) - jest matką Zdzisława Wolańskiego - specjalisty w zakresie spawalnictwa w światowych koncernach w Niemczech i twórcy drzewa genealogicznego rodziny Stupnickich i Wolańskich; siostra Zofia (rocznik 1927) wyszła za mąż za czeskiego inżyniera Zbinka Štursę, budowniczego Cementowni „Odra”; a brat Stanisław (1920-2000) był w Opolu twórcą i dyrektorem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska