Moje Kresy. Lwów - mozaika narodów

Ze zbiorów Leszka Allerhanda
Salomea z Weintraubów i jej mąż Maurycy Allerhand – adwokat i profesor UJK, babcia i dziadek Leszka Allerhanda – doktora medycyny, głównego lekarza polskiej kadry olimpijskiej w sportach zimowych, mieszkańca Zakopanego.
Salomea z Weintraubów i jej mąż Maurycy Allerhand – adwokat i profesor UJK, babcia i dziadek Leszka Allerhanda – doktora medycyny, głównego lekarza polskiej kadry olimpijskiej w sportach zimowych, mieszkańca Zakopanego. Ze zbiorów Leszka Allerhanda
Lwów był metropolią - siedzibą arcybiskupów trzech obrządków katolickich: rzymskiego, greckiego i ormiańskiego. Żadne inne miasto europejskie nie posiadało tak ważnych i różnorodnych jednocześnie instytucji religijnych. We Lwowie żyło dość zgodnie wyjątkowo dużo nacji. Oprócz Polaków najwięcej żyło tam Żydów, Ukraińców i Ormian.

Lwów był nieoficjalną stolicą Żydów galicyjskich, ważnym ośrodkiem chasydyzmu oraz różnych odmian judaizmu i żydowskiej myśli filozoficznej. W jego murach żyło wielu wybitnych żydowskich myślicieli, znawców Talmudu, interpretatorów Tory i rabinów.

Były tam liczne szkoły i akademie rabinackie oraz kilka synagog: Wielka Synagoga Miejska, Synagoga Postępowa, Wielka Synagoga Chasydzka.

"Złota Róża"

Bogaty kupiec Izaak Nachmanowicz wzniósł we Lwowie u schyłku XVI w. jedną z najbardziej oryginalnych w Europie synagogę zwaną "Złotą Różą". Nazwano ją tak na cześć synowej fundatora, pięknej, wykształconej Róży, która według legendy słynęła z bogactwa i szczodrości.

Wspomagała wysokimi sumami lwowską gminę żydowską, miała znajomości wśród polskiej magnaterii i wysokiego duchowieństwa, bywała na dworze królewskim i wyróżniała się oprócz urody towarzyszącym jej zawsze zapachem róż, bo takich używała perfum i olejków aromatycznych.

Jedna z legend głosiła, że gdy Żydzi w 1606 r. przegrali proces z jezuitami o prawo do własności ziemi, na której wzniesiono świątynię, Róża podjęła wielostronne działania, aby uratować tę synagogę.

Zabiegała o zmianę wyroku sądowego na dworze królewskim, u prymasa Polski, u wysokich dygnitarzy sejmowych. Wyłożyła na ten cel nie tylko ogromną sumę, ale miała ofiarować samą siebie jednemu z wpływowych sędziów. I gdy dopięła swego, mając w ręku akt notarialny, aby nie wypominano jej "nieczystego uczynku", popełniła samobójstwo.

Wiele wskazuje na to, że to tylko legenda, ale wyjątkowo rozpowszechniona i przez wieki nie dająca się wyrugować z historii Lwowa. Faktycznie Róża zmarła śmiercią naturalną w 1637 r. jako osoba szanowana i zamożna i zachowała się nawet jej domniemana macewa na starym żydowskim cmentarzu we Lwowie.

Na całej przestrzeni dziejów pod administracją polską i austriacką Żydzi stanowili 1/3 mieszkańców miasta.

Byli wśród nich wybitni uczeni i politycy, wiceprezydenci Lwowa, a także artyści, poeci, pisarze, kompozytorzy, m.in.: Szymon Askenazy - historyk i dyplomata, autor monumentalnych biografii "Łukasiński" i "Książę Józef Poniatowski"; Majer Bałaban - historyk i orientalista, znawca dziejów Żydów polskich; Ludwik Ehrlich - znawca prawa międzynarodowego, sędzia Trybunału Sprawiedliwości w Hadze; Ludwik Finkel - historyk, twórca bibliografii historii Polski, rektor Uniwersytetu Lwowskiego; Juliusz Kleiner - historyk literatury polskiej; Jakub Parnas - światowej sławy mikrobiolog i biochemik, twórca lwowskiej szkoły biochemicznej; Hugo Steinhaus - wybitny matematyk, odkrywca talentu Stefana Banacha i współtwórca lwowskiej szkoły matematycznej; Stanisław Ulam - światowej sławy matematyk i fizyk, współtwórca amerykańskiej potęgi nuklearnej; Marian Hemar - poeta, satyryk; Stanisław Lem - światowej sławy twórca powieści fantastycznonaukowych; Ostap Ortwin - krytyk literacki; Józef Wittlin - poeta, prozaik, tłumacz, autor powieści "Sól ziemi"; Henryk Vogelfänger - aktor radiowy i filmowy, niezwykle popularny w Polsce jako Tońko z "Wesołej Lwowskiej Fali"; Dawid Konigsberg - tłumacz "Pana Tadeusza"; Tobiasz Aschkenaze, Filip Schleicher i Wiktor Chajes - wielce zasłużeni dla miasta długoletni wiceprezydenci Lwowa; Henryk Rosmarin - prawnik, poseł na Sejm RP i polski konsul w Palestynie.

Długo można by ciągnąć tę litanię wielkich postaci lwowskich pochodzenia żydowskiego, którzy czuli się też Polakami. Wiktor Chajes, próbując zdefiniować swój stosunek do Polski i do swego żydowskiego pochodzenia, napisał: "Polska, mój polski Lwów, moja kultura polska, to rodzice, których kocham, choć czasem się na nich gniewam i krytykuję.

Żydostwo to moja najbliższa rodzina, której się nigdy nie wypieram ani wstydzę, do której się w całej pełni przyznaję. Rodziców kocham... Rodzinie dobrze życzę". A Marian Hemar wyraził to jeszcze dobitniej:

Mógłbym być w Izraelu
Satyrycznym gwiazdorem
W tym sęk, że bym nie mógł,
Bo jestem
Polakiem amatorem.
Z miłości od pierwszego
Wejrzenia, a nie z przymusu,
Tym bardziej muszę strzec mego
Amatorskiego statusu.

Zagładę Żydów lwowskich przyniosła okupacja hitlerowska w latach 1941-1944. Wówczas zniszczono liczącą ponad 150 tysięcy społeczność, a w osławionym obozie janowskim w koszmarnych warunkach więziono ponad 350 tysięcy polskich Żydów, których w większości zabito w obozie koncentracyjnym w Bełżcu.

Komendantem getta i obozu pracy przy ulicy Janowskiej (zwanym Julag - Judenlager) był Josef Grzimek, sudecki Niemiec, sadystyczny morderca, który potrafił zabić człowieka tylko dlatego, iż uznał go za źle ogolonego albo nieuczesanego.

Wcześniej był komendantem getta w Rawie Ruskiej. Chwalił się, że "nie przeżył tam żaden Żyd". Uważano go powszechnie za likwidatora lwowskiego getta. W obozie pracy na Janowskiej, który był częścią getta, stworzył makabryczne warunki.

Ludzie pracowali tam od świtu do zmroku. Rano wyprowadzano ich w zwartych oddziałach przy dźwiękach skocznych melodii. Krańcowo wymęczeni wracali o zmroku, by zdrzemnąć się kilka godzin.

Za bramą obozu Niemcy polecili postawić kilka szubienic, przy których umieszczono informację, że jeśli ktoś ma dość pracy, może wejść na szafot i powiesić się. Wielu się na to zdecydowało. Grzimek twierdził, że jest to bardzo humanitarna propozycja.

Dramat Żydów lwowskich został w znakomity sposób przedstawiony w filmie Agnieszki Holland pt. "W ciemności", nominowanym do nagrody Oscara w 2012 r. Powstał on na podstawie książek Krystyny Chiger "Dziewczyna w zielonym sweterku". Jest to historia kilkudziesięciu Żydów ukrywających się w kanałach podziemnej lwowskiej rzeki Pełtwi płynącej kilka metrów pod poziomem ulic.

Dr Leszek Allerhand (rocznik 1932), wywodzący się ze świetnej rodziny prawniczej, wnuk prof. Maurycego Allerhanda i syn lwowskiego adwokata Joachima Allerhanda, który cudem przeżył holocaust i po studiach medycznych w Krakowie osiadł na stałe w Zakopanem, gdzie zapisał piękną kartę jako lekarz chorób wewnętrznych i opiekun medyczny polskiej narodowej kadry narciarskiej, w wydanej książce "Żydzi Lwowa" (Kraków 2010) udokumentował szczególnie dramat Żydów pod okupacją niemiecką.

Zgromadził przerażające zdjęcia obrazujące bestialstwo faszystów i niewyobrażalne okrucieństwo, które zgotowali swym ofiarom. Wśród dziesiątków fotografii znajduje się wyjątkowo porażająca. Przedstawia prezesa lwowskiego Judenratu dra Henryka Landsbergera, znanego adwokata, który został powieszony na balkonie kamienicy przy ulicy Łokietka.

Wieszany był dwukrotnie, bo za pierwszym razem użyto zbyt cienkiego sznurka i spadł. Pokrwawionego, ze złamaną nogą wyniesiono ponownie na balkon i powieszono jeszcze raz obok czterech członków żydowskiej policji porządkowej. Zwłoki wisiały na balkonie ponad tydzień.

W obozie janowskim, tej kaźni lwowskich Żydów, przez pewien czas przebywał Szymon Wiesenthal (1908-2005) - po wojnie tropiciel zbrodniarzy wojennych, założyciel Żydowskiego Centrum Dokumentacji Historycznej w Wiedniu.

We wrześniu 2007 r. w Berlinie, w odbudowanej synagodze, otwarto wystawę "Wo ist Lemberg?" (Gdzie jest Lwów?). Na uroczystość zaproszono pochodzącego ze Lwowa, liczącego wówczas 85 lat Leopolda Ungera (1922-2011), niegdyś dziennikarza "Życia Warszawy", a później przez dziesiątki lat belgijskiego "Le Soir" i brukselskiego korespondenta "Gazety Wyborczej", jednego z nielicznych, który przeżył wojnę z ponad stutysięcznej rzeszy lwowskich Żydów.

Do zgromadzonej w berlińskiej synagodze publiczności, liczącej kilkaset osób, Unger powiedział: "Jestem Żydem ze Lwowa, miasta trzech narodów: Polaków, Ukraińców i Żydów (nie licząc Ormian, Karaimów, Niemców, Czechów itp.), miasta trzech aspiracji, trzech filozofii, języków, religii i nieskończonej liczby krzyżujących się konfliktów.

Miasta, które właśnie dzięki tym sprzecznościom, na styku tylu rozmaitych kultur było wspaniałym, pulsującym terenem konfrontacji rozmaitych wizji świata, dzięki czemu Lwów był tyglem wielkich polskich, żydowskich i europejskich osiągnięć kulturowych i cywilizacyjnych.

Tego miasta, tego Lwowa już nie ma. I już nie będzie! Tej społeczności także już nie ma. I już nie będzie!". Konkludując, powiedział: "Mogłem do państwa zwrócić się tu w Berlinie w bardziej dostępnych językach, po niemiecku, po francusku, angielsku czy jeszcze inaczej. Wybrałem język polski, którego większość z was nie rozumie i słowa moje przekłada tłumacz. Dlaczego?

Dlatego, że dokładnie 68 lat temu, we wrześniu roku 1939, kiedy na mój Lwów padały niemieckie bomby, to w tym języku powiedziałem moim rodzicom: "Do widzenia". Widziałem ich wtedy po raz ostatni. Nie wiem, czy zginęli w lwowskim getcie, czy w pobliskim obozie koncentracyjnym w Bełżcu".

Ukraińcy lwowscy

Ukraińcy we Lwowie późno objawili swój indywidualizm. O ich widocznym wkładzie w rozwój miasta można mówić dopiero po 1848 r. Wtedy to zaczęto realizować idee tzw. Ruskiej Trójcy, którą tworzyli Markijan Szaszkewycz, Jakow Hołowaćkyj i Iwan Wahyłewycz. Podjęli oni zdecydowaną walkę z polską dominacją we Lwowie.

Powolny proces emancypacji narodowej Ukraińców w Galicji zaczął wyraźnie przyśpieszać po 1864 r., gdy powstał tam pierwszy stały ukraiński teatr zawodowy. Cztery lata później we Lwowie powołano Ukraińskie Stowarzyszenie Oświatowe "Proswita", na czele którego stanął Anatol Wachnianin - ukraiński działacz polityczny, redaktor ukraińskiego pisma "Prawda" oraz autor pierwszego ukraińskiego podręcznika geografii.

"Proswita" miała własne drukarnie, w których wydawano podręczniki szkolne i czasopisma w języku ukraińskim, zakładała czytelnie i biblioteki ludowe.

W 1873 r. powstało Towarzystwo Literackie im. Tarasa Szewczenki, przekształcone w 1892 r. w Towarzystwo Naukowe - jedną z najważniejszych i najbardziej zasłużonych instytucji społecznych ukraińskich, gdzie prowadzono badania z zakresu historii, literatury, etnografii, wydawano książki i czasopisma naukowe.

Duże znaczenie odegrała Ruska Besida - stowarzyszenie muzyczne organizujące koncerty ukraińskiej muzyki ludowej oraz utrzymujące własny muzyczny teatr wędrowny. We Lwowie zaczęły wychodzić też czasopisma ukraińskie, m.in. "Hałyczanin", "Nauka", "Diło", "Słowo", "Hałyćka Zoria". Tam debiutowali i zaczęli odnosić sukcesy działacze ruchu ukraińskiego - Wołodymyr Barwinśkyj, Kost Łewyćkyj, Julian Romańczuk, Iwan Franko - jeden z największych pisarzy i publicystów ukraińskich.

U schyłku XIX w. bardzo ważnym wydarzeniem było przybycie z Kijowa do Lwowa najwybitniejszego historyka ukraińskiego Mychajły Hruszewśkiego, zwanego przez Polaków ukraińskim Lelewelem. Hruszewśkyj skupił wokół siebie całą ukraińską inteligencję lwowską i podjął ostrą rywalizację z polską inteligencją.

Jednym z głównych jego celów było stworzenie we Lwowie ukraińskiego uniwersytetu i wprowadzenie do urzędów języka ukraińskiego jako alternatywnego dla języka polskiego.

Lwów stał się też w drugiej połowie XIX w. znaczącym skupiskiem ukraińskich malarzy i rzeźbiarzy. Tu działał m.in. Tytus Romańczuk - pejzażysta; Anton Pilichowśkyj - nazywany ukraińskim Matejką, Ołeksa Nowakiwśkyj, Kuryło Ustianowycz - portrecista; Hryhoryj Kuźnewycz - autor wielu wartościowych pomników wybitnych Ukraińców pochowanych na Cmentarzu Łyczakowskim.

Długo można by wymieniać nazwiska wybitnych Ukraińców, którzy stopniowo osiągali znaczącą pozycję społeczną we Lwowie i skutecznie rywalizowali z Polakami odnośnie do wpływów w niższych warstwach społeczeństwa lwowskiego.

Dynamiczny rozwój ukraińskiego ruchu narodowego spowodował, że w pierwszym dziesięcioleciu XX w. Lwów stał się miejscem ostrych konfliktów polsko-ukraińskich na nie spotykaną dotychczas skalę, noszących znamiona szowinizmu.

Jednym z najdramatyczniejszych momentów było zabójstwo namiestnika Galicji, Polaka, hrabiego Andrzeja Potockiego, dokonane 12 kwietnia 1908 r. przez 21-letniego ukraińskiego studenta Mirosława Siczyńskiego, który przyszedł na audiencję do namiestnika i strzelając z bliskiej odległości w jego serce krzyczał: "To za naszą krzywdę".

Miejscem szczególnie zapalnym stał się uniwersytet. Od 1910 r. nie było właściwie miesiąca, w którym nie dochodziłoby do wieców i starć między polską młodzieżą ulegającą wpływom endeckim a studentami ukraińskimi, narodowcami i radykałami. W czasie takiego starcia zginął przywódca młodzieży ukraińskiej Adam Kocko, którego pogrzeb na Cmentarzu Łyczakowskim był jedną z największych manifestacji ukraińskich tamtej doby.

Rozpad Austro-Węgier w listopadzie 1918 roku pociągnął za sobą krwawe starcia zbrojne między Polakami i Ukraińcami, które weszły do historiografii polskiej pod nazwą obrony Lwowa. W mieście zginęło wówczas kilka tysięcy Polaków i Ukraińców. Z walk tych zwycięsko na 20 lat wyszli Polacy. Później losy się odwróciły.

W każdym razie dla Ukraińców Lwów - jak niegdyś dla Polaków - stał się stolicą ukraińskiego Piemontu, czyli symbolu miejsca, skąd wyszło narodowe wyzwolenie.

Dziś Lwów jest ośrodkiem najbardziej radykalnych organizacji politycznych, które mają na sztandarach hasła niepodległej Ukrainy. To we Lwowie istnieje najmocniejsza opozycja przeciwko rządom prezydenta Wiktora Janukowycza i Partii Regionów. Tam też są najliczniejsi zwolennicy byłego prezydenta Wiktora Juszczenki i więzionej obecnie Julii Timoszenko.

We Lwowie jest dziś główne centrum kultu Stiepana Bandery - ukraińskiego nacjonalisty i terrorysty, który w historii Polski zapisał najbardziej ciemne i krwawe karty. Jedna z głównych ulic Lwowa nosi dziś jego imię, a przy słynnym kościele św. Elżbiety stoi potężny jego pomnik.

Ormianie lwowscy

Ważną rolę w życiu społecznym Lwowa spełniali Ormianie. Przybyli tam w XV w. przeważnie z Krymu, gdzie wojujący islam tworzył zagrożenie dla ich egzystencji.

Ormianie wprowadzili do Lwowa silny pierwiastek orientalny. Dywany perskie tkane nad Pełtwią miały opinię piękniejszych od ich azjatyckich wzorców. Pod wpływem Ormian miasto rozsmakowało się w aromatycznych przyprawach.

Lwowskie sklepy kolonialne jak w żadnym innym mieście europejskim wypełnione były imbirem, szafranem, muszkatem, cynamonem (słynne sklepy cynamonowe), kardamonem. Tworzyli oni w tym mieście najliczniejszą enklawę Ormian w Europie.

Wybitnymi ormiańskimi historiografami Lwowa byli Franciszek Xawery Zachariasiewicz i Sadok Barącz, to spod jego pióra wyszła m.in. świetna praca biograficzna pt. "Żywoty sławnych Ormian w Polsce".

We Lwowie posługi duchowne pełnili znakomici kaznodzieje ormiańscy: Izaak Issakowicz, Cyryl Stefanowicz, Józef Teodorowicz, Florenty Lickendorf. Tam też działał niezwykle ofiarny filantrop lwowski Józef Torosiewicz oraz rzeźbiarze Tadeusz Barącz i Ludwik Tyrowicz. Do dziś katedra ormiańska we Lwowie jest zadziwiającym obiektem kultury sakralnej ze słynnymi freskami Jana Henryka Rosena (1891-1982).

Żydów lwowskich zniszczył faszyzm niemiecki, natomiast Ormian - bolszewicy, którzy w 1946 r. zlikwidowali ormiańskokatolickie arcybiskupstwo. Obecnie w niepodległej Ukrainie Ormianie lwowscy odradzają się. Na początku XXI w. odnowiono niszczejącą katedrę ormiańską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska